Drogie perły na szyi.
Sukienka z najlepszej tkaniny.
Elegancki makijaż, nienagannie ułożone włosy.
Byłam kobietą sukcesu. Żoną wpływowego, bogatego mężczyzny.
Ludzie patrzyli na mnie z zazdrością.
Uważali mnie za szczęściarę.
Ale nikt nie wiedział, iż każda moneta ma dwie strony.
Wyszłam za niego, bo nie miałam wyboru.
Długi.
Brak perspektyw.
Matka w szpitalu, a ja nie miałam choćby na leki.
Był jedyną szansą na ratunek.
— Obiecuję ci wszystko — mówił, wręczając mi pierścionek, który kosztował więcej niż moje dotychczasowe życie.
Obiecał mi świat, a ja wiedziałam, iż sprzedaję własną duszę.
Na początku wydawało się, iż mogę się do tego przyzwyczaić.
Dostawałam wszystko, czego chciałam.
Miałam dom, o którym kiedyś mogłam tylko marzyć.
Podróże, o jakich choćby nie śniłam.
Pieniądze, które pozwoliłyby mi zapomnieć o dawnych problemach.
Ale nie mogły kupić mi miłości.
Ani wolności.
Mąż był jak drapieżnik, który kupił swoją zdobycz.
Na każdym kroku przypominał mi, co dla mnie zrobił.
— Bez mnie nie miałabyś niczego — szeptał, kiedy patrzył na mnie z góry.
— Jesteś moją własnością — mówił, kiedy jego dłoń zaciskała się na moim nadgarstku.
Płacił za mnie.
Więc uważał, iż może mnie mieć na własność.
Każdy uśmiech, który pokazywałam światu, był kłamstwem.
Każdy luksus, który mnie otaczał, był złotą klatką.
A ja?
Byłam ptakiem, który sam się do niej zamknął.
Myślałam, iż pieniądze rozwiążą moje problemy.
Ale stały się moim przekleństwem.
Pewnej nocy spojrzałam na walizkę, którą spakowałam kilka godzin wcześniej.
Wiedziałam, iż jeżeli teraz nie odejdę, nigdy już nie będę wolna.
Nie miałam nic.
Nie miałam gdzie pójść.
Ale miałam jedno.
Siebie.
I to było więcej warte niż wszystkie pieniądze mojego męża.