Z życia wzięte. "Nie chcę widzieć teściowej u nas w domu, ona zawsze wszystko zmienia na swój sposób". Rozmowa z nią nie ma sensu

zycie.news 2 dni temu
Zdjęcie: Kobieta/YouTube @Czas na historię


Mieszkamy z mężem w mieszkaniu, które zostawiła mi babcia. Mieszkanie było wynajmowane przez jakiś czas, więc nie było w idealnym stanie. Postanowiliśmy jednak wprowadzić się od razu, stopniowo dokonując napraw. Przepłacanie za wynajmowane mieszkanie wydawało się głupie. Wtedy po raz pierwszy przyjechała do nas Olga, moja teściowa.

Mąż próbował odwieść mamę od odwiedzin, tłumacząc, iż nie jesteśmy jeszcze gotowi na przyjęcie gości, iż mamy remont, ale odjeżdżający pociąg jest łatwiejszy do zatrzymania niż moja teściowa.

Przyjechała teściowa i się zaczęło. Już pierwszego dnia udało jej się kupić nam tapetę w okropnym kolorze i jeszcze z motywem kwiatowym, którego nie znoszę. Była dumna ze swojego zakupu, co więcej, zdążyła choćby przykleić trzy paski, po wcześniejszym wyszorowaniu całego pokoju. Kiedy wieczorem zobaczyliśmy to, byliśmy z mężem zszokowani.

Nie planowaliśmy zaczynać remontu od korytarza, bo stwierdziliśmy, iż nie wymaga on odświeżenia, ale tylko w ostateczności, kiedy będziemy mieć czas i środki. Zaczęliśmy od łazienki, mąż metodycznie odłupał stare kafelki. Teraz w naszym domu panował totalny bałagan – teściowa wszystko wyrzuciła, przeniosła, przeorganizowała przy ściąganiu tapety. Dom natychmiast stał się poligonem doświadczalnym.

Mąż próbował dokładnie wytłumaczyć swojej mamie, iż nie potrzebujemy jej pomocy, ona jednak uśmiechnęła się szeroko i stwierdziła, iż ​​to dla niej żaden problem. A ja stałam i próbowałam nie płakać. Wyobraźcie sobie, iż opuszczasz przytulne mieszkanie, choć wymagające remontu, a wracasz do niego po napadzie barbarzyńców.

Mój mąż uspokajał mnie przez całą noc. Teściowa zauważyła mój stan i zaczęła mówić, iż ona się stara, a ja choćby jej za to nie podziękowałam. Tylko za co mam jej dziękować? Za to, iż narobiła bałaganu i nie wiemy z mężem co teraz z tym wszystkim zrobić? A może za to, iż nie można chodzić po domu, bo wszystko jest zawalone meblami wystawionymi w przedpokoju?

Moja teściowa zakryła jedną ścianę swoją okropną tapetą, a potem wyszła, zostawiając nas, abyśmy wszystko posprzątali. Mąż zmarnował cały dzień, żeby zlikwidować skutki pomocy swojej matki. Zdecydowaliśmy się zerwać położoną przez teściową tapetę i wymieniliśmy ją na inną, co wiązało się z dodatkowymi kosztami.

Matka mojego męża obraziła się wtedy na nas i dlatego nie przychodziła przez trzy miesiące. Potem jej przeszło i zdecydowałem się odwiedzić. Właśnie zakończyliśmy remont. Teściowa oczywiście zauważyła, iż ​​w przedpokoju wisiała zupełnie inna tapeta, zacisnęła usta, ale nic nie powiedziała. Nasze wysiłki oceniła jako „nic takiego, na początek może być”.

Tym razem nie spodziewałem się żadnych niespodzianek ze strony aktywnej Olgi, ale byłem w błędzie. Matka męża znalazła pracę dla siebie – z determinacją zabrała się za porządki w szafach. Oznacza to, iż wygrzebała wszystko, co tam było, a następnie zaczęła składać to w całość tak, jak uważała za słuszne.

Poczułam się trochę zawstydzona, gdy zobaczyłam, iż teściowa w zamyśleniu przegląda moją bieliznę. Dostałam też reprymendę, iż nie można czegoś takiego nosić, bielizna musi być wyłącznie bawełniana. Czy muszę mówić, iż następnym razem mama mojego męża przyniosła mi dziesięć dobrej jakości bawełnianych „spadochronów” o imponujących rozmiarach i okropnym kolorze?

Po kolejnym napadzie teściowej spędziłam trzy dni na przywracaniu porządku, bo znowu musiałam wszystko wyjąć z szafy i złożyć z powrotem. Musiałam to zrobić po jej odejściu, żeby jej nie urazić, ale poleciłam mężowi, żeby porozmawiał z ojcem, bo może on przemówi Oldze do rozsądku.

Wyjaśnił, ale matka nie zrozumiała. Za każdym razem, gdy przychodzi, przestawia, tłumaczy, a czasem coś wyrzuca. Na przykład, gdy urodził się syn, teściowa myślała o wyrzuceniu wszystkich pieluch, twierdząc, iż są szkodliwe dla dziecka. Gdyby nie było wtedy w domu męża, nie wiem, jak by się to wszystko potoczyło. Stanowczo wybił ten pomysł z głowy swojej matki.

Niestety rozmowa z Olgą nie ma większego sensu. Nie słucha, obraża się, wychodzi i trzaska drzwiami, a za miesiąc lub dwa przychodzi ponownie i robi to samo. Po prostu nie mam siły. Nie mogę powiedzieć, iż nienawidzę swojej teściowej. Pomaga nam i potrafi dobrze doradzić, ale mogę ją kochać tylko na odległość.

Jednak, gdy tylko przekroczy próg naszego mieszkania, chcę biec na koniec świata. Nie wiem co robić. Z jednej strony nie chcę się z nią kłócić, ona nie robi tego ze złośliwości, jak początkowo myślałem. Z drugiej strony mam już dość rozmów z nią, tłumaczeń i proszenia, żeby przez pięć lat niczego w naszym domu nie dotykała.

Idź do oryginalnego materiału