Z życia wzięte. "Moja najlepsza przyjaciółka zażądała ode mnie prezentu za pięć tysięcy": Wtedy zrozumiałam, ile naprawdę była warta nasza przyjaźń

zycie.news 5 godzin temu
Zdjęcie:



Byłam przy niej, gdy płakała po pierwszej miłości, gdy zdawała egzaminy, gdy dostała pracę. Kiedy się zaręczyła, byłam pierwszą, która zobaczyła pierścionek.

– Bez ciebie nie wyobrażam sobie wesela – powiedziała wtedy. – Jesteś dla mnie jak siostra.

Uwierzyłam jej bez wahania.

Spotkałyśmy się na kawie, kilka tygodni przed ślubem. Marta pochyliła się nad stołem, jakby miała mi zdradzić największy sekret.

– Wiesz, liczę na ciebie – zaczęła słodkim tonem. – Goście dadzą po dwa tysiące, może trzy… Ale ty jesteś moją najlepszą przyjaciółką. Od ciebie wypada, żeby było pięć tysięcy.

Zamarłam. – Pięć… tysięcy?! Marta, ty oszalałaś? Ja nie zarabiam takich pieniędzy!

Ona spojrzała na mnie lodowato. – Nie rób scen. To twój obowiązek. W końcu jestem dla ciebie najważniejsza, prawda?

– Obowiązek?! – wyrwało mi się. – Byłam przy tobie całe życie, a ty mówisz, iż moja przyjaźń kosztuje pięć tysięcy?!

Marta wzruszyła ramionami, jakby mówiła o czymś oczywistym. – Zawiodłaś mnie. Myślałam, iż potrafisz się poświęcić. Widać się pomyliłam.

– Nie! – podniosłam głos. – Ty się pomyliłaś. Przyjaźń nie ma ceny. A jeżeli uważasz, iż mierzy się ją pieniędzmi, to nigdy nie byłaś moją przyjaciółką.

Wstała, rzuciła mi pełne pogardy spojrzenie i wyszła, zostawiając mnie samą w kawiarni.

Na jej weselu siedziałam przy stoliku z dalekimi znajomymi. Nie byłam już „najlepszą przyjaciółką”. Byłam tylko jedną z wielu, która wrzuciła do koperty to, na co ją stać.

Marta zyskała męża, ale straciła kogoś, kto naprawdę był przy niej przez całe życie.

A ja zrozumiałam, iż niektóre więzi nie rozpadają się przez zdradę czy kłamstwo. One umierają wtedy, gdy ktoś próbuje wycenić serce w złotówkach.

Idź do oryginalnego materiału