Nie pamiętam, żeby powiedział: „Córciu, jestem z ciebie dumny”.
Pamiętam za to, jak zamykał się w pokoju, jak milczał przy stole. Jak patrzył na mojego brata – z dumą, ciepło – a na mnie… jakby przez szybę.
Całe dzieciństwo zadawałam sobie pytanie: dlaczego mnie nie kocha?
Byłam cicha, grzeczna, dobra uczennica. Gotowałam z mamą, sprzątałam po obiedzie, nie sprawiałam problemów. Ale on nigdy mnie nie zauważał. Dla niego istniał tylko syn.
Widywałam, jak śmieje się z bratem, jak chodzą razem na ryby, jak klepie go po plecach. A mnie – omijał wzrokiem.
Jako nastolatka przestałam się starać. Zamknęłam się w sobie. Mówiłam do mamy:
– On mnie nie kocha. Wiem to.
A mama powtarzała:
– Twój ojciec po prostu nie umie okazywać uczuć.
Ale umiał – tylko nie mnie.
Kiedy zmarł nagle na serce, miałam 42 lata. I mimo lat obojętności… płakałam.
Bo gdzieś głęboko wciąż tliła się nadzieja, iż może kiedyś mnie przytuli. Że może jeszcze usłyszę: „przepraszam”.
Po pogrzebie porządkowaliśmy z bratem jego rzeczy. W szufladzie z dokumentami znalazłam kopertę zaadresowaną do mnie.
Pismo ojca. Chropowate, surowe.
Ręce mi drżały, gdy otwierałam.
„Agnieszko.
Jeśli czytasz ten list, znaczy, iż już mnie nie ma. Nie umiałem ci nigdy powiedzieć, kim naprawdę jesteś. Nie umiałem – i może dlatego byłem taki zimny.
Ale teraz musisz wiedzieć.
Nie jesteś moją biologiczną córką. Twoja mama była już w ciąży, gdy się poznaliśmy. Kocham ją. Ale nie potrafiłem kochać cię tak, jak na to zasługiwałaś. Wiem, iż ci to odebrało dzieciństwo. I za to przepraszam.
Nie jestem ojcem, na jakiego zasłużyłaś. Ale wiem, iż jesteś wspaniałym człowiekiem.
– Tato (choć pewnie tak mnie nie nazywałaś w myślach).”
Zamarłam.
List zadrżał w dłoniach. Zrobiło mi się duszno.
Nie złość. Nie żal. Pustka.
Bo całe moje życie – cały chłód, brak bliskości, moje poczucie niższości – miały źródło w czymś, o czym nie miałam pojęcia.
On nie był moim ojcem. A jednak był.
I choć nie potrafił mnie pokochać… napisał ten list.
Nie wiem, czy kiedykolwiek mu wybaczę. Ale wiem jedno:
Nie nienawidzę go już.
Bo prawda, choć bolesna, dała mi spokój.
Nie byłam niewystarczająca.
Byłam tylko – niezrozumiana.