Z życia wzięte. "Mój mąż adoptował swoją siostrzenicę bez mojej zgody": Nie jestem gotowa na to dziecko

zycie.news 12 godzin temu

Słowa mojego męża uderzyły mnie jak cios w brzuch.

— Jaką decyzję? — spytałam cicho, choć już czułam, iż nie chcę usłyszeć odpowiedzi.

Spojrzał na mnie poważnie, jakby nie rozumiał, dlaczego jestem zdziwiona.

— Adoptujemy Klarę.

— Adoptujemy? — powtórzyłam, nie wierząc w to, co słyszę. — Ale ja nigdy się na to nie zgodziłam!

Klara miała osiem lat.

Córka jego siostry, która zmarła pół roku temu.

Od tamtej pory mieszkała z babcią, ale wszyscy wiedzieli, iż starsza kobieta nie poradzi sobie z dzieckiem.

I teraz nagle to my mieliśmy być jej rodziną.

Ale nikt mnie o to nie zapytał.

— To przecież dziecko mojej siostry! — powiedział podniesionym głosem.

— Ale to nie moje dziecko! — wyrwało mi się.

W jego oczach zobaczyłam coś, czego się bałam.

Rozczarowanie.

Złość.

— Jak możesz tak mówić?

Nie odpowiedziałam.

Bo czy miałam prawo nie chcieć jej?

Czy miałam prawo nie być gotowa?

Kiedy pierwszy raz ją zobaczyłam, stała cicho przy swoim plecaku, z przytłumionym spojrzeniem i lalką w ręku.

Była mała, drobna, cicha.

Nie powiedziała „dzień dobry”, nie spojrzała mi w oczy.

I wtedy poczułam coś jeszcze gorszego niż strach.

Obcość.

To dziecko było obce.

Nie moje.

Nie nasza córka.

A jednak to ja miałam ją wychowywać.

Pierwsze dni były dziwne.

Klara prawie się nie odzywała.

Mój mąż próbował stworzyć jej dom.

Ja próbowałam udawać, iż wszystko jest w porządku.

Ale nie było.

Czułam się zamknięta w cudzym życiu.

Aż w końcu pewnej nocy, kiedy układałam Klarę do snu, zapytała mnie cicho:

— Czy ja ci przeszkadzam?

Zamarłam.

— Nie… Skąd ten pomysł?

Patrzyła na mnie dłuższą chwilę, jakby wiedziała coś, czego ja sama nie chciałam przyznać.

— Bo nigdy na mnie nie patrzysz.

Wyszłam z jej pokoju i długo nie mogłam zasnąć.

Przez miesiące żyłam w przekonaniu, iż to ja jestem ofiarą tej decyzji.

Ale prawda była inna.

To ona była tą, którą nagle wrzucono do obcego świata.

To ona straciła dom, matkę, dzieciństwo.

I teraz miała jeszcze stracić mnie.

Następnego dnia postawiłam przed nią talerz z naleśnikami.

— Lubię z dżemem, nie z serem — powiedziała cicho.

Po raz pierwszy nie bała się wyrazić swojego zdania.

Uśmiechnęłam się lekko i podałam jej dżem.

Pierwszy krok.

Może jeszcze nie byłam gotowa.

Może nigdy nie będę.

Ale jeżeli życie dało mi Klarę, to może warto było spróbować ją pokochać.

Idź do oryginalnego materiału