Słowa mojego męża uderzyły mnie jak cios w brzuch.
— Jaką decyzję? — spytałam cicho, choć już czułam, iż nie chcę usłyszeć odpowiedzi.
Spojrzał na mnie poważnie, jakby nie rozumiał, dlaczego jestem zdziwiona.
— Adoptujemy Klarę.
— Adoptujemy? — powtórzyłam, nie wierząc w to, co słyszę. — Ale ja nigdy się na to nie zgodziłam!
Klara miała osiem lat.
Córka jego siostry, która zmarła pół roku temu.
Od tamtej pory mieszkała z babcią, ale wszyscy wiedzieli, iż starsza kobieta nie poradzi sobie z dzieckiem.
I teraz nagle to my mieliśmy być jej rodziną.
Ale nikt mnie o to nie zapytał.
— To przecież dziecko mojej siostry! — powiedział podniesionym głosem.
— Ale to nie moje dziecko! — wyrwało mi się.
W jego oczach zobaczyłam coś, czego się bałam.
Rozczarowanie.
Złość.
— Jak możesz tak mówić?
Nie odpowiedziałam.
Bo czy miałam prawo nie chcieć jej?
Czy miałam prawo nie być gotowa?
Kiedy pierwszy raz ją zobaczyłam, stała cicho przy swoim plecaku, z przytłumionym spojrzeniem i lalką w ręku.
Była mała, drobna, cicha.
Nie powiedziała „dzień dobry”, nie spojrzała mi w oczy.
I wtedy poczułam coś jeszcze gorszego niż strach.
Obcość.
To dziecko było obce.
Nie moje.
Nie nasza córka.
A jednak to ja miałam ją wychowywać.
Pierwsze dni były dziwne.
Klara prawie się nie odzywała.
Mój mąż próbował stworzyć jej dom.
Ja próbowałam udawać, iż wszystko jest w porządku.
Ale nie było.
Czułam się zamknięta w cudzym życiu.
Aż w końcu pewnej nocy, kiedy układałam Klarę do snu, zapytała mnie cicho:
— Czy ja ci przeszkadzam?
Zamarłam.
— Nie… Skąd ten pomysł?
Patrzyła na mnie dłuższą chwilę, jakby wiedziała coś, czego ja sama nie chciałam przyznać.
— Bo nigdy na mnie nie patrzysz.
Wyszłam z jej pokoju i długo nie mogłam zasnąć.
Przez miesiące żyłam w przekonaniu, iż to ja jestem ofiarą tej decyzji.
Ale prawda była inna.
To ona była tą, którą nagle wrzucono do obcego świata.
To ona straciła dom, matkę, dzieciństwo.
I teraz miała jeszcze stracić mnie.
Następnego dnia postawiłam przed nią talerz z naleśnikami.
— Lubię z dżemem, nie z serem — powiedziała cicho.
Po raz pierwszy nie bała się wyrazić swojego zdania.
Uśmiechnęłam się lekko i podałam jej dżem.
Pierwszy krok.
Może jeszcze nie byłam gotowa.
Może nigdy nie będę.
Ale jeżeli życie dało mi Klarę, to może warto było spróbować ją pokochać.