Z życia wzięte. "Miał to być najpiękniejszy dzień w moim życiu": Teściowa ukradła mi go, wchodząc na wesele w białej sukni
Fryzura, makijaż, suknia – wszystko wyglądało idealnie. Miał to być dzień, o którym marzyłam całe życie.
Ale kiedy zobaczyłam teściową w drzwiach sali weselnej, poczułam, jak serce staje mi w gardle.
Biała koronkowa sukienka. Długa, elegancka, niemal identyczna jak ślubna.
Goście spojrzeli najpierw na mnie, potem na nią. Sala zamarła.
– Mamo! – mój przyszły mąż od razu do niej podbiegł. – Co ty masz na sobie?!
– Sukienkę – odpowiedziała tonem niewiniątka. – Każda kobieta chce wyglądać wyjątkowo.
– Ale to jest biała suknia! – krzyknęłam, nie wytrzymując. – To mój dzień, a nie twój pokaz mody!
Teściowa uniosła głowę z dumą. – Nie przesadzaj, kochanieńka. Przecież i tak wszyscy wiedzą, kto tu jest panną młodą.
W sali rozległy się szepty i ciche chichoty. Poczułam, jak łzy napływają mi do oczu.
Podniosłam głos tak, by wszyscy słyszeli:
– A może właśnie tego chciałaś? Zabrać mi mój dzień, sprawić, żebym nie czuła się wyjątkowa?
Goście wstrzymali oddech. Teściowa zbladła, ale uśmiech nie schodził jej z ust.
– Oj dziecko, nie dramatyzuj – powiedziała chłodno. – To tylko kolor.
– Nie – odparłam, patrząc jej prosto w oczy. – To moja godność. A ty właśnie ją podeptałaś.
Wesele odbyło się dalej, ale atmosfera była ciężka. Na każdym zdjęciu obok mnie widać sylwetkę kobiety, która nie potrafiła odpuścić i pozwolić mi być w centrum uwagi.
Najpiękniejszy dzień mojego życia zamienił się w koszmar, którego nigdy nie zapomnę.
I wtedy zrozumiałam – prawdziwej rywalki nie znalazłam wśród innych kobiet. Ona siedziała przy moim stole weselnym i miała na imię teściowa.