Za drzwiami słyszałam śmiech naszych dzieci. Ich głosy były pełne radości, beztroski, życia.
A on?
On siedział naprzeciwko mnie, z twarzą pozbawioną emocji.
— Nigdy nie chciałem dzieci — powiedział, jakby mówił o czymś zupełnie banalnym.
Czułam, jak serce mi się zatrzymuje.
— Co? — szepnęłam, nie wierząc w to, co słyszę.
Spojrzał na mnie zmęczonym wzrokiem.
— Zawsze marzyłaś o rodzinie. A ja… chciałem cię uszczęśliwić.
— Więc okłamałeś mnie przez lata?!
Nie odpowiedział.
Bo odpowiedź była oczywista.
Poznaliśmy się, kiedy byliśmy jeszcze młodzi. Miałam w głowie obraz idealnej rodziny – dom, dzieci, wspólne wakacje, ciepło, które będzie nas otaczać.
On nigdy tego nie kwestionował.
Był czuły, troskliwy, zgadzał się na wszystko, co planowałam.
A ja wierzyłam, iż pragnie tego samego.
Gdy urodził się nasz pierwszy syn, myślałam, iż jest szczęśliwy.
Gdy na świat przyszła córka, wierzyłam, iż czuje się spełniony.
Ale teraz patrzył na mnie, jakbym była winna temu, iż jego życie nie wygląda tak, jakby chciał.
— Kocham cię, ale… — przerwał na chwilę, jakby szukał adekwatnych słów. — Czuję, iż nie mogę już tak żyć.
— Tak żyć?! — powtórzyłam, czując, jak drżą mi ręce.
— W roli, której nigdy nie chciałem. Wiesz, jak się czuję, wracając do tego domu? Jak w klatce.
Patrzyłam na niego, nie rozumiejąc.
— Mówisz o naszym domu. O naszej rodzinie. O dzieciach.
— One nie są moją rodziną — powiedział bez wahania.
Czułam, jakby ktoś wbił mi nóż w serce.
— Co teraz? — zapytałam cicho.
— Chcę odejść — odpowiedział, jakby to była najprostsza rzecz na świecie.
— Po prostu tak?
— Tak.
— A dzieci?
Wzruszył ramionami.
— Będziesz lepszą matką beze mnie. Ja… ja się do tego nie nadaję.
Zacisnęłam pięści.
— A wcześniej się nadawałeś?!
— Próbowałem. Naprawdę próbowałem.
Wstał od stołu i spojrzał na mnie.
— Wybacz mi.
A potem wyszedł.
Nie obejrzał się.
Nie spojrzał w stronę dzieci.
Nie pożegnał się.
Po prostu wyszedł z naszego życia, jakby nigdy go nie było.
Wieczorem usiadłam przy łóżku syna.
— Mamo, gdzie jest tata? — zapytał cicho.
— Musiał wyjechać — odpowiedziałam, gładząc jego włosy.
— Na długo?
Zacisnęłam powieki, powstrzymując łzy.
— Tak, kochanie. Na bardzo długo.
Nie powiedziałam im prawdy.
Bo jak mogłabym im powiedzieć, iż ich ojciec nigdy ich nie chciał?