Media państwowe nie mogą powstrzymać euforii z powodu powrotu Rosji na szczyt polityki międzynarodowej. Zachwycają się możliwością dyplomatycznego zbliżenia ze Stanami Zjednoczonymi pod rządami Donalda Trumpa i zepchnięciem na boczny tor Wołodymyra Zełenskiego i europejskich przywódców. Jest jednak jasne, iż to prezydent Rosji, a nie USA, ma być przedstawiany jako najważniejszy spośród światowych liderów.