Z twardym sercem Sofia ponownie przekracza próg prezydenckiego apartamentu

polregion.pl 2 tygodni temu

Dzisiaj znów przekroczyłam próg apartamentu prezydenckiego ze ściśniętym sercem. Wszystko wydawało się znajome, a jednocześnie niebezpiecznie przełone wspomnieniami. Gdy tylko zamknęłam za sobą drzwi, poczułam, jak przyspiesza mi oddech. Chciałam tylko gwałtownie wykonać swoją pracę w ciszy i wyjść nie przyciągając uwagi.

Mimo iż powtarzałam sobie, iż to tylko kolejny dzień pracy, czułam szczególne napięcie. W każdym kącie pokoju, w każdym błyszczącym przedmiocie, widziałam spojrzenie Aleksandra Witkowskiego spokojne, a jednak przzenikliwe, jakby mógł czytać moje myśli.

Gdy poprawiałam poduszki na łóżku, drzwi znów się otworzyły. Pewne kroki mężczyzny wypełniły pokój. Zamarłam, dłonie zaciśnięte na jedwabnej poszewce.

Tym razem nie uciekasz powiedział jego niski, ale zaskakująco łagodny głos.

Odwróciłam się powoli. Aleksander stał tam, jak zawsze nienaganny, ale w jego spojrzeniu było coś nowego ciepła ciekawość zmieszana z lekką ironią.

Myślałam iż panu przeszkadzam wyjąkałam.

Gdybyś przeszkadzała, już byś o tym wiedziała. A jednak nie wezwałem ochrony ani dyrektora hotelu. Zastanawiasz się dlaczego?

Pokręciłam głową, nie wiedząc, co odpowiedzieć.

Bo chcę wiedzieć, kim jesteś kontynuował. Kobieta, która zasypia w łóżku obcego mężczyzny, jest albo nieświadoma, albo ma duszę tak czystą, iż zmęczenie to jej jedyny grzech. A ty, Zosiu, od razu widać, iż należysz do tej drugiej kategorii.

Moje imię wypowiedziane jego ustami przeszyło mnie dreszczem. Skąd je znał? Nagle przypomniałam sobie, iż nosiłam plakietkę z imieniem na uniformie.

Ja nie jestem niczym szczególnym szepnęłam. Tylko pokojówką.

Aleksander po raz pierwszy się uśmiechnął. Krótko, ale wystarczająco, by mnie zmieszać.

Tylko pokojówką? Nie. Kobietą, która pracuje, aż padnie ze zmęczenia, a choćby wtedy wygląda jak zapomniany obraz z sekretnego muzeum. Myślisz, iż to nic?

Poczułam, jak płoną mi policzki. Chciałam podziękować, ale słowa utknęły mi w gardle. Zamiast tego spuściłam wzrok, próbując odzyskać panowanie nad sobą.

Muszę skończyć sprzątanie wyrwałam się w końcu.

Kończ odpowiedział prosto, ale pozostał, śledząc każdy mój ruch.

Godziny płynęły powoli, w nerwowym napięciu. Zadawał mi drobne pytania: skąd jestem, dlaczego przyjechałam do miasta, czy podoba mi się hotel. Odpowiadałam nieśmiało, ale każde słowo odsłaniało kawałek mojej historii. Przyjechałam z małej wsi, gdzie rodzice zmagali się z biedą. Od dziecka pracowałam, a teraz większość pensji wysyłałam do domu.

Aleksander słuchał z nieoczekiwaną uwagą. Po raz pierwszy ktoś interesował się nim nie jako biznesmenem, ale zwykłym mężczyzną, zafascynowanym szczerością kobiety.

W kolejnych dniach nasze spotkania się powtarzały. Każda moja wizyta w apartamencie prezydenckim stawała się sceną z tajemnego romansu. On pojawiał się niemal zawsze, jakby na mnie czekał. Pomagał mi ustawić wazon, poprawić obraz, a czasem po prostu stał i patrzył, pozwalając ciszy mówić za siebie.

Koledzy zaczęli plotkować. Dlaczego to zawsze Zosia tam chodzi? pytali. Ja jednak nie umiałam wyjaśnić prawdy. choćby nie wiedziałam, czy to dla niego tylko zabawa, czy coś więcej.

Pewnego deszczowego wieczoru, gdy światło latarni odbijało się w ogromnych oknach apartamentu, Aleksander zatrzymał mnie niespodziewanym gestem.

Zosiu, zostań chwilę. Nie jako pracownica. Jako kobieta.

Zamarłam, serce waliło mi jak oszalałe.

Ja nie nie mogę. Pan jest zbyt wysoko dla mnie.

Wysoko i nisko to tylko iluzje powiedział, zbliżając się. Liczy się tylko to, co czujemy.

Jego dłoń delikatnie dotknęła mojego nadgarstka. Prost

Idź do oryginalnego materiału