Witajcie!
Każdy ma swoją strefę komfortu, coś do czego lubi wrócić, gdy czuje się zagubiony, niewyraźny, zły lub po prostu zmęczony. Obecna pora roku oraz pogoda nie ułatwiają nam życia - gwałtownie robi się ciemno, świat wydaje się być bardziej ponury i szary niż zwykle, nie mamy ochoty na wyjście na spacer, ani żadne inne aktywności na świeżym powietrzu, więc dla własnego bezpieczeństwa i wygody zaszywamy się w domu. I tak pod kocykiem, z ulubioną herbatą w ręce, przy książce lub serialu, upływają nam te późnojesienne (a następnie zimowe) popołudnia. Gdyby nie fotografia, taneczna pasja i 4 godziny zajęć w tygodniu, również spędzałabym wolne chwilę w swojej strefie komfortu, odkopując stare, ulubione seriale. Bywa tak, iż brak mi weny na odkrywanie nowości lub po prostu mam ochotę na coś, co znam i lubię, więc chcąc umilić sobie wieczór sięgam po sprawdzone tytuły. Myślę, iż każdy ma taką ,,bezpieczną" listę seriali i filmów, do których lubi wracać i oglądać w przypadku gorszego samopoczucia. A tak prezentuje się moja:
1. Gilmore Girls
Kiedyś nie rozumiałam zachwytów nad tym serialem, ale był to czas kiedy wolałam oglądać bardziej dynamiczne serie. ,Kochane kłopoty", bo takie jest polskie tłumaczenie serialu, nie brzmiało zachęcająco i kojarzyło się raczej z typowym kinem familijnym, niż z pozycją godną większej uwagi. W końcu, z braku laku, sięgnęłam do listy zapisanych pozycji na Netflixie i rozpoczęłam seans. Początkowo miał to być taki typowy serial do oglądania w tle, w trakcie robienia czegoś innego, jednak po drugim czy trzecim odcinku zaczęłam się oswajać z Lorelai i Rory. Nie pamiętam choćby kiedy tak bardzo wciągnęłam się w oglądanie, iż skończyłam pierwszy, potem kolejny sezon, a po siódmym zastanawiałam się, co ze sobą począć, gdy już dobrnęłam do końca. Bo kto nie chciał być sąsiadem Lorelai i jej nastoletniej córki Rory Gilmore, kto by nie chciał wpadać na poranną kawę do przystojnego gbura Luke'a, kto by nie chciał uczestniczyć w lokalnych festynach, konkursach i potańcówkach w uroczym miasteczku - Stars Hollow. Plusem tego serialu niewątpliwie jest symbioza między matką i córką, klimat małego miasteczka, gdzie wszyscy się znają, a także świetnie napisane postacie drugoplanowe. Za pierwszym oglądaniem nie dostrzegłam wad serialu - przyjęłam historię taką jaką jest. Kolejnym razem pewne wątki postrzegałam już inaczej, ale w żaden sposób nie zabiło to przyjemności oglądania serialu raz jeszcze, od początku. ,,Kochane kłopoty" powinno się oglądać chronologicznie, ale kiedy pominięty zostanie jeden czy dwa odcinki, to całość przez cały czas ma sens i łatwo zorientować się w bieżącej sytuacji, co może być potraktowane jako korzyść. W końcu rzadko można natknąć się na serię, w którym każdy odcinek jest interesujący, wywołuje uśmiech na twarzy, wprowadza jakieś istotne wątki do całej historii. Śledząc losy głównych bohaterek, Lorelai i Rory, nie sposób ich nie polubić. Nie tylko niesamowita więź między matką i córką, ale również kreacja całego otaczającego je świata, sprawiają, iż z każdym kolejnym odcinkiem chce się więcej - więcej szczegółów, żartów, problemów, rozbudowanych dialogów, gagów i odniesień do popkultury. I dokładnie to zostaje widzowi zapewnione, a przy tym w umiejętny sposób pozostawiając lekki niedosyt i miejsce do namysłu. Każda postać napisana jest świetnie: od tych dziwnych, po lekko asertywne, czy po prostu zabawne. Każda z nich reprezentuje sobą różne wartości i punkt widzenia, przechodzi przez różne sytuacje, mniej lub bardziej poważne i skomplikowane. Z pewnością jest to serial, który motywuje i uczy, dostarczając przy tym świetną zabawę widzowi. Króluje tu serdeczność i szacunek dla drugiej osoby, nie brak jednak trudnych tematów i życiowych spraw, a także kompromitacji, czy konsekwencji jakie trzeba ponieść za swoje wybory. Dla niezdecydowanych - warto dać mu szansę! No i świetnie ogląda się go w trakcie długich, jesienno-zimowych wieczorów, z kubkiem herbaty w ręce.
2. SATC
Ach, któż go nie zna? Prawdziwy klasyk! ,,Seks w wielkim mieście" to serial, który dokonał prawdziwego przełomu w mówieniu o obyczajowości mieszkańców współczesnej metropolii. Osadzony w nowojorskich realiach (podstawą stała się błyskotliwa, zjadliwa książka Candace Bushnell) przedstawia miłosne perypetie czterech pięknych, wykształconych i niezależnych kobiet: felietonistki Carrie, agentki PR Samanthy, prawniczki Mirandy i marszanda Charlotte. Różnią się temperamentem, pochodzeniem i trochę też wiekiem, inaczej podchodzą do spraw związkowych, jednak łączy je interesująca przyjaźń. Takie cztery charakterne bohaterki to spore pole do popisu dla scenarzystów, którzy swoją szansę wykorzystali w 100%. Cała seria jest raczej z przymrużeniem oka, traktuje o zabawnych oraz życiowych sprawach, ponad wszystko stawia jednak na rozrywkę. Niezwykle błyskotliwy, dynamiczny serial, który ogląda się z zapartym tchem. Kreacje bohaterek też są świetne - każda ma swoje specyficzne cechy charakteru, zainteresowania, wzloty i upadki. Postacie nie są jednowymiarowe, niekiedy wręcz ich wady kłują w oczy, jednak nie powoduje to, iż przestajemy je lubić. Serialu nie trzeba oglądać chronologicznie, wyrwane z kontekstu odcinki też przyjemnie się obserwuje i wiadomo, o co chodzi. Chociaż oczywiście, za pierwszym razem polecam obejrzenie go po kolei. Z pewnością zakochacie się w Nowym Jorku, klimacie przełomu lat 90-tych i dwutysięcznych, kolorowej i nieco kiczowatej modzie (która na zawsze już zapisze się w Waszej pamięci!), a także czterech niezwykłych przyjaciółkach.
3. Normalni ludzie
Najpierw była książka o tym samym tytule napisana przez Sally Rooney, a później świetny, niedługi serial na jej podstawie. To historia skomplikowanej, pełnej rozstań i powrotów relacji dwójki bohaterów wchodzących właśnie w dorosłość. Miłość Connella i Marianne jest osią serialu, przy okazji pokazując inne ważne dla pokolenia millenialsów tematy: nierówność społeczną, klasowe tożsamości, pragnienie miłości i akceptacji, potrzeba autonomii i autoekspresji. Główni bohaterowie to przeciwieństwa - ona jest wykształcona, z renomowanej i bogatej rodziny, nieco zadziorna i dumna, jednak nieakceptowana przez rówieśników; on pochodzi z rozbitej rodziny, jest niezwykle zdolny i popularny wśród szkolnej braci. Pierwszy raz ich drogi krzyżują się w szkole średniej. Nie od razu widać iskry, ale odczuwalne jest pewne napięcie, które już później towarzyszy nam aż do końca serialu. Dwójka nastolatków nawiązuje specyficzną relację, pełną emocjonalnej bliskości, a jednocześnie ukrywając swoją miłość przed znajomymi ze szkoły. I to nie dlatego, iż Marianne wstydzi spotykać się z synem swojej sprzątaczki, ale dlatego, iż Connell nie chce przyznać się prze kolegami, iż jest szczęśliwy z dziewczyną postrzeganą w szkole jako dziwadło. Nie trudno zgadnąć, jak może skończyć się taka historia. Mimo wszystko wzajemnie sobie imponują i motywują do zmian. Kolejny raz spotykają się już w innej rzeczywistości i miejscu - na studiach w Dublinie. Teraz role się odwróciły - ona jest bardziej przebojowa, popularna, otoczona wianuszkiem pretensjonalnych znajomych, świetnie odnajduje się w uczelnianej rzeczywistości. On, mimo iż błyskotliwy i inteligentny zdobywca prestiżowego stypendium, ma problemy z nawiązaniem nowych przyjaźni i cały czas ma poczucie, iż nie pasuje do społeczności swojej uczelni. Wiele wątków serialu układa się w pełną empatii, gorzką opowieść o cenie edukacji i klasowego awansu, rodzinnych przywilejów, młodzieńczych relacji i trudności dojrzewania. Serial jednocześnie angażuje emocje widzów i potrafi zdobyć się na dogłębną psychologiczną i społeczną analizę. Każdy półgodzinny odcinek jest przemyślaną, zamkniętą dramaturgicznie całością, a wszystkie układają się w skomponowaną z wielką starannością mozaikę, odsłaniającą całość relacji bohaterów. Świetne kreacje aktorskie, wyjście poza fantazję spod znaku ,,żyli długo i szczęśliwie", niekiedy depresyjne nastroje powodują, iż serial naprawdę jest znakomity i wart obejrzenia.
4. Euforia
Żeby nie było ciągle tak cukierkowo i wesoło, to czas na prawdziwą bombę. Trudną i emocjonalną, druzgocącą, burzącą porządek relacji międzyludzkich. Taki uczuciowy rollercoaster przeszła prawie każda osoba w wieku dojrzewania, kiedy hormony brały górę nad rozsądkiem. W tym serialu adekwatnie nie ma nic przyjemnego - tak samo w sobie. Jest dużo dramatu, trudów (brudów) życia, niełatwych tematów i dynamicznie zmieniających się sytuacji. Ale ogląda się go niekiedy z zapartym tchem, w napięciu oczekując na kolejne odcinki i rozwój historii. Dostajemy wielu kompletnych bohaterów, z całym dobrodziejstwem inwentarza - historią rodzinną, powodami, dlaczego są tacy zgorzkniali/nieufni/nieprzewidywalni, ich motywacjami oraz trudnościami. Na pierwszym planie: genialnie zagrana przez Zendayę nastoletnia Rue, która po kolejnym odwyku wraca do szkoły i spotyka nową miłość, transpłciową Jules. Na początku obie starają się stworzyć zdrowy, emocjonalnie stabilny związek oparty na zaufaniu i akceptacji, a także próbują nie dać dojść do głosu problemom, tajemnicom i prawdziwie przewrotnym relacjom z innymi, ale jak to w prawdziwym życiu bywa - nie wszystko jest tak, jakbyśmy sobie tego życzyli. Jest szybko, mocno, prawdziwie i niekiedy dewastująco. Są sceny, które zostają w pamięci na długo. Są bohaterowie z krwi i kości, każda obdarzona swoim pokrętnym charakterem i wolą walki. Serial jest nie tylko rozbuchanym obrazem młodości, ale też nieustannie prowokującą refleksją o pokoleniu rodziców, którzy w znacznym stopniu determinują tożsamość dzieci. ,,Euforia" od początku stojąca repertuarem najcięższych tematów: żałoby, traumy, depresji, tożsamości, jest też historią o potrzebie akceptacji i bliskości w świecie niekończących się nastoletnich dram, często zresztą tragikomicznych. Każdy odcinek rozpoczyna się kilkuminutowym prologiem stanowiącym wstępny portret psychologiczny danej postaci - w ten sposób zbliża nad do wielu bohaterów serialu, obnażając ich sekrety i przywary, ukazując wszystko z wręcz intymnej perspektywy, często niedostępnej dla nikogo innego. W ten sposób twórcy ,,Euforii" nakreślają całą galerię postaci, przedstawiając najważniejszych bohaterów drugoplanowych, wplątując tam również osoby trzeciego planu, jak choćby rodziców nastolatków. W serialu nie brakuje dosłowności, trudnej tematyki, twórcy chcieli szokować i dogłębnie poruszać emocjonalnie, choć to wszystko wydaje się podkoloryzowanym zabiegiem, fabuła nie jest wyolbrzymiona, a problemy nastolatków są w pełni realistyczne. Dla kogoś w emocjonalnym dołku, czy na zakręcie życiowym, ta seria może pomóc w pewnym sensie. Na pewno docenić to co się ma.
5. Selena
Na koniec coś miłego i na pewno mniej znanego. Krótki serial oparty na życiu i twórczości Seleny, piosenkarki o meksykańsko-amerykańskich korzeniach, która zanim zostało królową muzyki Tejano, była młodą dziewczyną z Teksasu o wielkich marzeniach i jeszcze potężniejszym głosie. To historia jej kariery - od wczesnej młodości do najbardziej utytułowanej latynoskiej artystki wszech czasów. To również historia rodziny Quintanilla, jej ciężkiej pracy, poświęceń i wspólnoty. Rodziny, którą każdy chciałby mieć; o ciepłej, szczerej relacji, wspólnie rozwiązywanych problemach, a także dążeniu do celu pomimo przeciwności. Momentami wydaje się być naprawdę cukierkowo, bohaterowie mimo swoich wad zawsze dokonają adekwatnego wyboru i wszystko w końcu się układa pomyślnie, ale takie historie też są potrzebne. ,,Selena" stoi w opozycji do mojej poprzedniej propozycji (patrz punkt 4.). Bywa wesoły, bywa też melancholijny, ładnie pokazuje relacje międzyludzkie, ale bez zbytniego zagłębiania się i rozbudowanego rysu psychologicznego. Koniec końców nie mamy typowego happy end'u, jednak serial niesie nadzieję i ciepło, którego tak bardzo potrzebujemy. Zwłaszcza w obecnych trudnych czasach. Opiera się luźno na prawdziwej historii, miejscami podkolorowanej, niekiedy ubarwionej w kilka gagów, jednak bardzo przyjemnie się go ogląda, choćby nie będąc fanem muzyki latynoskiej. Polecam dać szansę, szczególnie kiedy macie kiepski dzień. U mnie ,,Selena" działa zawsze jak kompres - pozwala uśmierzyć ból i kieruje uwagę na coś przyjemniejszego.