Dla mnie…
Ewa monotonnie przesuwała żelazko po desce do prasowania. Pot ściekał jej po skroniach, szyi i wzdłuż kręgosłupa. Upał nieco osłabł wieczorem, ale od żelazka wciąż ciągnęło gorącem. Zostało już kilka prania, gdy zadzwonił telefon. Cisza trwała krótko, bo zaraz rozległ się ponowny dźwięk, drażniąc nerwy.
Ewa odłożyła żelazko, podeszła do stołu i sięgnęła po telefon. Na ekranie wyświetliło się imię przyjaciółki. Zaskoczona, uniosła brwi.
— Kasia, to ty? Co się stało? — zaniepokoiła się.
— Ja. A kto by inny? Stało się. Przyjeżdżam, więc dzwonię. Słuchaj, mam delegację, ale zrezygnowałam z hotelu. Zatrzymam się u ciebie. Przyjmiesz mnie na dwa dni?
— Pyta się. A kiedy przyjedziesz? — Ewa zesztywniała, przypominając sobie, iż w lodówce ma tylko najpotrzebniejsze rzeczy. Dla siebie gotowała mało, obywała się skromnie.
— No już jutro. Wiem, iż nagle, ale wszystko załatwiło się w ostatniej chwili. Numer pociągu, wagon i godzinę wyślę SMS-em. Spotkasz mnie?
— Spotkam, oczywiście — obiecała Ewa, choć sama pomyślała, iż i tak bierze już często zwolnienia lekarskie. Kolejne wychodzenie wcześniej będzie niewygodne.
Ale przyjaciółka uspokoiła ją, mówiąc, iż przyjedzie wieczorem i zostanie dwa dni. Serce Ewy odrobinę zelżało.
— Nie przygotowuj się specjalnie, bo cię znam. Czekaj, niedługo nagadamy się — rzuciła Kasia i rozłączyła się.
Ewa doprasowała resztę bielizny i ułożyła ją w szafie w równy stosik. Cieszyła się, iż usłyszała głos przyjaciółki. *Kasia będzie dopytywać, zaglądać w duszę, a ja ledwo się uspokoiłam, pogodziłam z rzeczywistością, choćby z samotnością się oswoiłam. Teraz muszę wymyślić, czym ją nakarmić.* Spojrzała na zegar wiszący na ścianie. *Zdamę zamkną wkrótce, jutro nie będzie czasu. No proszę, przyjeżdża…*
Zajrzała do lodówki. Dla siebie gotowała niewiele, apetyt i tak jej nie dopisywał. Chemia odebrała ochotę na jedzenie. Przebrana, wyszła do sklepu, myśląc o przyjaciółce.
Zaprzyjaźniły się od razu, od pierwszego dnia, gdy w szóstej klasie, w środku roku szkolnego, do klasy przyszła nowa dziewczynka – z romantycznym, tajemniczym imieniem Kasia. Potem razem poszły na studia. Na trzecim roku Kasia zakochała się w absolwencie szkoły oficerskiej, wyszła za niego i wyjechała do dalekiego garnizonu, przenosząc się na zaoczne.
Najpierw pisały do siebie, potem, gdy telefony komórkowe stały się codziennością, dzwoniły. Z czasem kontakt ograniczył się do życzeń na Nowy Rok i urodzin. Każda miała swoje życie, obowiązki, dzieci. Kasia miała dwóch synów – obu trzeba było pilnować.
Ewa wyszła za mąż rok po studiach i od razu zaszła w ciążę. Poród był ciężki, więcej dzieci mieć nie mogła. Córka dorosła. Tuż przed dyplomem na medycynie wyszła za mąż i wyjechała z mężem do jego rodzinnego miasta.
Wybierając produkty w sklepie, Ewa pomyślała, iż nie zdąży posprzątać. *A co tam, kto u mnie śmieci? Przyjaciółka przecież przyjeżdża, nie prezydent…* Zastanawiała się, czy powiedzieć Kasi o delegacji męża albo o jego wyjeździe do córki. Ale stwierdziła, iż Kasia zna ją zbyt dobrze – w mig odkryje kłamstwo. *Od razu zauważy, iż w domu nie ma męskiej ręki. I po co się tłumaczyć? Nie pierwsza i nie ostatnia, od której mąż odszedł do młodszKiedy Kasia wróciła do domu, Ewa już wiedziała, iż nie jest sama – w kuchni stał Marek, z dwiema filiżankami parującej herbaty, a w jego oczach, po raz pierwszy od lat, zobaczyła nadzieję.