Z drżącym sercem zapukała do drzwi. W odpowiedzi cisza.
Z nerwami w gardle, Kinga zastukała ponownie. Gdy nikt nie odpowiedział, nieśmiało wyjęła klucz z torebki i otworzyła. Boże, jak dawno tu nie była! Wszystko wyglądało tak samo jak wcześniej, nic się nie zmieniło w tym niegdyś ukochanym domu. A jednak teraz wszystko wydawało się zimne i obce.
Minął prawie rok od ich ostatniej kłótni z Tomaszem. Kłócili się już wcześniej Kinga zabierała córeczkę Zosię i uciekała do mamy, zalana łzami. Zwykle Tomasz, stęskniony, już następnego dnia biegł się godzić. Życie wracało do normy, a zgoda wnosiła do ich związku nowe barwy. Ale ostatnim razem było inaczej
Odganiając wspomnienia, Kinga podeszła do szafy, by znaleźć potrzebne dokumenty. Papiery leżały nietknięte, starannie przez nią posegregowane. Od dwóch miesięcy młody mężczyzna, od dawna w niej zakochany, wyraźnie zabiegał o jej względy. Nic jeszcze między nimi nie było, ale tydzień temu oficjalnie oświadczył się.
I przez cały ten tydzień Kinga nie mogła spać coś ją dusiło, nie potrafiła podjąć decyzji. Najpierw myślała, iż nieporozumienie z Tomaszem jakoś się rozwiąże. Zapuka do drzwi, jak zawsze, spojrzy jej głęboko w oczy i powie: *Tak za tobą tęskniłem!*
Ale dni mijały, miesiące płynęły, a w życiu nic się nie zmieniało. Spotykali się rzadko, Tomasz stawał się coraz chłodniejszy i bardziej zdystansowany. Między nimi wyrósł mur. Przychodził tylko po Zosię w milczeniu brał dziewczynkę za rękę i zabierał do siebie. Potem cicho ją przyprowadzał. Zosia szczebiotała radośnie, chwaląc się prezentami od taty nową sukienką lub bucikami. Kinga przypominała sobie, jak oczy Tomasza błyszczały, gdy wręczał prezenty jej. A teraz choćby na nią nie patrzył. Było im ze sobą niezręcznie, więc gwałtownie chowała się w swoim pokoju. Mama, która nigdy nie przepadała za Tomaszem, powtarzała: *Co Bóg da, to dobre*. Powoli Kinga zaczęła w to wierzyć.
Wzięła głęboki oddech, pożegnalnym spojrzeniem objęła pokój i zamarła. Na kanapie spał Tomasz. Pewnie po nocnej zmianie. Pierwszym odruchem było wyjść, ale coś ją zatrzymało. Każdy rys jego twarzy był jej boleśnie znajomy zmęczona cera, zarost, cienie pod oczami Kinga cicho usiadła obok. Co adekwatnie wie o tym człowieku, z którym spędziła tyle lat? Jakie myśli kryją się za tą zmarszczoną twarzą? W myślach ujrzała zapomnianą twarz młodego Tomasza szczere, chłopięce oczy i promienny uśmiech To właśnie ten uśmiech kiedyś zawrócił jej w głowie. Czy to możliwe, iż tamten radosny chłopak i ten zmęczony mężczyzna to ta sama osoba? A jednak minęło przecież tak kilka czasu. Znów przypomniał jej się tamten uśmiech. Tak wyraźnie, jakby był wyrzutem
Boże, gdzie to wszystko się podziało? Beznadziejnie rozejrzała się, jakby szukając winnego swojego rozpadającego się życia. Serce ścisnęło się pod ciężarem wspomnień. Ich niegdyś przytulny świat z wolna wypełnił się drobnymi pretensjami, smutkiem, łzami i morzem niezrozumienia. Wiecznie zmęczony Tomasz, harujący na trzech etatach, by utrzymać ją i Zosię, by nie musieli o nic prosić Kinga miała czas, by to wszystko przemyśleć i zrozumieć: zabrakło jej cierpliwości, kobiecej delikatności i mądrości
A przecież byli kiedyś szalenie szczęśliwi. I to nie były tylko jej chore wyobrażenia. Kinga gwałtownie wstała chciała koniecznie udowodnić to sobie. Jej wzrok padł na dłoń Tomasza, leżącą na albumie ślubnym. Na zdjęciu, na którym oboje byli po prostu olśniewająco szczęśliwi.
Jej ręka zadrżała i zdjęcie z cichym szelestem spadło na podłogę. Gdy się pochyliła, zastygła Tomasz na nią patrzał.
Kinga, wróciłaś? W jego oczach błyszczała radość, a jej serce ścisnęła myśl, iż jeszcze pół godziny temu mogła odejść na zawsze
Czasem największe skarby mamy tuż pod nosem, ale dopiero groźba ich utraty otwiera nam oczy.













