Mama ma 68lat, a ja mam 44. Mieszkamy w tym samym mieście, ale na różnych końcach. Podobnie jak inni starsi ludzie, moja mama wymaga stałej opieki, ale nie może przeprowadzić się do mnie z jednego powodu – jest kociarą i nie tylko. W jej mieszkaniu żyje 9 kotów i 6 psów. Z tego powodu prawie nigdy u niej nie bywam. Kręcą się pod nogami i wszędzie jest pełno sierści. Mało tego, iż ma w mieszkaniu schronisko, to do tego karmi wszystkie bezdomne psy i koty w okolicy. Wszystko, co dostaje od mnie na lekarstwa i jedzenie, wydaje na jedzenie dla zwierząt. Teraz samodzielnie robię zakupy i przynoszę jej wszystko, czego potrzebuje, ponieważ wiem, iż ona te pieniądze przeznaczy na swoich pupilków.
Niedawno byliśmy u przyjaciół. Wypiliśmy kilka drinków, więc postanowiliśmy zostawić samochód u przyjaciół, a do domu wrócić metrem. I wyobraźcie sobie moje zdziwienie, gdy po wyjściu z metra zobaczyłam moją mamę siedzącą na chodniku i błagającą o jałmużnę. Nie wiedziałam, co ze sobą zrobić. Mój mąż również był zszokowany, bo widział, jak brałam pieniądze z wspólnego budżetu dla mamy.
Okazało się, iż mama zbierała pieniądze dla swoich psów i kotów – na ich jedzenie i opiekę. To wszystko wydawało się nieprawdopodobne, ale co byście zrobili, widząc swoją matkę w takim stanie? Co pomyślą nasi krewni, znajomi i przyjaciele? Oczywiście, wszyscy pomyślą, iż jestem niewdzięczną córką, iż zapomniałam o mojej matce i zostawiłam ją na ulicy. Wzięliśmy taksówkę i odwieźliśmy mamę do domu. Tam powiedziałam jej co czuję i co o tym wszystkim myślę. Wiem, iż choćby po mojej interwencji, przez cały czas się tym zajmuje, tylko lepiej się przede mną ukrywa. Teraz chodzę po ulicach, szukając mojej mamy.