Wyszłam cicho do korytarza i przypadkiem zobaczyłam, jak mój mąż wsadza banknot do kieszeni płaszcza swojej matki, podczas gdy teściowa rozmawia przy stole z pozostałymi gośćmi.

newsempire24.com 1 dzień temu

Wyszłam cicho do przedpokoju i zupełnie przypadkiem zobaczyłam, jak mój mąż Krzysztof wkłada swojej mamie banknot do kieszeni płaszcza. W tym czasie teściowa siedziała przy naszym kuchennym stole, gawędząc miło z gośćmi. Ta scena zaskoczyła mnie tak bardzo, iż zastygłam w bezruchu, nie wiedząc, co myśleć. Dlaczego Krzysztof robi to po kryjomu? I dlaczego mam wrażenie, iż oszukano mnie we własnym domu?

Z Krzysztofem jesteśmy małżeństwem od pięciu lat. Nie powiem, iż to związek idealny, ale kochamy się i staramy się budować wspólne życie. Ja pracuję jako księgowa w małej firmie, on jest kierowcą w firmie transportowej. Starcza nam na życie, ale nie żyjemy w luksusach — płacimy czynsz, odkładamy na remont auta, czasem pozwalamy sobie na skromny wypad za miasto. Teściowa, Janina Nowak, mieszka w sąsiedniej dzielnicy. Często wpada w odwiedziny, przynosi domowe ciasta i opowiada nowinki. Zawsze starałam się być dla niej uprzejma, chociaż jej uwagi o moim gotowaniu czy prowadzeniu domu potrafiły mnie uwierać.

Tamten wieczór był zupełnie zwyczajny. Zaprosiliśmy znajomych na kolację, Janina też przyszła. Krzątałam się w kuchni, przygotowując sałatki i danie główne, a Krzysztof nakrywał do stołu. Teściowa, jak zwykle, była duszą towarzystwa — żartowała, wspominała młodość, częstowała wszystkich swoim słynnym konfiturą. Goście się śmiali, atmosfera była przytulna. Ale musiałam wyjść po talerz z kredensu w przedpokoju i właśnie wtedy zobaczyłam, jak Krzysztof, rozejrzawszy się nerwowo, wsuwa banknot do kieszeni maminego płaszcza wiszącego na wieszaku.

Zamarłam. Serce zaczęło bić jak oszalałe, a w głowie kłębiły się pytania. Po co to robi? Dlaczego w tajemnicy? Nigdy nie ukrywaliśmy przed sobą, iż pomagamy rodzicom. Sama czasem daję pieniądze swojej mamie, a Krzysztof o tym wie. Ale on nigdy nie wspomniał, iż pomaga Janinie, i to jeszcze tak, żebym nie widziała. Wróciłam do kuchni, udając, iż wszystko gra, ale w środku burzyło się jak w garnku. Teściowa dalej się uśmiechała, opowiadając kolejną anegdotę, a ja patrzyłam na nią i zastanawiałam się: czy wie, iż syn właśnie podrzucił jej gotówkę?

Po kolacji, gdy goście się rozeszli, a Janina poszła do domu, nie wytrzymałam. — Krzysztof, widziałam, jak wkładałeś mamie pieniądze do kieszeni. Dlaczego mi nie powiedziałeś? — spytałam. Najpierw się zmieszał, potem zmarszczył brwi: — Ewa, co to za przesłuchanie? Po prostu pomogłem mamie, prosiła na leki. — Zdziwiłam się: — Na leki? Mogłeś mi powiedzieć, razem byśmy zdecydowali. — Machnął ręką: — Nie chciałem cię obciążać. To moje pieniądze, sam się tym zajmę.

Jego słowa zabolały. *Jego* pieniądze? Przecież mamy wspólny budżet! Zawsze omawialiśmy większe wydatki, dzieliliśmy się planami. A teraz okazuje się, iż on potajemnie łoży na matkę, jakbym miała coś przeciwko. Przypomniałam sobie, jak Janina niedawno chwaliła się nową torebką, a jeszcze wcześniej — wyjazdem do przyjaciółki w innym mieście. Czyżby Krzysztof dawał jej nie tylko na lekarstwa? I dlaczego ona bierze, nie mówiąc mi ani słowa, choć siedzi przy naszym stole i je nasze jedzenie?

Postanowiłam porozmawiać z Krzysztofem jeszcze raz, gdy się uspokoi. Następnego dnia przy kolacji zaczęłam od ogólników: — Krzysiu, nie mam nic przeciwko pomaganiu twojej mamie. Ale może będziemy to omawiać? Mamy wspólne konto, chcę wiedzieć, na co idą pieniądze. — Westchnął: — Ewka, mama wstydzi się prosić. Emerytura jej nie starcza, a ja nie chcę, żeby się czuła niezręcznie. — Pokiwałam głową, ale spytałam: — A czemu się chowałeś? Przecież nie jestem twoim wrogiem. — Zamilkł, po czym przyznał, iż bał się mojego niezadowolenia. — Czasem marudzisz, jak wydaję pieniądze — powiedział.

Zamyśliłam się. Może ma rację? Rzeczywiście potrafię burknąć, gdy Krzysztof kupi kolejny wędkarski gadżet, podczas gdy stary jeszcze działa. Ale pomoc matce to co innego. Zrozumiałabym, gdyby powiedział. A jego tajemnica sprawiła, iż poczułam się jak intruz. Do tego nie mogłam się otrząsnąć z wrażenia, iż Janina wie o tych pieniądzach i udaje niewiniątko, uśmiechając się do mnie słodko.

Postanowiłam porozmawiać z teściową. Zadzwoniłam i zaprosiłam ją na herbatę. Gdy przyszła, zebrałam się w sobie: — Janino, wiem, iż Krzysztof daje pani pieniądze. Nie mam nic przeciwko, ale nie podoba mi się, iż dzieje się to za moimi plecami. — Zdumiała się, ale gwałtownie znalazła odpowiedź: — Ewuniu, ja nie prosiłam, to on sam daje. Nie moja wina. — Mówiła tak niewinnie, iż zaczęłam wątpić — może rzeczywiście robię z igły widły?

Ale ta sytuacja nie daje mi spokoju. Kocham Krzysztofa, szanuję jego matkę, ale nie chcę tajemnic w naszej rodzinie. Umówiliśmy się, iż teraz będziemy omawiać wszystkie wydatki, także pomoc rodzicom. On obiecał być otwarty, a ja — nie gderać o byle co. Ale w sercu został osad. Patrzę na Janinę, gdy przychodzi do nas, i myślę: czy jest ze mną szczera? I czy jeszcze kiedyś będę ufać Krzysztofowi tak jak przedtem?

Ta historia nauczyła mnie, iż choćby w kochającej rodzinie mogą być niedomówienia. Chcę, żeby nasz dom był miejscem, gdzie wszyscy są ze sobą uczciwi. Może z czasem znajdziemy złoty środek, a ja przestanę podejrzewać teściową o przekręty, a Krzysztof — bać się moich reakcji. Na razie uczę się mówić o uczuciach i mam nadzieję, iż dzięki temu zbliżymy się do siebie — mimo tych wszystkich złotówek w kieszeni płaszcza.

Idź do oryginalnego materiału