„Wypuście go”: po prostu się zgodziłam…

newsempire24.com 1 tydzień temu

Dzisiaj znów to samo…

– A ty gdzie się wybierasz? – zapytała cicho Joanna, patrząc, jak mąż zarzuca czystą koszulę.

– No, z chłopakami umówiłem się. Piwko, gadanie – odparł Damian, choćby na nią nie spojrzawszy.

– A ze mną to kiedy zamierzasz spędzić czas? – Spróbowała się uśmiechnąć, ale wyszło gorzko.

– Przecież ty wciąż w pracy! Skąd miałem wiedzieć, iż dziś nagle wcześniej skończysz?

Pytanie niby logiczne. Tylko iż tych „logicznych” wymówek było już za wiele. A Joanna była zmęczona. Zmęczona bycią tą, która wszystko rozumie, wybacza i płaci.

Kiedyś myślała, iż znalazła tego jedynego. Damian był troskliwy, skromny, trochę młodszy – ale czy wiek ma znaczenie, gdy dusze się spotykają? Poznali się dzięki znajomym mamy, wzięli ślub, zamieszkali w jej przestronnym mieszkaniu w Warszawie. On pracował… tak sobie. Ale jej wystarczało. Na oboje.

Pierwsze ostrzeżenia pojawiły się po roku. Romans, potem drugi, trzeci. Przeprosiny, łzy, obietnice. A za tym – zakupy. Konsola, komputer, nowy telefon… Teraz – samochód.

– Joasiu, no przecież będzie wygodnie! Będę cię odbierał z pracy, dziecko do przedszkola woził… – marzył Damian.

– Najpierw zacznij w ogóle w domu bywać – odcięła. Ale nawyk wybaczania okazał się silniejszy.

Aż pewnego niedzielnego ranka zadzwonił telefon.

– Halo, proszę puścić Damiana! – rozległ się młody głos.

– Przepraszam, kto mówi?

– My się kochamy! A pani… pani tylko przeszkadza!

Joanna słuchała w milczeniu.

– Pewna, iż wasze uczucie jest warte więcej niż pieniądze? – w końcu zapytała.

– Oczywiście!

– No to sprawdzimy.

– Co?

– Zabieraj go. Na zawsze.

Odłożyła słuchawkę i spokojnie spakowała jego rzeczy do walizki.

Dziesięć minut później Damian wrócił. Zatrzymał się w drzwiach, wpatrując się w walizkę.

– My… gdzieś jedziemy?

– Ty – tak. Gdzie chcesz.

– O co chodzi?

– Właśnie o to. Rozwodzimy się.

– Przez jakąś głupią lalę? Żartowałem, Joanna! Myśmy chcieli założyć rodzinę! Samochód!

– Tak. Teraz sama kupię samochód. Sama zrobię prawo jazdy. I dziecko – też bez ciebie, jeżeli zechcę. Dziękuję za motywację.

Próbował się kłócić. Błagać. Manipulować. Ale Joanna była spokojna.

Rok później wysiadła ze swojego nowego auta na parkingu galerii handlowej. Prawo jazdy w portfelu, pewne spojrzenie, lekki uśmiech. I nowa sukienka, którą uwielbiał jej obecny wybranek – dojrzały, pewny siebie, bez pretensji.

Zauważyła Damiana w oddali, na chwilę zatrzymała wzrok.

– Kupiłaś tę samą? Ale… ja chciałem czarną.

– A ja czerw– A ja wolę czerwoną – odpowiedziała i odeszła, nie oglądając się za siebie.

Idź do oryginalnego materiału