Wypuśćcie Go: Ja Po Prostu Zgodziłam Się…

newsempire24.com 17 godzin temu

Ogarnijcie to – “Puśćcie Darka!” – po prostu się zgodziłam…

– Gdzie to się wybierasz? – spokojnie zapytała Kinga, patrząc, jak mąż wciąga świeżą koszulę.

– No, z chłopakami się umówiłem. Piwko, pogadamy – odparł Darek, choćby na nią nie patrząc.

– A ze mną to w ogóle kiedyś planujesz czas spędzić? – Kinga próbowała się uśmiechnąć, ale wyglądało to raczej gorzko.

– No bo ty ciągle w pracy! Skąd miałem wiedzieć, iż dzisiaj nagle wcześniej skończysz?

Pytanie niby logiczne. Tyle iż tych “logicznych” wymówek było już za dużo. A Kinga miała dość. Dość bycia tą, która wszystko rozumie, wybacza i płaci.

Kiedyś myślała, iż znalazła swojego człowieka. Darek był troskliwy, skromny, trochę młodszy – ale czy wiek ma znaczenie, gdy dusze się zgadzają? Poznali się przez znajome mamy, wzięli ślub, zamieszkali w jej przestronnym mieszkaniu. On pracował… tak sobie. Ale jej starczało. Dla dwojga.

Pierwsze ostrzeżenie przyszło po roku. Romans, potem drugi, trzeci. Przeprosiny, łzy, obietnice. A za tym – zakupy. Konsola, komputer, nowy telefon… Teraz – samochód.

– Kinga, no przecież to wygodne! Będę cię woził z pracy, dziecko do przedszkola… – marzył Darek.

– Najpierw pojawiaj się w domu – odcięła. Ale nawyk wybaczania był silniejszy.

A potem był ten jeden telefon. W niedzielny poranek.

– Halo, puśćcie Darka! – rozległ się głos młodej dziewczyny.

– Przepraszam, kto mówi?

– My się kochamy! A ty… ty tylko przeszkadzasz!

Kinga słuchała w milczeniu.

– Na pewno to uczucie jest warte więcej niż pieniądze? – w końcu spytała.

– Oczywiście!

– No to sprawdzimy?

– Co masz na myśli?

– Zabierzcie go. Na zawsze.

Odłożyła słuchawkę i spokojnie spakowała jego rzeczy do walizki.

Dziesięć minut później Darek wrócił. Zatrzymał się w drzwiach, gapiąc się na walizkę.

– My… jedziemy gdzieś?

– Ty – tak. Gdzie chcesz.

– Co masz na myśli?

– Wprost. Rozwodzimy się.

– Przez jakąś głupią lalę? Żartowałem, Kinga! Myśmy przecież chcieli rodzinę! Samochód!

– Tak. Teraz sama kupię samochód. Sama zrobię prawo jazdy. I dziecko – też bez ciebie, jeżeli zechcę. Dzięki za motywację.

Próbował się kłócić. Nakłaniać. Manipulować. Ale Kinga była spokojna.

Rok później wysiadła ze swojego nowego auta na parkingu galerii handlowej. Prawo jazdy, pewne spojrzenie, lekki uśmiech. I nowa sukienka, którą uwielbiał jej obecny wybranek – dojrzały, pewny, bez fochów.

Zauważyła Darka w oddali. Na chwilę zatrzymała wzrok.

– Kupiłaś tę samą? Ale… ja chciałem czarną.

– A ja – czerwoną. I to ją mam.

Poszła dalej, zostawiając go w cieniu. Bez słów. Bez żalu. Bez niego.

Idź do oryginalnego materiału