Wyprowadzam się. Klucze do twojego mieszkania zostawię pod wycieraczką” – napisał mąż

newsempire24.com 1 dzień temu

Wyprowadzam się. Klucze od twojego mieszkania zostawię pod wycieraczką napisał mąż.

Znowu to samo, Małgorzato! Ile można? Każdy grosz się liczy, a ty nowe palto chcesz. Stare zupełnie się rozpadło?

Piotrze, nie rozpadło się, po prostu jest stare! Siedem lat ma. Siedem! Wyglądam w nim jak straszydło. Wszyscy w pracy odnowili garderobę po kilka razy, a ja jak z poprzedniej epoki. Czy nie zasłużyłam na jedno głupie palto?

Zasłużyłaś, oczywiście, iż zasłużyłaś! Piotr rozłożył ręce, a na jego twarzy pojawił się znany już grymas irytacji. Ale nie teraz. Wiesz, iż mam istotny projekt, wszystkie pieniądze są w obrocie. Jak dokończę transakcję kupimy ci choćby futro. A na razie poczekaj.

Czekam już dwadzieścia lat, Piotrze. Całe życie czekam. Najpierw, aż skończysz studia. Potem, aż uzbieramy na pierwsze auto. Potem na to mieszkanie, a adekwatnie na jego remont, bo dostałam je od rodziców. Zawsze jest coś ważniejszego niż ja.

Małgorzata zdziwiła się własnym słowom. Zwykle milczała, połykała urazę i szła do kuchni zaparzyć herbatę, żeby się uspokoić. Ale tego dnia coś w niej pękło. Nagromadziło się. Zmęczonym wzrokiem patrzyła na męża kiedyś ukochanego, bliskiego, a teraz niemal obcego człowieka z wiecznie niezadowoloną miną i zgaszonymi oczami.

Zaczyna się syknął, ściągając z wieszaka kurtkę. Koncert życzeń. Wszystko, nie mogę tego słuchać. Muszę na spotkanie.

Jakie spotkanie o dziewiątej wieczorem? cicho zapytała Małgorzata, choć znała odpowiedź. Te spotkania stały się zbyt częste w ostatnich miesiącach.

Biznesowe, Małgorzato, biznesowe! Nie każdy może w bibliotece do szóstej oddychać kurzem. Są ludzie, którzy pracują, żeby tacy jak ty mogli marzyć o płaszczu.

Trzasnął drzwiami tak, iż zadzwoniły szyby w starej witrynce. Małgorzata drgnęła i stała dalej w przedpokoju. Cisza, która nastała po jego wyjściu, była przytłaczająca, gęsta jak kisiel. Powoli podeszła do kuchni, automatycznie nastawiła czajnik. Dłonie się trzęsły. Nie ze złości, ale z jakiejś ssącej pustki w środku. Wiedziała, iż nie był na spotkaniu. Wiedziała, iż była inna młodsza, zadbana, z jego pracy. Nie chciała w to wierzyć, odpychała te myśli, ale wracały jak natrętne muchy.

Telefon w kieszeni szlafroka zadrżał. Pewnie przeprasza, jak zwykle. Zaraz napisze coś w stylu: Przepraszam, wybuchnąłem. Wrócę pogadamy. Małgorzata wyjęła telefon. Wiadomość od Piotra. Ale słowa były zupełnie inne.

Wyprowadzam się. Klucze od twojego mieszkania zostawię pod wycieraczką.

Tylko osiem słów. Krótkich, urywanych, jak uderzenia siekierą. Małgorzata przeczytała je raz, drugi, trzeci. Litery tańczyły przed oczami, nie układając się w sens. To niemożliwe. To jakiś okrutny żart. Nie mógł tak postąpić. Po dwudziestu latach małżeństwa. Po prostu wyjść, wysyłając SMS-a.

Pobiegła do sypialni. Otworzyła szafę. Jego część była prawie pusta. Zniknęły najlepsze garnitury, koszule, swetry. Na półce samotnie leżał zapomniany krawat. Na szafce nocnej nie było jego zegarka ani ładowarki. Zebrał się wcześniej. Ta awantura o płaszcz była tylko pretekstem. Wygodnym powodem, by wyjść.

Nogi się ugięły i Małgorzata osunęła się na łóżko. Brakowało tchu. Patrzyła na puste miejsce w szafie i nie mogła uwierzyć. Dwadzieścia lat. Całe jej dorosłe życie. Poznali się na studiach, pobrali zaraz po dyplomach. Mieszkali w tym samym mieszkaniu, które dostała od rodziców. Razem kleili tapety, wybierali meble, marzyli o dzieciach, które nigdy nie przyszły. Ona pracowała w bibliotece, on budował swój mały biznes. Życie nie było usłane różami, ale było ich wspólne. A teraz po prostu to wszystko przekreślił jednym SMS-em.

Pierwsza zadzwoniła do Ewy, swojej jedynej bliskiej przyjaciółki.

Ewo on odszedł wyszeptała do słuchawki, ledwie powstrzymując łkanie.

Kto odszedł? Gdzie? nie zrozumiała senna Ewa. Małgosia, o co ci chodzi?

Piotr. Odszedł. Na dobre. Napisał, iż się wyprowadza.

W słuchawce zapadła na chwilę cisza.

Co za ch! w końcu wykrzyknęła Ewa swoim donośnym głosem. Mówiłam ci, iż te jego «nocne narady» źle się skończą! Spokojnie. Wróci. Otrząśnie się i wróci, gdzie on pójdzie?

Nie, Ewo. Zabrał rzeczy.

Wszystkie?

Prawie. Napisał, iż klucze zostawi pod wycieraczką.

Ach, ten! Ewa szukała słów. Słuchaj, siedź w domu, nigdzie nie wychodź. Zaraz przyjadę. Kup wina. Albo lepiej wódki. Wyleczymy twoje złamane serce.

Ewa przyjechała po czterdziestu minutach z torbą zakupów i butelką koniaku. Stanowczo przeszła do kuchni, wyłożyła na stół ser, wędlinę, cytrynę.

No, opowiadaj. O co się pokłóciliście?

Małgorzata, już trochę ogarnięta, opowiedziała o płaszczu, o jego wiecznym rozdrażnieniu, o chłodzie w relacjach ostatnich miesięcy.

Jasne skinęła Ewa, nalewając koniak do kieliszków. Znalazł sobie młodą i uznał, iż teraz jest macho. A ty ze swoim płaszczem nie pasujesz do jego nowego, błyszczącego życia. Typowe. Faceci w jego wieku tracą głowę. Kryzys wieku średniego, żeby ich.

Wypili. Koniak sparzył gardło, a po ciele rozlało się ciepło.

Co mam teraz zrobić, Ewo? Jak żyć?

Żyć, Małgosiu, żyć! Po pierwsze, wymień zamek. Natychmiast. Jutro zadzwoń po majstra. Po drugie, wnioskuj o rozwód i podział majątku. On miał tam jakąś firmę, prawda?

Miał ma. Małą, montuje okna. Ale wszystko na niego. I auto też.

No to świetnie. Połowa jest twoja z

Idź do oryginalnego materiału