„Wynoś się z mojego mieszkania i natychmiast!” – nie mogę dłużej znosić siostry i jej dzieci

polregion.pl 1 tydzień temu

„Krystyna, wynoś się z mojego mieszkania i to natychmiast!” — nie mogłam już dłużej znieść siostry i jej dzieci.

W małym miasteczku pod Radomiem, gdzie poranny gwar targowiska miesza się z zapachem świeżego chleba, moje życie w wieku czterdziestu lat zmieniło się w chaos przez siostrę. Nazywam się Elżbieta i mieszkam sama w swoim dwupokojowym mieszkaniu, które z trudem spłaciłam po rozwodzie. ale moja młodsza siostra Krystyna, jej trzech synów i jej lekkomyślność doprowadziły mnie do kresu wytrzymałości. Wczoraj krzyknęłam do niej z progu: „Wynoś się z mojego mieszkania i to natychmiast!” — i teraz nie wiem, czy postąpiłam słusznie, ale dłużej nie miałam siły.

Siostra, która była bliska

Krystyna jest ode mnie pięć lat młodsza. Zawsze byłyśmy blisko, mimo różnych charakterów. Ja — zorganizowana, pracowita, całe życie ciągnęłam wszystko na własnych barkach. Krystyna — lekkoduszna, wiecznie w poszukiwaniu „lepszego życia”. Ma trzech synów od różnych mężczyzn: Dominik ma 12 lat, Bartek 8, a Wojtek 5. Mieszka w wynajmowanym pokoju, żyje od przypadku do przypadku, a ja zawsze jej pomagałam — pieniędzmi, jedzeniem, ubraniami dla dzieci. Gdy poprosiła, by zamieszkała u mnie „na kilka tygodni”, nie potrafiłam odmówić. A było to trzy miesiące temu.

Moje mieszkanie — moja przystań. Po rozwodzie włożyłam w nie wszystko: remont, meble, stworzyłam w nim swój azyl. Pracuję jako recepcjonistka w hotelu, a moje życie to porządek i stabilność. ale gdy wprowadziła się Krystyna z dziećmi, mój dom zamienił się w istny młyn. Jej synowie biegają po korytarzu, wrzeszczą, niszczą rzeczy, brudzą ściany. A Krystyna, zamiast ich wychowywać, siedzi w telefonie lub wychodzi „na chwilę”, zostawiając ich pod moją opieką.

Chaos, który zniszczył mój dom

Od pierwszego dnia wiedziałam, iż to błąd. Dominik, najstarszy, zachowuje się arogancko, Bartek porysował tapetę, a Wojtek rozlewa herbatę po stole. Nie słuchają ani Krystyny, ani mnie — jakby przywykli, iż ich matka ciągnie ich od jednego „wujka” do drugiego, a mój dom to tylko kolejny przystanek. Krystyna nie sprząta po dzieciach, nie gotuje, nie pomaga. „Elżbieto, jesteś sama, nie będzie ci ciężko” — mówi, a ja dławię się jej bezczelnością.

Moje mieszkanie stało się jak akademik. Brudne talerze w zlewie, porozrzucane zabawki, plamy na kanapie. Wracam z pracy i zamiast odpocząć, muszę zmywać podłogę, gotować obiad dla pięciu osób i uspokajać dzieci. Krystyna albo śpi, albo gada z koleżankami. Gdy proszę ją o pomoc, przewraca oczami: „Oj, Elżbieto, nie zaczynaj, i tak jestem zmęczona”. Zmęczona? Czym? Tym, iż żyje na mój koszt?

Ostatnia kropla

Wczoraj wróciłam do domu i nie poznałam własnego mieszkania. Po korytarzu pędzili jej synowie, jeden o mało nie przewrócił mnie. W kuchni — stos naczyń, w salonie — sok rozlany na dywanie. Krystyna siedziała na kanapie, przeglądając telefon. Wybuchłam: „Krystyna, wynoś się z mojego mieszkania i to natychmiast!” Spojrzała na mnie jak na wariatkę: „Ty to na serio? Gdzie ja pójdę z dziećmi?” Odpowiedziałam, iż to nie mój problem, choć w środku cała drżałam. Jej dzieci zastygły, patrząc na nas, i zrobiło mi się ich żal, ale więcej już nie zniosę.

Dałam jej tydzień na znalezienie innego miejsca. Zaczęła płakać, iż jestem okrutna, iż porzucam własną siostrę. Ale gdzie była jej troska, gdy niszczyła mój dom? Gdzie była wdzięczność za wszystko, co dla niej zrobiłam? Moje przyjaciółki mówią: „Elżbieto, masz rację, dość już ich utrzymywania”. Ale mama, gdy dowiedziała się o kłótni, dzwoni i błaga: „Nie wyrzucaj Krystyny, przecież jest z dziećmi”. A co ze mną? Czy ja nie zasługuję na spokój?

Strach i determinacja

Boję się, iż postąpiłam zbyt ostro. Krystyna z dziećmi jest w trudnej sytuacji i czuję wyrzuty sumienia, zwłaszcza wobec siostrzeńców. Ale nie mogę poświęcać siebie dla jej nieodpowiedzialności. Mój dom to wszystko, co mam, i nie chcę, by stał się schronieniem dla jej chaosu. Zaproponowałam pomoc w znalezieniu mieszkania, ale odrzuciła: „Po prostu chcesz się nas pozbyć”. Może i tak. I nie widzę w tym nic złego.

Nie wiem, jak potoczą się te dni. Czy mama mi wybaczy? Czy Krystyna zrozumie, iż sama jest sobie winna? A może zostanę „złą siostrą”, która wyrzuciła rodzinę na bruk? Ale jedno wiem na pewno: mam dość bycia ich wybawcą. W wieku czterdziestu lat chcę żyć w swoim domu, gdzie panuje porządek, gdzie mogę odetchnąć, gdzie nikt nie przekracza moich granic.

Moje wołanie o wolność

Ta historia to moje wołanie o prawo do własnego życia. Krystyna może i kocha swoje dzieci, ale jej lekkomyślność niszczy mój świat. Jej synowie może i nie są winni, ale ja nie mogę być ich matką. W wieku czterdziestu lat chcę odzyskać swój dom, swój spokój, swoją godność. Niech to będzie bolesne, ale nie ustąpię. Jestem Elżbieta i wybieram siebie — choćby jeżeli to złamie serce mojej siostrze.

Idź do oryginalnego materiału