Zakochany od dzieciństwa
Zachary, znowu wróciłeś ze szkoły w podartych spodniach! strofowała syna matka. Znowu się biłeś, pewnie z Mikołajem, co? Ile można się wadzić, przecież jesteście w jednej klasie.
Tak, mamo, znowu z Mikołajem, ale tym razem wygrałem odpowiedział dumnie chłopak. A tak w ogóle, to on zaczął. Mówił, iż Kinga przyjaźni się tylko z nim. Zobaczymy jeszcze pogroził pięścią w stronę okna trzynastolatek.
Tym razem Mikołaj dostał solidnie, chociaż wcześniej to on poturbował Zacharego podłożył mu nogę podstępnie, a gdy ten się przewrócił, rzucił się na niego. Od dzieciństwa chłopaki rywalizowali o względy Kingi, najładniejszej dziewczyny w klasie. Tego dnia i ona wróciła ze szkoły zirytowana. Na pytanie matki odparła:
Zachary znowu się pobił z Mikołajem, i teraz Mikołaj ma siniaka pod okiem. A Zachary podarł spodnie na kolanie dostanie od mamy, i słusznie! Po co on ciągle zaczepia Mikołaja? I dlaczego Mikołaj musi z nim walczyć, żeby mnie zostawił w spokoju? Nie lubię Zacharego
Córko, tak już w życiu bywa było, jest i będzie. Dla dziewczyny zawsze przychodzi moment wyboru. A chłopcy często załatwiają sprawy pięściami mówiła matka, ale w głębi duszy martwiła się, iż Kinga niedługo dorośnie i naprawdę będzie musiała zdecydować.
Mamo, nie lubię Zacharego, już mu tysiąc razy mówiłam! Ten okularnik mi się nie podoba. Mikołaj jest lepszy szybszy i przystojniejszy. Nigdy nie polubię Zacharego, nigdy!
Oj, córeczko, nigdy nie mów »nigdy«. Nie wiesz, co życie jeszcze przyniesie. Czasem zaskakuje tak, iż »matko jedyna«. I kto wie, jaka cię czeka droga Bóg jeden wie. westchnęła matka.
Ale co ma tu do rzeczy los? Po prostu wolę Mikołaja niż Zacharego, czy to takie trudne zrozumieć? denerwowała się Kinga, ale matka myślała już o czymś innym.
Nadeszło zakończenie szkoły. Kinga wciąż trzymała się Mikołaja, a Zachary cierpiał w milczeniu. Wiedział, iż wyglądem nie dorównuje rywalowi, ale już się nie bili i tak wszystko było jasne. Czasem się kłócili, ale bez rękoczynów.
Wieczorami Kinga i Mikołaj spacerowali i marzyli.
Wiesz, Mikołaj, chcę dużą rodzinę. Jak się pobierzemy, kupimy wielki okrągły stół, żeby wszyscy się przy nim zmieścili. A ja będę uczyć w szkole wiesz, iż chcę iść na pedagogikę. Latem pojedziemy całą rodziną nad morze mówiła Kinga, opierając głowę na jego ramieniu.
Mikołaj słuchał w milczeniu, ale nie do końca się zgadzał.
Kinga, duża rodzina to fajnie, ale wtedy będę musiał harować dzień i noc, żeby was utrzymać uśmiechnął się. A gdzie wtedy czas na morze?
Przecież ja też będę pracować, pomagać, zarabiać. Razem damy radę przekonywała go poważnie.
Co ty pleciesz? Ty będziesz w domu, zajmować się dziećmi i czekać na mnie z obiadem oświadczył stanowczo.
Dlaczego niby w domu? zdziwiła się.
Bo kobieta ma siedzieć w domu. Mężczyzna to głowa rodziny, pamiętaj. Jak powie, tak będzie.
Kinga nie podobała się ta rozmowa. Bała się kłótni, więc machnęła ręką i poszła do domu. Mikołaj drapał się po głowie i myślał: *Co ja takiego powiedziałem?*
Pod jej domem czekał Zachary z czerwoną różą.
Cześć, to dla ciebie.
Kinga prychnęła była w złym humorze.
Zachary, znowu ty! Czego chcesz? Dlaczego za mną łazisz? Zostaw mnie wreszcie. Przecież wiesz, iż wybrałam Mikołaja.
Bo bardzo mi się podobasz, tak samo jak jemu. Weź różę. Ale dziewczyna odeszła bez słowa.
Nazajutrz znalazła różę na parapecie. Choć była zła, wzięła ją do ręki.
Jaka piękna choćby nie zwiędła pomyślała.
Potem Zachary już się do niej nie zbliżał, ale czasem zostawiał różę wieczorem. A rano Kinga znajdowała ją i wiedziała, od kogo jest. Nie podobał jej się ten wysoki okularnik, ale gdy widziała kwiat, czuła, iż miło być tak romantycznie kochaną.
Po szkole Kinga i Mikołaj wzięli ślub. Ona zaczęła studia zaoczne, on czekał na powołanie do wojska. Na weselu gości było niewielu. Zachary też przyszedł siedział na końcu stołu, patrzył na Kingę, wznosił toast, ale nie pił. Pod koniec wyszedł niezauważony. Wyjechał do innego miasta na studia.
Życie rozrzuciło trójkę przyjaciół. niedługo Mikołaja powołano do wojska.
Mikołaj, jak ja bez ciebie wytrzymam płakała Kinga.
Nic się nie martw, wrócę gwałtownie pocieszał ją, głaszcząc po ramieniu.
Czas leciał, Kinga zdążyła trzy razy pojechać na sesję, a Mikołaj wrócił. Ich miłość znów rozkwitła. Wydawało się, iż nie ma szczęśliwszej rodziny.
Urodził im się syn, Bartek, a Kinga marzyła jeszcze o córce. Mikołaj był dobrym mężem i troskliwym ojcem. Wszyscy to widzieli niektórzy choćby jej zazdrościli.
Ale dobre rzeczy się kończą. Pewnego dnia Kinga z niepokojem witała męża z pracy, sprawdzając, czy jest trzeźwy. Po trzech latach małżeństwa coś się w Mikołaju zmieniło. Albo po prostu pokazał, jaki był naprawdę. Tamten ukochany Mikołaj zniknął. Ich szczęście przepadło, a on zaczął krzyczeć:
Zamknij wreszcie tego bachora! Jak on drze się, to mnie wyprowadza z równowagi! Jak nie przestanie, wyjdę. Mam dość pracy, a tu jeszcze on! Po co mi takie życie?!
Zaczął wychodzić do matki, ale wracał po kilku dniach. Kinga nie rozumiała:
*Co się z nim stało