W minione lato udało mi się zrobić dwie sesje brzuszkowe, a zaczęłam od tej wyjątkowej bo mojej kuzynki. Oczywiście nie tylko jej, ale również jej męża oraz małej istotki - Anastazji, która wtedy w najlepsze przesiadywała sobie jeszcze w brzuchu. W jedno piękne, ciepłe, słoneczne czerwcowe popołudnie udaliśmy się w ulubione pobliskie miejsca, z dala od zgiełku, z samą naturą dookoła. Choć w głowie już długo przed sesją rodził się pomysł zdjęć, to jak to zwykle u nas bywa, sesja zarysowała się w trakcie sama. Nie od dziś wiemy, iż spontaniczne pomysły czy przypadkowe ujęcia czasem wychodzą najlepiej. I tak też było w tym przypadku. Przechadzaliśmy się po okolicy, zatrzymując co chwilę na kilka ujęć, raz robiąc krótsze, raz dłuższe przystanki. Zaczęliśmy od polnych i łąkowych dróżek, kończąc na polach zbożowych. Sesja ta nie była męcząca, wymagająca wysiłku, skupiania się i pracy nad pozami. Była przede wszystkim przyjemną formą spędzenia czasu, spacerem, okazją do plotek i rozmów, a także chwilą relaksu i odcięcia się od codzienności. To było naprawdę udane popołudnie, a potem też i wieczór, bo czekaliśmy jak najdłużej na zachodzące już lekko słońce...

To co uwielbiam w tych zdjęciach to spontaniczność, radość, uśmiech i żywe kolory. Te zdjęcia po prostu tętnią życiem i miłością, a o to właśnie nam chodziło kiedy nad nimi pracowaliśmy. Znam gust kuzynki, wiem jaka kolorystyka zdjęć jej się podoba, a iż jest zbliżona do mojej, dogadałyśmy się idealnie - wyszła zatem nasza ulubiona tęcza. Zdjęcia miały pachnieć słońcem, latem i wakacjami, ale również zbliżającą się euforią z powodu narodzin tego cudownego okruszka. Nastusia teraz jest już z nami i mam nadzieję, iż kiedy dorośnie i obejrzy te zdjęcia, stwierdzi, iż jej ciotka wykonała dobrą robotę! :D














Mam nadzieję, iż przyjemnie Wam się oglądało ten wpis i zdjęcia! :) Dajcie znać co sądzicie - chętnie poczytam Wasze opinie! A tymczasem życzę Wam udanego początku września! I do następnego! :)
