— Mamo, przestań już! — Jakub ostro odwrócił się od okna, w którym śledził przejeżdżające samochody. — Ile można to samo powtarzać? Sto razy ci tłumaczyłem!
— Tłumaczyłeś?! — załamała ręce Halina Nowak. — Co ty mi tłumaczyłeś?! Że rzucasz nas dla jakiejś obcej kobiety z dziećmi?!
— Ona nie jest obca! Agnieszka to moja żona! — syn zacisnął pięści, głos mu drżał z gniewu. — I dzieci też teraz moje! Rozumiesz? Moje!
Kasia cicho siedziała przy kuchennym stole, kręciła w dłoniach łyżeczkę do herbaty. Łzy kapały jej do wystygłej herbaty. Nie płakała — łzy płynęły same, jak deszcz za oknem.
— Twoje?! — zaśmiała się matka, a śmiech brzmiał straszniej niż krzyk. — Oszalałeś! Masz rodzinną siostrę, która po wypadku ledwo chodzi! Masz matkę matkę, która życie tobie poświęciła! A ty… ty odchodzisz do obcych!
Jakub usiadł na skraju kanapy, przetarł dłonią twarz. Zmęczyły go te rozmowy, aż skronie bolały.
— Mamo, spróbuj zrozumieć. Jestem dorosłym mężczyzną, mam trzydzieści dwa lata. Mam prawo do własnego życia.
— Własnego życia? — Halina usiadła naprzeciw syna, objęła jego dłonie. — Jakubku, kochanie, jakie życie z rozwódką i dwójką obcych dzieci? Jesteś młody, przystojny, masz dobrą pracę. Znajdziesz młodszą dziewczynę, urodzicie swoje…
— Nie chcę innych dzieci! — wyrwał dłonie z matczynego uścisku. — Maksym i Daria — oni już są moi. Maksym wczoraj nazwał mnie tatą. Słyszysz? Pierwszy raz w życiu ktoś nazwał mnie tatą!
Kasia szepnęła, wstała od stołu. Kulejąc, podeszła do brata.
— Jakub, a co ze mną? — głos miała cichy, złamany. — Wiesz, iż bez ciebie zginę. Po wypadku tylko na ciebie liczę. Mama na emeryturze, nie ma pieniędzy. Kto mi pomoże, jeżeli nie ty?
Braterski uścisk. Jakub przytulił siostrę, pogłaskał po włosach.
— Kasiu, przecież nie umieram. Tylko będę mieszkał osobno. Pomogę, oczywiście. Ale mam teraz własną rodzinę.
— Własna rodzina była zawsze z nami! — wybuchnęła Halina. — My jesteśmy twoją rodziną! Prawdziwą!
— Agnieszka jest w ciąży — cicho r
Hanna Nowak milczała długo, odwrócona do okna, nim cicho odparła “Dobrze Bartku, zobaczymy jutro”, ale w kąciku jej oka, z trudem powstrzymywana, migotała łza, a w zaciśniętej dłoni drżał cień dawnych obaw.