Wybrał karierę zamiast miłości

twojacena.pl 2 godzin temu

**Dziennik, 12 maja**

Ty ty Nie wierzę własnym uszom! Jak można być takim głupcem! Twoja przeklęta praca, twoje wieczne telefony, twoje ciągłe wyjazdy! Hanka strąciła ze stołu filiżankę, która rozprysła się o ścianę, zostawiając plamy kawy niczym fajerwerki.

Przestań się drzeć jak mała dziewczynka! Jacek choćby nie podniósł głosu, a to doprowadzało ją do białej gorączki. W środku kipiała, a on stał jak posąg. Nie mogę odwołać tego wyjazdu, zrozum wreszcie. To sprawa awansu.

Awansu?! zakrztusiła się ze złości. Twoje awanse zawsze, ale to zawsze były ważniejsze od nas! Pamiętasz, jak ominąłeś obronę Magdy? choćby nie zadzwoniłeś w naszą rocznicę, choć przypominałam tydzień wcześniej! A teraz to! Mikołaj ma operację za dwa dni, a ciebie niesie do tego Gdańska!

Do Warszawy poprawił automatycznie i natychmiast pożałował słów.

A choćby na Księżyc! Hanka zamachała rękami jak wiatrak. Nie będziesz przy swoim synu, gdy będą podawać narkozę! Gdy będzie przerażony, gdy ja wpadnę w histerię! A wszystko przez jakieś twoje durne papiery z podpisem!

Jacek gwizdnął przez zęby i przetarł twarz. Podkrążone oczy, niesforny zarost, ale wzrok uparty, jak zwykle.

To głupie, ale ten kontrakt To szansa na stanowisko dyrektora finansowego, nie rozumiesz? Dążyłem do tego dwadzieścia lat, całe życie. Zresztą, to rutynowa operacja, po co ta panika? Migdały, nie rak mózgu.

Tak, jasne! A jeżeli coś pójdzie nie tak?! Hanka wbiła paznokcie w dłonie. Co wtedy zrobimy, co?!

Nic się nie stanie machnął ręką. Rozmawiałem z lekarzem.

A jeżeli jednak?! jej głos przeszedł w piski.

Usiądź wreszcie! warknął. W razie czego wsiadam w samolot i wracam, pierwszym lotem! Jak wtedy, gdy Magdzie wycinali wyrostek, pamiętasz?

Pamiętam! syknęła. Przypełzałeś osiem godzin po wszystkim! Lekarze dawno poszli do domu, a ty schodzisz z trapu, bohater!

Jacek tylko potrząsnął głową.

Mam się rozdwoić? Haruję jak wół, żebyście mieli wszystko. Zapomniałaś, jak marudziłaś o nowym mieszkaniu? Za ciasno, sąsiedzi hałasują, do metra daleko

Wolałabym mieszkać w starej kamienicy! wybuchnęła. Ale z mężem i ojcem, który choć czasem widzi dzieci, a nie tylko w niedzielę po obiedzie!

Jacek zwalił się na krzesło jak worek ziemniaków.

Słuchaj, umawialiśmy się, nie? Ty w domu, dzieci, ogarniasz. Ja zarabiam. Co się zmieniło?

Hanka otworzyła usta, by cisnąć w niego kolejnymi oskarżeniami, gdy drzwi wejściowe się otwarły, a z przedpokoju dobiegł gwar dzieci i terkot walących się plecaków.

Pogadamy później mruknęła i wybiegła z kuchni, w ostatniej chwili przypinając sztuczny uśmiech.

Wieczorem dzieci już spały. Hanka siedziała w kuchni, bezmyślnie przewijając telefon. Nie płakała czuła tylko pustkę. Dwadzieścia dwa lata małżeństwa, a ich relacje przypominały księgową tabelę: przychody, koszta, aktywa, pasywa. Kiedy to wszystko stało się tak skomplikowane?

Jacek wszedł do kuchni i usiadł naprzeciw.

Kawy? spytała, nie patrząc.

Proszę. Haniu, musimy porozmawiać.

O czym? wstała, włączając czajnik. Wszystko jasne. Lecisz pojutrze. Ja z Mikołajem jedziemy do szpitala same.

Słuchaj położył dłonie na jej ramionach. To dla mnie ważne.

Ważniejsze niż my? odwróciła się. W jego oczach zobaczyła tylko zmęczenie i rozczarowanie.

Robię to dla was szepnął.

Nie, Jacku pokręciła głową. Dla siebie. Dla swojej kariery, ambicji. My dawno jesteśmy na drugim planie.

Nieprawda zaprotestował słabo.

Prawda. Wiesz, co Mikołaj powiedział o operacji? Dobrze, iż w czasie taty wyjazdu, nie będzie się stresował przez pracę. Jedenaście lat ma, a już się dostosowuje.

Jacek milczał.

A Magda wczoraj spytała, czy przyjedziesz na jej obronę. Nie dlatego, iż chce cię tam widzieć, ale boi się, iż znów będziesz zajęty.

Postaram się bąknął.

Postaram się powtórzyła. Zawsze to postaram się. Wiesz, kiedy zrozumiałam, iż wybrałeś pracę, a nie mnie? Gdy poroniłam. Pamiętasz? Przyleciałeś po dwóch dniach, gdy już mnie wypisali.

Były negocjacje w Chinach zaczął.

Właśnie skinęła głową. Były negocjacje. A ja straciłam dziecko, sama.

Zamilkli. Za oknem szum samochodów, w domu tylko tykanie zegara.

Zmienię bilet powiedział w końcu Jacek. Odwiozę Mikołaja do szpitala.

To nic nie naprawi odparła smutno.

Wiem. Ale to początek. Nie chcę was stracić.

Może już prawie straciłeś szepnęła.

Korytarz szpitalny wypełniał gwar. Hanka siedziała na twardym krześle, nerwowo kręcąc paskiem torebki. Mikołaj był na sali ponad godzinę, choć operacja miała trwać czterdzieści minut. Obok Magda wpatrywała się w telefon, ale co chwilę zerkała na drzwi.

Gdzie tata? spytała.

Wiesz, w delegacji. Miał zadzwonić.

Jak zwykle mruknęła córka.

Wtedy wyszedł chirurg.

Wszystko w porządku. Chłopiec w reanimacji, za godzinę wizyta.

Hanka poczuła ulgę.

Zadzwonimy do taty powiedziała Magda.

Hanka wybrała numer, ale trafiła na pocztę. Wysłała SMS: Operacja się udała. Mikołaj w reanimacji, wszystko w porządku.

Odpowiedź przyszła po pół godzinie, gdy siedziały w szpitalnym bufecie.

Mamo, rozwodzicie się? spytała nagle Magda.

Hanka zakrztusiła się herbatą.

Skąd to?

Ciągle się kłócicie. Tata nie ma go w domu. A ty smutna, gdy wyjeżdża.

Przechodzimy trudny okres odparła ostrożnie.

Wiktoria tak mówiła. A potMagda przytuliła ją mocno, a wtedy Hanka zrozumiała, iż bez względu na to, czy Jacek się zmieni, ona i dzieci zawsze będą dla siebie wystarczające.

Idź do oryginalnego materiału