Wybierz stronę: z nią czy z nami?

newsempire24.com 4 dni temu

Wybór, albo jesteś tam, z nią, albo tu, z nami

Weronika po pracy wstąpiła do sklepu koło domu. Już stała w kolejce do kasy, gdy zobaczyła ciocię Halinę. Kiedyś pracowała razem z matką Weroniki. Spotykając przyjaciółkę mamy, Weronika zawsze zatrzymywała się, by zamienić z nią kilka słów.

Zapłaciła, odeszła od kasy i czekała na ciocię Halinę przy wyjściu.

— Dzień dobry — powiedziała Weronika, gdy kobieta podeszła. — Dawno pani nie widziałam.

— Weroniko, dzień dobry. Byłam chora, nie wychodziłam z domu. Chodź, coś ci muszę powiedzieć.

Weronika zaniepokoiła się. Kacper miał szesnaście lat, trudny wiek. A trzynastoletnia Zosia już się stroiła jak panna. Może jej coś przeskrobała? Zrobiło się jej ciężko na sercu. Torba z zakupami ciążyła w dłoni, uchwyty wbijały się w skórę aż do bólu. Może wymówić się brakiem czasu, uciec od tej rozmowy? Nie zdążyła. Ciocia Halina zatrzymała się i zaczęła mówić cicho, pochylając się ku jej uchu:

— Nie myśl źle, nie plotkuję. Mówię, co sama widziałam. Nie jesteś mi obca, przecież patrzyłam, jak dorastałaś. Twój Marek zagląda do sąsiedniego domu, do tej młodej kobiety. Jej okna są akurat naprzeciwko moich. Jak tylko przyjdzie, natychmiast zasuwa zasłony.

Weronikę oblało zimno, potem rzuciło ją w gorączkę. Nie spodziewała się takiego obrotu spraw. Od wielu rzeczy, ale nie od Marka.

— Postanowiłam cię uprzedzić. Samo mi się serce kraje. Macie dwoje dzieci. A jeżeli to u niego poważne? Powinnaś z nim pogadać, póki czas.

— Tak, już idę, ciociu Halinko. — Weronika odsunęła się, pospiesznie ruszyła w stronę domu, starając się uciec od współczujących spojrzeń i słów cioci Haliny, zupełnie zapominając, iż mieszkają w sąsiednich blokach.

Zadyszana szybkim marszem, Weronika kilka razy trafiła kluczem w zamek. Weszła do mieszkania, opadła na pufę i postawiła torbę przy nogach. Upadła, coś się wysypało, potoczyło po podłodze. Ale Weronika niczego nie zauważała, ogłuszona wiadomością. Na hałas z pokoju wybiegła córka, zaczęła zbierać rozsypane zakupy.

— Zanieś to do kuchni, zaraz tam przyjdę — powiedziała Weronika, odsyłając ją.

*„Jak on mógł? Widziała ciocia Halina, inni też mogli. A dzieci? A ja nic nie zauważyłam…”* — myślała, rozbierając się.

— Mamo, jesteś chora? Wyglądasz jakoś… — zaczęła Zosia.

— Idź do pokoju. Daj mi chwilę sama — ostro poprosiła Weronika.

Zosia zawahała się, ale zostawiła matkę samą.

*„Dobrze, iż nie ma Marka. Będę miała czas ochłonąć. Bo bym się nie powstrzymała, pewnie od progu rzuciłabym mu się do oczu. Emocje to zły doradca”.*

Weronika wstała, poszła do kuchni, nalała wody zeNastępnego ranka Weronika obudziła się z dziwnym uczuciem, iż wszystko to był tylko sen, ale gdy otworzyła oczy, zobaczyła na poduszce list od Marka, a w nim słowa: „Przepraszam, wracam do was na zawsze”.

Idź do oryginalnego materiału