Wujek w tarapatach z niespodziewanym gościem

newsempire24.com 11 godzin temu

Danuta Kowalska stała przy kuchennym oknie, obserwując, jak na podwórko wjeżdża podniszczona warszawa. Z samochodu wysiadł wysoki mężczyzna w pomiętej koszulce i dżinsach, wyciągając z bagażnika dwa duże plecaki i torbę sportową.

„No i przyjechał” – mruknęła pod nosem, wycierała ręce w ściereczkę i wyszła powitać siostrzeńca.

Krzysiek wyrosła. Ostatni raz widziała go, gdy miał czternaście lat – chudego nastolatka z odstającymi uszami. Teraz przed drzwiami stał dorosły mężczyzna, choć nieco zagubiony.

„Ciotka Danuta?” – zapytał niepewnie, gdy otworzyła drzwi.

„No jasne, iż ja! Wejdź, wejdź, Krzysiu! Boże, jakiś ty duży!” – przytuliła siostrzeńca, czując zapach podróży i taniej wody kolońskiej. – „Rozgość się w pokoju. Zmęczony pewnie?”

„Nie, spoko. Dzięki, iż mnie przyjęłaś. Na prawdę nie na długo, tylko aż znajdę pracę i mieszkanie” – Krzyś przestępował z nogi na nogę, rozglądając się po przedpokoju.

Danuta skinęła głową, choć w sercu już zaczął się sączyć niepokój. Obiecywać to jedno, a robić – co innego. Jej siostra, matka Krzysia, też zawsze obiecywała gruszki na wierzbie, a potem znikała na miesiące.

„Chodź tu” – wskazała pokój, który jeszcze wczoraj był jej gabinetem. Biurko, półki z książkami, ulubiony fotel przy oknie – wszystko to musiała przenieść do sypialni, by zrobić miejsce dla siostrzeńca.

Krzysiek zatrzymał się w progu.

„Słuchaj, a może ja się rozłożę na kanapie w salonie? Nie chcę cię ograniczać.”

„Co ty! Młodemu człowiekowi potrzeba prywatności” – odparła Danuta, choć w środku wszystko się w niej ścięło. Dwadzieścia lat urządzała ten pokój, każda rzecz miała swoje miejsce, swoją historię.

Krzysiek postawił plecaki na podłodze, rozglądając się po wnętrzu.

„A gdzie teraz będziesz pracować? Widziałem, iż tu stało biurko.”

„Przeniosłam do sypialni. Nic się nie stało” – starała się mówić wesoło, ale głos lekko jej zadrżał.

Siostrzeniec chyba tego nie zauważył, już rozsuwał suwak jednego z plecaków.

„Mogę się trochę rozpakować? Wszystko pogniecione po drodze.”

„Oczywiście! Tymczasem zrobię kolację. Co lubisz?”

„Wszystko jem, nie jestem wybredny” – uśmiechnął się, a w tym uśmiechu Danuta rozpoznała rysy nieżyjącego już brata. – „Tylko, cioteczko, nie rób za dużo. Dzisiaj padnę, a jutro od rana szukam pracy.”

Skinęła głową i wyszła do kuchni, gdy za plecami usłyszała odgłosy przestawiania mebli. Krzysiek wyraźnie nie zamierzał zostawić ustawienia, które dla niego przygotowała.

Przyrządzając kotlety, Danuta przypomniała sobie dzisiejszą rozmowę z sąsiadką, Marią.

„A ty jesteś pewna, iż dobrze robisz?” – pytała tamta, zerkała w stronę jej mieszkania. – „Młodzież teraz taka… Dzisiaj siostrzeniec, jutro przyprowadzi kolegów, pojutrze jakąś dziewczynę. A niebawem i ślub u ciebie zechcą wziąć.”

„Co ty wygadujesz, Marysiu!” – machnęła wtedy ręką Danuta. – „Przecież to rodzina. Syn brata.”

„Rodzina, rodzina” – burknęła sąsiadka. – „A gdzie ta rodzina była, gdy tobie źle było? Gdy po operacji leżałaś w szpitalu?”

Wtedy te słowa wydały się Danucie niesprawiedliwe. Ale teraz, słysząc, jak siostrzeniec coś przesuwa w jej dawnym gabinecie, mimowolnie się zamyśliła.

„Ciotka Danuta!” – krzyknął Krzysiek z pokoju. – „A mogę telewizor do siebie przenieść? Tu będzie wygodniej stać.”

Zastygła z chochlą w ręce. Telewizor stał w salonie od piętnastu lat, oglądała w nim wiadomości, siedząc w ulubionym fotelu.

„Krzysiu, a ja jak będę oglądać?” – zapytała ostrożnie.

„To w sypialni se obejrzysz. Albo do mnie wpadnij, razem coś znajdziemy” – odparł beztrosko siostrzeniec.

Danuta przygryzła wargę. Własny pokój odwiedzać za pozwoleniem? Telewizję oglądać w łóżku, jak chora?

„Wiesz co, Krzysiu, zostawmy telewizor na razie tam, gdzie jest” – powiedziała łagodnie.

Z pokoju dobiegło niespokojne westchnienie, ale więcej siostrzeniec do tematu nie wracał.

Przy kolacji Krzysiek opowiadał o swoich planach. Miał zamiar pracować w budowlance, doświadczenie miał, złote ręce, jak sam mówił. Zapłata obiecywała się niezła, za miesiąc-dwa na pewno wynajmie coś dla siebie.

„A co ze szkołą?” – spytała Danuta. – „Mama mówiła, iż w technikum byłeś.”

Krzysiek skrzywił się.

„Rzuciłem. Nuda była, sama teoria. A ja wolę rękami pracować.”

„Szkoda. Wykształcenie zawsze się przyda.”

„No bo ty pracujesz w księgowości, papierki masz, a ile zarabiasz?” – wzruszył ramionami. – „A ja na budowie w tydzień tyle, co ty w miesiąc.”

Danuta milczała. Mówić, iż nie pracuje tylko dla pieniędzy, iż kocha swoją pracę, było bezcelowe. Młodzi myślą inaczej.

Po kolacji Krzysiek od razu poszedł do swojego pokDanuta spojrzała przez okno na opustoszałe podwórko i zrozumiała, iż czasem najtrudniej jest nie przyjąć kogoś pod swój dach, ale – gdy trzeba – wyprowadzić go za próg własnego życia.

Idź do oryginalnego materiału