Wujek i nowy początek…

twojacena.pl 1 dzień temu

Wujek Paweł, czyli życie toczy się dalej…

Marcin siedział przy kuchennym stole, tępo wpatrując się w ścianę przed sobą. Nic tam interesującego nie było, podobnie jak odpowiedzi na dręczące go pytania. Westchnął i z niesmakiem spojrzał na niedopitą herbatę w szklance, rozcieńczoną do granic możliwości. Nie miał już zaparzonej, ani pieniędzy, by kupić nową. Wstał, wylał płyn do zlewu, opłukał szklankę, nalał letniej wody z czajnika i wypił.

Jak tu się znalazł? Przecież miał wszystko: pracę, mieszkanie, żonę, córeczkę… A teraz nie zostało nic.

***

Marcin miał piętnaście lat, gdy matka przyprowadziła do domu mężczyznę. Przytulała się do niego, trzymając go pod rękę.

– To wujek Paweł. Będzie z nami mieszkał. Wzięliśmy ślub – powiedziała nieśmiało, bawiąc się drugą ręką kołnierza jedwabnej, kwiecistej sukienki.

Wujek Paweł wyglądał na znacznie starszego od matki, był od niej niższy i bardzo chudy. Spokojnie przyglądał się naburmuszonemu nastolatkowi.

Marcin nie był dzieckiem, domyślał się, iż matka kogoś ma. Często wychodziła wieczorami, kłamała, iż idzie do koleżanki. Wracała z rozmarzonym spojrzeniem, lekkim uśmiechem winy na ustach i zetartą szminką. Marcinowi choćby podobało się, iż zostawiano go samego.

Wszyscy mówili, iż jego matka jest piękna i młoda. Miło to było słyszeć, choć sam Marcin tak nie uważał. Matka to matka, nie gorsza niż inne. Ale czy młoda? Wszyscy ludzie po trzydziestce wydawali mu się starzy.

Ojca nie znał. Matka nie lubiła o nim mówić. A teraz przyprowadziła do domu wujka Pawła. Czy im samym było źle? Marcin odwrócił się i poszedł do swojego pokoju.

– Marcin! – zawołała za nim matka drżącym głosem.
Trzasnął drzwiami.

– Synku, on jest dobry, pewny, z nim będzie nam łatwiej żyć. Nie zazdrość, dla mnie zawsze będziesz najważniejszy – mówiła matka, wchodząc później do jego pokoju. – Zaraz usmażę ziemniaki i zjemy kolację. I postaraj się zachowywać przyzwoicie wobec niego.

Matka krzątała się wokół wujka Pawła, jej policzki płonęły, wzrok się zamglił. Marcin był wściekle zazdrosny. Czując swoją winę, matka dawała mu więcej kieszonkowego. Wykupywała się.

– Nie złóś się na matkę. Dobra z niej kobieta. Jesteś już duży. Za kilka lat będziesz miał własną rodzinę, myślisz, iż łatwo jej będzie samej? No właśnie. Nie skrzywdzę jej – próbował rozmawiać z Marcinem wujek Paweł.

Marcin uparcie milczał, choć rozumiał, iż ma rację. Trzeba przyznać wujkowi Pawłowi, iż nigdy nie wypytywał o szkołę, o to, kim Marcin chce zostać.

Po skończeniu szkoły Marcin oświadczył matce, iż nie będzie się nigdzie uczył, iż pójdzie do wojska, czując się teraz niepotrzebny.

– I słusznie. Wojsko to dobra szkoła życia. Szanuję to. A na studia możesz pójść później, zaocznie. Wykształcenie jest ważne. Posłużysz, tam się zdecydujesz, co dalej – powiedział stanowczo wujek Paweł, przerywając lament matki.

Po roku wrócił do domu zahartowany. Matka bez końca go przytulała, przygotowała świąteczny stół, jak się patrzy. Marcin po raz pierwszy pozwolił wujkowi Pawłowi się uścisnąć. Wypił z nim na równi, ale gwałtownie się upił.

– Co zamierzasz? – spytał wujek Paweł. – Na studia za późno, zajęcia już się zaczęły. Co umiesz?

– Daj mu odpocząć – wstawiła się matka, głaszcząc syna po ramieniu.

Marcin powiedział, iż w wojsku zdobył prawo jazdy, potrafi prowadzić prawie każdy pojazd, naprawiać też się nauczył.

– No to dobrze. Mój kolega ma warsztat samochodowy, porozmawiam z nim, żeby cię wziął. Pensja przyzwoita, ale harować będziesz musiał – rzekł wujek Paweł.

– Pójdę – odparł Marcin.

Po miesiącu dostał pierwszą wypłatę i oznajmił, iż chce wynająć mieszkanie i żyć osobno.

– Nie puszczę! – podniosła głos matka. – A kto ci gotować będzie? Będziesz sprowadzał kolegów, kobiety…

– Nie krzycz, Irena. Sama nie byłaś młoda? – uspokoił ją wujek Paweł. – Ma rację. Nie do nas będzie przyprowadzał dziewczyn. Ale nie masz co wynajmować. – Wyszedł do przedpokoju. Gdy wrócił, podał Marcinowi klucze. – Mieszkaj w moim mieszkaniu. Małe, prawda, i na obrzeżach miasta. Samemu ci starczy. Po rozwodzie z żoną i podziale mieszkania zostało mi to. Jest tam lokator, ale zadzwonię, wyniesie się.

– Z kobietami ostrożnie, nie śpiesz się, wybieraj mądrze. Mieszkania przy rozwodzie nie oddawaj. I nie przypieraj do butelki – napominał wujek Paweł.

Wysłuchawszy rad, Marcin rozpoczął samodzielne życie. Matka początkowo przyjeżdżała, przywoziła zupę i kotlety, gdy był w pracy. Jak to, chłopak bez gorącego posiłku? A potem Marcin poznał dziewczynę i matka przestała przyjeżdżać. Z Ewą żyli razem prawie dwa lata. Marcin już wtedy studiował zaocznie na politechnice, na wydziale mechaniki.

Nie pamiętał, dlaczego się pokłócili. Rozstali się spokojnie. Wydawało mu się nawet, iż Ewa specjalnie zaczęła awanturę, by odejść. Potem były inne dziewczyny, aż poznał rudą piękność Kasię. Chłopaki wykręcali głowy, gdy szli razem ulicą. Marcin był zazdrosny, a Kasia się śmiała i drażniła go.

Do końca studiów został rok. Będąc pewnym, iż mu ją zabiorą, Marcin oświadczył się. Ku jego euforii zgodziła się. Zaraz po ślubie Kasia powiedziała, iż jest w ciąży. Ewa się zabezpieczała, Marcin myślał, iż Kasia też, więc się nie przejmował i szczerze zadziwił tą wiadomością.

Matka zwątpiła, iż to dziecko Marcina, co delikatnie syknęła synowi. Machnął ręką. Martwił się czym innym. Dla dwojga kawalerka wystarczy, ale z dzieckiem będzie ciasno. Maluch musi raczkować, biegać… Marcin porozmawiał z wujkiem Pawłem, a ten zgodził się sprzedać mieszkanie. Dodał własnych pieniędzy i Marcin kupił dwupokojowe.

Gdy urodziła się Hania, matka ostrożnie zasugerowała, iż córeczka wcale nie jest podobna do Marcina. SkądNadszedł wiosenny poranek, gdy Marcin przytulił swoją nową córeczkę, patrząc przez okno na rozkwitające drzewa i uświadomił sobie, iż życie – choć pełne zakrętów – zawsze znajduje sposób, by znów rozkwitnąć.

Idź do oryginalnego materiału