Wszystko będzie dobrze, synku…

newsempire24.com 2 dni temu

Wszystko będzie dobrze, synku…

„Leszku, synku, to ja, mama” — cichy głos w słuchawce zadrżał jak liść na wietrze.
Leszek zawsze irytował się, gdy matka mówiła, iż to ona dzwoni. Jakby nie rozpoznawał jej głosu. Tłumaczył jej tyle razy, iż na ekranie wyświetla się nazwa dzwoniącego, więc wiedział, iż to ona.

Miała stary telefon z klawiaturą. Kupił jej nowoczesny, pełen możliwości, ale odmówiła.
— Za stara już jestem na takie nowości. Lepiej podaruj… Wandzie. Jej córka takich prezentów nie robi. Ucieszy się.

Wanda ucieszyła się, gwałtownie opanowała telefon. Leszek nie dał go bez powodu — chciał, by gdyby coś się stało, Wanda od razu do niego zadzwoniła. Wpisał swój numer do książki adresowej.

— Mamo, wiem, iż to ty — uśmiechnął się Leszek. — Wszystko w porządku?

— Synku, jestem w szpitalu.

Przez plecy przebiegł mu zimny dreszcz.

— Co się stało? Serce? Ciśnienie? — pytał gorączkowo.

— Operację mi jutro zrobią. Przepuklina się zaogniła. Nie mogę już wytrzymać.

— Dlaczego wcześniej nie zadzwoniłaś? Mamo, przyjadę jutro, zabiorę cię do miasta. Tu szpitale lepsze, chirurdzy znakomici. Mamo, proszę, odmów tej operacji — nalegał.

— Synku, nie martw się. Pamiętasz doktora Mariana? On bardzo dobry…

— Mamo, posłuchaj mnie, przyjadę rano — przerwał jej Leszek. — Do tego czasu odmów operacji — krzyczał, bo głos matki stał się ledwo słyszalny.

— Nie martw się. Wszystko będzie dobrze, synku. Kocham cię… — W słuchawce rozległy się krótkie sygnały.

Leszek spojrzał na ekran. Na ciemnym tle świeciły cyfry — północ minęła dziesięć minut temu.

Ostatnie słowa matki brzmiały głucho, jakby z oddali. Nigdy nie dzwoniła tak późno. Coś było nie tak. Wybrał numer matki, ale nikt nie odebrał. Dzwonił raz za razem — bez skutku.

Wstał od biurka i spojrzał przez okno. Drugi dzień padał deszcz ze śniegiem. W dobrych warunkach dojazd do wsi zajmował pięć godzin, w taką pogodę — sześć. Musiał jechać natychmiast, by zdążyć przed operacją. Kto wie, o której ją zaplanowali. Drogi na pewno rozmiękły. Ale nie jechał do wsi, tylko do szpitala w mieście powiatowym.

Wyłączył komputer i zaczął się pakować. Wychodząc, przypomniał sobie, iż nie wziął ładowarki. Wrócił, wziął ją i znów stanął w przedpokoju. *„Jeśli o czymś zapomnisz i wrócisz, wyjrzLeszek spojrzał w lustro na chwilę dłużej, jakby szukając w odbiciu śladu matki, a potem zamknął drzwi i ruszył w drogę, której końca już nigdy nie zrozumie.

Idź do oryginalnego materiału