Wszystkim nam trzeba dobrych opowieści. Pracując z uchodźcami najczęściej słyszymy takie, których początki brz…

migranciwpolsce.pl 1 godzina temu


Wszystkim nam trzeba dobrych opowieści. Pracując z uchodźcami najczęściej słyszymy takie, których początki brzmią przerażająco. Strata, ucieczka, strach, trudna podróż, tzw. tryb przetrwania, wielki stres, mnóstwo obszarów niepewności, nowe wyzwania. Wielu z tych historii wysłuchują uważnie nasi caseworkerzy i caseworkerki, żeby dobrze zrozumieć potrzeby każdej osoby i zaproponować możliwe wsparcie. W 2025 roku część pracy caseworkerskiej była możliwa dzięki wsparciu UNHCR. Przeczytajcie opowieść Olhy z Ukrainy, która trafiła do caseworkerki Leyli i zgodziła się podzielić się z nami swoją historią (bardzo dziękujemy!).

“Przyjechaliśmy do Polski w 2022 roku, zaraz po wybuchu wojny. Musieliśmy zostawić nasz dom, ja straciłam swoją ukochaną pracę, zespół i przyjaciół, a mój syn rozstał się ze swoimi ulubionymi kolegami z klasy. Przyjechaliśmy w nieznane – ja, moja mama i moje dziecko. Mieliśmy ze sobą tylko dwie torby z najpotrzebniejszymi rzeczami – to wszystko, co pozostało z naszego dawnego życia.

Byłam w głębokiej depresji, ponieważ nie wiedziałam, co robić i jak samodzielnie ułożyć życie mojej rodziny w obcym kraju, bez znajomości języka i prawie bez pieniędzy. Czas mijał szybko. Udało się trochę nauczyć języka i choćby znaleźć pracę.

Niestety los wystawił nas na kolejną próbę – moja mama przeszła zawał serca. Lekarz powiedział, iż potrzebna jest natychmiastowa operacja i iż mama wymaga wszczepienia stymulatora serca. Mieliśmy tylko kilka dni na decyzję… Okazało się jednak, iż na takie operacje w ramach publicznej opieki medycznej jest długa kolejka, a czas naglił. Zrobiliśmy wszystko, by wyjechać do innego kraju, gdzie operacja mogłaby być wykonana od razu. Na szczęście wszystko się udało i życie mamy zostało uratowane.

Po powrocie jednak moja rodzina znów znalazła się na granicy przetrwania. Bez wsparcia nie dalibyśmy sobie rady. Z polecenia znajomych zwróciłam się do Fundacji Polskie Forum Migracyjne, gdzie poznałam wspaniałą specjalistkę – Leylę. W tamtym czasie moja rodzina bardzo potrzebowała pomocy – wszystkie nasze siły i środki były wyczerpane, a ja nie miałam pojęcia, jak dalej stanąć na nogi.

Dzięki opiece i zaangażowaniu pracowników fundacji nie zostaliśmy sami. Otrzymaliśmy dużą pomoc żywnościową, mogłam ubrać i przygotować syna do szkoły – kupiono mu plecak, strój sportowy i buty. Mój syn był szczęśliwy, iż ma wszystko, co potrzebne, i iż może z dumą pójść do nowej klasy i poznać nowych kolegów.

Najważniejsze jednak było to, iż fundacja pomogła nam w znalezieniu tymczasowego mieszkania – co w tamtym trudnym czasie miało ogromne znaczenie. Dzięki temu mogłam podjąć pracę i z czasem, krok po kroku, odbudować nasze życie.

Z wielką wdzięcznością wspominamy wsparcie fundacji – bez niego nie dalibyśmy sobie rady. Mama odzyskała siły, syn chodzi do polskiej szkoły i jest bardzo szczęśliwy. Mamy duże plany na przyszłość i ogromną nadzieję w sercu”.




Żródło materiału: Polskie Forum Migracyjne

Idź do oryginalnego materiału