Zaznaczę sobie ku pamięci dzisiejszy koniec roku. Domowy, spokojny, przepracowany w łóżku nad prezentacją. Wczoraj rzucałam niecenzuralnymi słowami, dziś już się wciagnęłam i rzeźbię powolutku, interesujące rzeczy sobie pościągałam i czytam.
Zrobiłyśmy z Mo muffinki wegańskie, zachwyciłam się jakie to proste!
Mi zrobił nam wszystkim sylwestrowe sushi. Umyłam głowę, żeby było odświętnie, hehe.
Złożyłam pościel i rzeczy, żeby wejść w nowy rok bez bałaganu (głowa się nie liczy). Mi wytargał z szafy wielką torbę skarpetek składowanych tam od lat i połączył niektóre w pary. Samotne skarpetki jeszcze liczą, iż kogoś sobie znajdą.
Ale już niedługo wyrzucę bez litości.
Jesteśmy zdrowi, siostra zadzwoniła i nie mogła uwierzyć, iż ani kataru po wekendowej kąpieli. Za to brat się skarży, iż od tygodnia z dzieciakami siedzi zamknięty w domu, bo jak nie jeden to drugi, potem trzeci, a teraz oni we dwójkę smarki po pas. Czyli święta spełniły swoją doroczną funkcję, cieszą się wirusy przeziębienia, grypy i kowidu.
Wszystko jest dobrze.
Wszystkiego dobrego Wam wszystkim:)