WSTYD ZA MATKĘ
Mojego syna urodziłam późno, w wieku czterdziestu lat. W szpitalu od razu przyczepiono mi łatkę: “staropierworódka”. Wtedy mnie to zabolało, ale teraz rozumiem, iż właśnie w tym wieku naprawdę pojmuje się, czym jest macierzyństwo. Nie jestem już dziewczynką, ale dojrzałą kobietą, z doświadczeniem życiowym, wartościami, świadomością tego, kim jestem i czego chcę. Wiktor stał się sensem mojego życia, całe swoje serce włożyłam w jego wychowanie i, szczerze mówiąc, ani przez moment tego nie żałowałam.
Rósł na spokojnego, rozsądnego chłopca. W przeciwieństwie do dzieci moich przyjaciółek, nie robił scen, nie żądał niemożliwego. Wszyscy mówili: “Masz szczęście, masz złote dziecko”. I wydawałoby się, co mogłoby pójść nie tak?..
Potem przyszedł okres dojrzewania. W wieku czternastu lat Wiktor nagle się zmienił. Jakbym przestała go poznawać. Nieustanne pretensje, protesty, agresja bez powodu. Przyjaciółki pocieszały: “To przejściowy okres, wszystko się ułoży”. Cierpliwie czekałam. ale było coraz gorzej.
W wieku szesnastu lat mój niegdyś czuły chłopiec stał się obcym człowiekiem. Znikał na całe noce, wagarował, oceny spadły do zera. Płakałam nocami, nie wiedząc, jak go odzyskać, jak dotrzeć do niego. A przed nami była matura — to wydarzenie, do którego tak się przygotowywałam. Kupiłam sobie stonowaną, ale elegancką sukienkę. Patrząc w lustro, czułam, iż choć wiek jest już dojrzały, przez cały czas jestem piękna. Chciałam dumnie stać obok syna w ten istotny dzień.
Ale gdy Wiktor wrócił z próby poloneza i zobaczył mnie w tej sukience, zacisnął usta i… uśmiechnął się z przekąsem.
— Gdzie ty się tak wystroiłaś? Do pracy, czy co?
Zawahałam się:
— Gdzie? Na twoją maturę, oczywiście.
— Mamo, wyglądasz jak staruszka w tym stroju. Nie rób wstydu. I mnie też nie kompromituj. Lepiej w ogóle nie przychodź.
Początkowo nie zrozumiałam, co powiedział. Potem usiadłam na kanapie. Świat wokół jakby przygasł. W głowie szum, w piersi ból, żal i złość. Wydusiłam:
— Wstydzisz się mnie?..
— Nie, po prostu… wyglądasz zbyt… dorosło. Wszystkie mamy będą młode, a ty…
— Starałam się dla ciebie! Urodziłam cię, kiedy już mogłam nie rodzić — wyrwało mi się.
Odwrócił się, wzruszył ramionami i poszedł do swojego pokoju. Zostałam siedząc. Łzy płynęły mi po policzkach, nie wiedziałam, co robić. Wydawało się, iż wszystko, co robiłam dla niego przez te lata — było bez sensu. Wszystkie bezsenne noce, choroby, lęki, troska — nic nie znaczą, o ile w jego oczach jestem “wstydem”.
Matura odbyła się beze mnie. Zostałam w domu, słuchając za oknem świerszczy i gładząc tę sukienkę, którą nazwał “staruszkową”. Było gorzko. Ale choćby teraz, mimo wszystko, jeżeli mój syn przyjdzie do mnie z problemem, złamanym sercem czy zranioną duszą — znowu go przytulę. Bo jestem jego matką. choćby jeżeli teraz się tego wstydzi.