Wstyd mojego syna: jak zapomniał, kto go wychował

newsempire24.com 1 tydzień temu

Wstydzi się nas: jak mój syn zapomniał, kto go wychował

W nowej, lśniąco białej kuchni, w idealnym mieszkaniu z panoramicznymi oknami na jedenastym piętrze, Niemir powoli sączył aromatyczną kawę z drogiej filiżanki. Miał na sobie idealnie wyprasowany garnitur, włosy starannie ułożone, twarz spokojną i pewną siebie. Przywykł do tego życia – eleganckiego, bezproblemowego, bez wspomnień o przeszłości. Nagle – dzwonek do drzwi. Skrzywił się: nie w porę. Postawił filiżankę na marmurowym stoliku i niechetnie ruszył w stronę drzwi.

— Kto tam?

— To ja, synu… mama.

Zamarł nagle. Za progiem, zgarbiona od chłodu, stała kobieta w starym puchowym płaszczu, chustą przykrytą czapką. W rękach trzymała dużą torbę: przetwory, smalec, miód, słoiki obwiązane szmatkami. Spod płaszcza widać było popękane filcowe buty. Jej usta drżały nie tyle od mrozu, ile od wzruszenia.

— Mama? Dlaczego nie zadzwoniłaś? — zapytał cicho, przez zęby, gwałtownie rozglądając się, czy przypadkiem nie widzi go któryś z sąsiadów.

— Synku, twój numer nie odpowiada. Przyjechałam mimo wszystko – u nas kłopoty. Bez ciebie się nie obejdzie…

Westchnął, odsunął się, wpuszczając matkę do przedpokoju. Chwycił ją za łokieć, gwałtownie wprowadził do mieszkania i zatrzasnął drzwi. Jego oczy biegały po pokoju – jak to ukryć?

Niemir od lat mieszkał w Warszawie. Dostał się na studia, skończył z wyróżnieniem, od razu zatrudnił się w dużej firmie. Znajomości, trochę szczęścia i upór zrobiły swoje – karierę zbudował błyskawicznie. Do rodziców, zamieszkałych w wiosce pod Radomiem, prawie nie zaglądał. Rzadko dzwonił – na Wielkanoc albo Nowy Rok. Przyszłość skrzętnie ukrywał. I na pewno się nią nie chwalił.

— Co się stało, mamo? — zapytał chłodno, gdy próbowała zdjąć rękawiczki.

— Twój siostrzeniec, Jasio, bardzo osłabł. Sylwek z Martą ledwo dają radę. Urodziło się im drugie dziecko, Marta nie pracuje, a brat przecież co miesiąc przesyłał ci pieniądze, gdy studiowałeś… Synku, choć trochę pomóż, im teraz bardzo ciężko…

Niemir miał właśnie odpowiedzieć, gdy znów zadzwonił dzwonek. gwałtownie się odwrócił.

— Siedź cicho! — syknął. — Nie wychodź. Broń Boże, żeby cię ktoś zobaczył!

Zamknął drzwi do sypialni i pospieszył do gości. Na progu stał jego kolega Bartek.

— Słuchaj, Niemir, portier mówił, iż twoja mama przyjechała? — zmrużył oczy. — Nie rozumiem, przecież mówiłeś, iż twoi rodzice zginęli w tragicznym wypadku w Tajlandii?

— A! Portier się pomylił. Jakaś obca staruszka przyszła, nie ta klatka. Już wszystko załatwiłem — machnął ręką Niemir i dodał: — Słuchaj, wpadnij do sklepu, czekam na Kingę, córkę szefa. Trzeba zorganizować kolację na najwyższym poziomie. Może między nami wreszcie coś poważnego będzie.

Mrugnął i niemal wypchnął Bartka za drzwi. Wrócił i spojrzał w stronę sypialni. Tam, skulona na krawędzi łóżka, siedziała jego matka. Jej oczy były jak szkło. Wszystko słyszała.

— Synu… czy ty naprawdę mówisz, iż my… nie żyjemy? — zapytała drżącym głosem. — Dlaczego kłamiesz? Skąd w tobie tyle wstydu?

Skrzywił się.

— Mamo, dość. Ile im trzeba?

— Czterdzieści… — szepnęła.

— Tysięcy dolarów?

— Co ty! Zwykłych złotych…

— Przez taką głupotę zrujnowałaś mi wieczór! Masz. Pięćdziesiąt. I więcej mi się tak nie pokazuj. Proszę. Mam teraz inne życie. Jesteśmy różnymi ludźmi.

Zamówił jej taksówkę, wynajął pokój w najtańszym hotelu przy dworcu i kupił bilet powrotny. Pożegnał się, nie patrząc jej w oczy.

Późnym wieczorem wrócił z Kingą do sypialni. Dziewczyna usiadła na łóżku rozejrzała się i nagle jej wzrok padł na torbę.

— Co to za śmieci? Niemir, skąd ten smród?

— Sprzątaczka, znowu nabroiła. Ciągle coś tałałasi. W tym miesiącu nie dostanie premii — rzu”Tymczasem w kołyszącym się przedziale pociągu jego matka patrzyła w ciemność za oknem, czując, jak wielkie serce, które wychowało syna, pęka na zawsze.”

Idź do oryginalnego materiału