Dzień był niezwykle upalny
(niezwykle dla mnie – byłem u wrót Atacamy, w tropikach, więc
dla miejscowych był normalny), więc z ulgą schroniłem się pod
krzakami winorośli porastającymi brzegi kanałów irygacyjnych
Doliny Pisco. Jak to dobrze, iż Hiszpanie rozpoczęli uprawę tej
rośliny, i równie wspaniale, iż klimat tego rejonu tak jej
podpasował. Klimat nieco tropikalny, ale suchy – roślinność
rosła tylko tam, gdzie można było doprowadzić wodę. Swoją drogą
kanały też były wyschnięte – pora deszczowa w Andach,
zasilająca rzeki peruwiańskiego wybrzeża trochę się ociągała.
Właśnie wracałem z przecudnego Tambo Colorado nad ocean, lecz
przerwałem podróż, by w poszukiwaniu pewnej ciekawostki
turystycznej opuścić przytulną dolinę.
Przytulna dolina
Nie miałem dokładnej
mapy tego miejsca, a i urządzenia GPS nie dość, iż traciły
zasięg, także nie zachowywały się jak benedyktyn kopiujący
manuskrypt. Dlatego brnąłem przez kanały, zarośla, winnice i pola
kukurydzy w mniej więcej adekwatnym kierunku. Skoro nie miałem
mapy skąd wiedziałem, iż taki jest? Zapytałem miejscowego,
któremu niechcący wtargnąłem na posesję. Najpierw się zdziwił
na widok Gringos, ale potem podrapał się po odzianym w żonobijkę
(biała podkoszulka na ramiączkach; bez plamy po klopsach) brzuchu i
wskazał właśnie mniej więcej adekwatny kierunek.
Wyschnięte kanały irygacyjne
Rozpocząłem
więc dalszą wspinaczkę – trochę ubarwiam: brzegi doliny były,
owszem, strome, ale niezbyt urwiste, powinienem napisać: wędrówkę
– ale, iż ani nie spadłem z żadnej kładki przerzuconej przez
głębokie rowy nawadniające, ani mnie psy nie pogryzły, to
oszczędzę Czytelnikowi relacji z podróży i przybliżę nieco cel
wyprawy – tytułową Wstęgę Dzbanów (tak, wiem, nazwać to powinienem Wstęgą Dziur, no ale prośba, co to za tytuł? O taśmie perforowanej?), czyli Banda de Aguas.
Początek - lub koniec - Wstęgi Dzbanów
Otóż
jest to niezwykła prawdopodobnie antropogeniczna struktura ciągnąca
się przez kilkaset albo i lepiej, może i 3000, metrów (i mająca zwykle kilka
– kilkanaście szerokości) zbudowana z dość regularnie
rozmieszczonych dołów. Zaczyna się na brzegu Doliny Pisco i ciągnie
się w głąb
kamienistej
pustyni, mniej więcej prosto wzdłuż
wyschniętej dolinki, wspinając się co i rusz na jakieś
wzgórze. Cóż. Ustalmy, iż na pierwszy rzut oka nie
oczarowuje. Niemniej jej kształt, położenie i zagadkowe
pochodzenie sprawiło, iż podbiła serduszka miłośników Teorii
Starożytnych Astronautyków – choć sądząc po jej nieco odludnym
(a przynajmniej wiejskim) położeniu niewielu widziało ją na
własne oczy. Może dlatego jedna z najwspanialszych teorii na
pochodzenie tych wgłębień sugeruje, iż są to ślady olbrzymiego
gąsienicowego (czy coś w tym guście) pojazdu obcych czy tam
innych Atlantów. Jest to niezwykle rozczulające – bo dziury wcale
nie są takie regularne, a bliższy z nimi kontakt uświadamia, że
posiadają jakąś strukturę, i nie są to bezmyślne odciski. W
każdym razie badania trwają, i możliwe, iż jest to tylko
informacja dla przybyszów z kosmosu. Albo zakodowany przekaz
matematyczny. Może system komunikacyjny z lądującymi Obcymi - w dziurach rozpalano ogniska wedle danego wzoru (coś jak ta wspominana taśma perforowana). Albo coś innego, stworzone przez pozaziemską
technologię. Zresztą sami wiecie.
Tajemnicze dziury
Można się z tego śmiać,
ale tak naprawdę nie wiadomo co to jest. Może gdyby dokładniej
przebadać, ale prawdopodobnie nie ma na to środków. Jedna z koncepcji
mówi, iż mogą to być ślady działalności wspominanych w
poprzednim wpisie
huaceros, rabusiów grobów. Ale do mnie ta teoria nie
przemawia – czemu kopali tylko w tym jednym miejscu, i czemu wykopy
te są tak porządne. Złodzieje zwykle są bardziej niechlujni i
nie tak systematyczni.
Ślady działania huaceros
Może był to system nawadniania? Obok
Wstęgi biegnie dziś sucha dolina – może owe dziury, w oryginale
zapewne głębsze, napełniane były wodą, byłyby zwykłymi
rezerwuarami, dzbanami jakby, tego życiodajnego płynu. Napełnienie ich wymagałoby sporo wysiłku, ale
mając odpowiednie zasoby ludzkie byłoby to do zrobienia. Ale to
tylko moja teoria. No, może nie tylko moja. I w sumie nawet
logiczna, choć na pierwszy rzut oka bezsensowna. Na drugi nie.
Natomiast na trzeci... Wstęga pnie się wielokrotnie w górę i w
dół, trzeba byłoby wnosić wodę bardzo wysoko i daleko od rzeki.
Chyba, iż przelewano by z dołu do dołu. Tak dużo pytań, tak mało
odpowiedzi.
Południowoamerykańskie wadi
Jeśli miałby to być system irygacyjny (a
kilkadziesiąt metrów dalej zaczynają się normalne kanały), to
muszę przyznać, iż niezbyt porywający. Inkaski akwedukt w
nieodległej Nazce jest dużo bardziej zaawansowany, solidniejszy i
wciąż sprawny. A jego niecodzienny kształt także stanowi pożywkę
dla Teoretyków Starożytnej Astronautyków (którzy jakoś nie
potrafią przyznać, iż Indianie mogli być sami z siebie niezłymi
inżynierami i innowatorami).
Prekolumbijskie akwedukty w Nazca
Żeby było ciekawiej – tu odzywa
się moja natura biologa – spirale Cantalloc nie byłby możliwe
bez występujących na miejscowych pustyniach endemicznych drzew. I
między innymi o nich będzie następny wpis – tak, żeby się
Czytelnikowi nie znudziło od tych wszystkich zabytków.