„Wstałam, by nikt nie miał zysku!” Jak pewna kobieta opuściła łoże, gdy podejrzewała mężczyznę o romans

newsempire24.com 5 godzin temu

„Wstanę, żeby nikomu nie oddala!” Jak babcia Hala zerwała się z łóżka, gdy podejrzewała dziadka Franka o flirt

Babcia Hala była wyczerpana. Nie miała siły ani mówić, ani wstać, ani choćby patrzeć przez okno. Leżała odwrócona do ściany, jakby już wszystko w życiu postanowiła. Jej mąż, dziadek Franek, jak zawsze wszedł do domu, zagotował wodę, zaparzył aromatyczną herbatę – zapach rozszedł się po całym domu, tak jak dawniej. Chciał dodać otuchy ukochanej, ale usłyszał coś, czego się nie spodziewał.

– W szafie leży moja sukienka – szepnęła Hala. – I chusteczka, w której mają mnie na ostatnią drogę odprowadzić… Tylko nie pomyl, jest w osobnym woreczku…

– Co ty w ogóle wygadujesz?! – wybuchnął Franek. – Znajdę twoją sukienkę! Ale wiesz, kogo spotkałem pod sklepem? Jadwigę! Jak się wystroiła! Aż oczy mi się rozbiegły. Podchodzi do mnie i mówi: „Nie chcesz się ze mną przespacerować, Franciszku?” Co ty na to, co?

I wtedy stał się cud. Babcia Hala jednym ruchem zrzuciła kołdrę, gwałtownie usiadła, a potem… wstała! Powoli, ale stanowczo podeszła do szafy.

Franek zastygł z filiżanką w ręce.

A wszystko zaczęło się wcześniej, kiedy Krysia i Bożena, dwie pielęgniarki, siedziały na nocnym dyżurze w wiejskim ośrodku zdrowia. Było cicho, pacjenci spokojnie spali, a kobiety postanowiły obejrzeć ulubiony film o miłości.

– Ile razy oglądam – i zawsze się wzruszam – uśmiechnęła się Bożena.

– A ja za każdym razem myślę o mojej babci i dziadku. Babcia Hala z dziadkiem Frankiem – jak z filmu. I mają taką samą prawdziwą miłość…

Krysia opowiadała, jak babcia zawsze zrzędziła na dziadka, a on tylko się uśmiechał:

– Ciągle wiesz na mnie, za co? Inni chłopy chlają, hulają, a ja u ciebie złoty!

Na co babcia Hala natychmiast ripostowała:

– Złotym się zrobiłeś dopiero na emeryturze, a wcześniej to byłeś urwis nie lada!

Kiedy babcia się położyła, wszyscy myśleli, iż to koniec. Oboje z dziadkiem mieli już ponad osiemdziesiąt lat. Przyjeżdżali lekarze, dzieci wezwały prywatnego specjalistę z miasta. Ale wyniki dobre, ciśnienie w normie, temperatura – jak u astronauty. A Hala wciąż leżała, nie patrzyła nikomu w oczy, nie chciała jeść.

– Nic mi nie leży – szeptała. – Smaku nie czuję. Już po mnie…

Dziadek Franek krążył wokół niej jak pies na łańcuchu.

– Herbatki z cytryną? – proponował.

– Nie…

– Choć trochę owsianki! Sam ugotowałem!

Babcia tylko odwracała się do ściany. Ale w końcu, dla niego, zaczęła jeść po trochu – łyżkę kaszy na wodzie.

Pewnego dnia dziadek wyszedł z domu, nacisnął czapkę na czoło. Hala słabo uniosła się na łokciach:

– Gdzie idziesz?

– Zaraz wrócę – burknął.

I poszedł do Marianny – miejscowej znachorki. Dała mu ziół, szepnęła do ucha, jak „przywrócić życie” ukochanej.

– Wszystko zadziała – powiedziała – jeżeli zrobisz to dobrze.

Dziadek wrócił, zaparzył te zioła, a herbata miała taki aromat – cały dom pachniał! I wtedy babcia znowu zaczęła:

– Tam w szafie moja sukienka leży… Na pogrzeb…

Ale dziadek nieoczekiwanie rzucił:

– A Jadwigę widziałem pod sklepem! Taka wystrojona była! Mówi, iż wiosna, ptaszki śpiewają, ochota na spacer. A potem zaproponowała, żebyśmy się przespacerowali. Wyobrażasz sobie?

Jadwiga była jego pierwszą miłością. Wyszła za mąż nie raz, ale owdowiała i teraz często mrugała do Franka. Mówiła, iż szczęście sobie przepuścił, iż mogło być inaczej…

Babcia Hala wiedziała o tych jej słowach. I choć Franek zawsze zaprzeczał, wątpliwość w niej zostawała.

A dziadek dodał jeszcze:

– I Bogusię spotkałem! Ta to w ogóle jak z obrazka – w nowym płaszczu, usta pomalowane, oczy się błyszczą. Mąż u niej – stary dziad, a ona – ogień baba!

I wtedy babcia zrzuciła kołdrę, zeszła z łóżka i z oburzeniem pójść do szafy.

– Nie zapomniałem o twojej sukience, nie martw się. Będziesz najpiękniejsza – powiedział spokojnie dziadek.

– Jaka tam śmierć? – warknęła Hala. – choćby wyjść nie mam w co! Mól zjadł płaszcz, czapka stara, chusty – żadna się nie nadaje!

– Przecież sama mówiłaś – nie potrzeba nic, i tak już…

– A teraz chcę nowe! – oznajmiła i zaczęła z furą wyciągać starocie z szafy.

– I Jadwiga, i Bogusia już pewno czekają. Myślą, iż ja zaraz odejdę? A ja wstałam! Gdzie ta twoja ziemniaczanka? Jeść mi się chce. I herbatę dawaj, tę pachnącą!

Od tego dnia Hala znów chodziła po domu, sprzątała, choćby zrzędziła jak dawniej. Gdzie się podziała jej „niemoc” – nikt nie rozumiał.

Dziadek kupił jej nowy płaszcz, czapkę i choćby wiosenną, kolorową chusteczkę. Teraz babcia Hala chodzi po wsi – jak królowa! Dziadek obok kroczy zadowolony, uśmiecha się chytrze, jakby wiedział, kto kogo tak naprawdę przechytrzył.

– Popatrz tylko na niego! – skarżyła się babcia córce, która przyjechała tydzień później. – Ja jeszcze ledwo żyłam, a on już z babami w konszachty wchodzi! Jadwiga, Bogusia – wiejskie zalotnice! Nie dam go nikomu! Na złość wszystkim wstałam – i będę żyła długo, jasne?

Tej samej nocy Krysia i Bożena skończyły oglądać film. Potem po prostu siedziały i gawędziły. Noc długa, do końca zmiany jeszcze daleko.

– Jaką masz cudowną babcię i dziadka! – uśmiechnęła się Bożena. – Prawdziwa miłość.

– Złote gody już za nimi. A niedługo i diamentowe – powiedziała z dumą Krysia. – Oczywiście, słabsi są, starzy, ale trzymają się. I najważniejsze – kochają się.

– A babcia Hala pewnie boi się, iż dziadek do innej pójdzie?

– Oj, oczywiście! – zaśmiała się KrysiaI tak babcia Hala żyła jeszcze długie lata, pilnując dziadka Franka jak oka w głowie, a on tylko się uśmiechał pod wąsem, ciesząc się, iż jego stara sztuczka znów zadziałała.

Idź do oryginalnego materiału