Wspomnienia starszej duszy: gdy cisza przypomina hałas życia

newskey24.com 3 tygodni temu

Och, moje wnuczęta, posłuchajcie starej… Mówią, iż w domu starców panuje cisza, ale dla mnie tylko przywołuje wspomnienia, jak kiedyś życie huczało wokół. A wiecie, co pamiętam najwyraźniej? Nie święta, nie prezenty, ale te ludzkie głupoty, przez które rodziny się rozpadają.

Miałam kiedyś znajomych małżonków Antoninę Zawadzką i jej synka, Witolda. Żyli sobie spokojnie, dopóki on nie przyprowadził do domu jakiejś młodziutkiej. Nazywała się Alicja. Śliczna, umalowana, paznokcie jak sztylety, ale biada do roboty czy gospodarstwa ręce jej nie pasowały.

Antonina Zawadzka już przy pierwszym spotkaniu zacisnęła usta i mówi mi:
Coś mi ta lala nie w smak.

I nie bez powodu. Bo gdy Alicja pierwszy raz naczynia myła, to raczej tłuszcz po talerzach rozsmarowała. I jeszcze zuchwale oznajmiła:
Rąk brudzić nie będę, to nie dla mnie.

A teściowa na to:
I sprzątać za tobą też nie zamierzam. Zmywaj, bo to nie hotel!

A ona tylko ramionami wzruszyła. No, myślę, długo to nie potrwa. Ale Witold uparł się:
Kocham! Ożenię się!

Antonina próbowała go odwieść na różne sposoby, ale na próżno. W dwa miesiące wesele wyprawili, a tydzień później klucze od mieszkania młodym oddała.

Lecz niedługo się cieszyła przyjechała kiedyś w gości, a tam… Boże, wnuczęta, taki bałagan, iż lepiej podpalić dom i od nowa budować! Kurz, brudne naczynia w zlewie, rzeczy porozrzucane. A Alicja, zamiast szmatkę w wiadrze zmoczyć, siedzi, paznokieć poprawia i mówi:
Szukam siebie. Praca mnie znajdzie, gdy będzie trzeba.

A teściowa na to:
Nie praca cię znajdzie, tylko oddział kredytowy banku, gdy twojego męża za długi zabiorą!

Bo Witold już dwa kredyty miał, a trzeci wziął na jej zachcianki. A Alicja, wyobraźcie sobie, jeszcze samochód zapragnęła.
Po co? pyta teściowa.
Żeby na rozmowy kwalifikacyjne jeździć, z autem inaczej cię traktują! dumnie odpowiada.

I tak się tam między sobą przekomarzały, aż Antonina, ścierając kurz z lodówki, nie powiedziała:
Znam swojego syna. Długo tu nie posiedzisz.

A ta jej za plecami:
On mnie kocha!

Lecz teściowa już postanowiła ani grosza więcej na ich długi nie da. I nie pomyliła się: w miesiąc później Witold przybiegł nie po samochód, ale by matka kredyt na siebie wzięła.
Dla nas, mamo! Sam spłacę! błagał.

A ona mu:
Wiem, komu obiecałeś tę furę. Ale na mój koszt nigdy.

Odszedł markotny, powiedział Alicji, iż nie będzie zakupów. A ta jak nie wrzasnie! Skandal urządziła, jakby świat się walił.

Wtedy Witoldowi sięgnęło dna. Spakował rzeczy tej piękności i drzwi jej pokazał. I rozwód wniósł.

Otóż, dzieci, bywa tak: myślisz, iż miłość na wieki, a tu jak pianę wiatr zdmuchnie. Bo miłość to nie manicure, bez pracy i szacunku gwałtownie pęka.

Chcecie, bym wam opowiedziała, jak potem żyli? Bo to też nauka płynąca z tej historii…

Idź do oryginalnego materiału