Wspomnienia, które zostają w sercu…

newsempire24.com 6 godzin temu

**”Odjeżdżasz, kochanie, wspominaj mnie…”**

Grzegorz zatrzymał samochód niedaleko wysokiego metalowego płotu. Kiedyś był drewniany. Przez chwilę wahał się, czy nie pomylił domu. Nie, to drugi przed zakrętem. Pamiętał dobrze, bo często tu wracał myślami. Z okna auta nie było widać choćby dachu.

Co chwilę zerkał w lusterka, czy ktoś nie idzie. Samotny samochód z kierowcą na pustej ulicy mógł wzbudzić podejrzenia. *”Co ja tu robię? Po co?”* – zadawał sobie w kółko to samo pytanie. Im dłużej siedział, wpatrując się w płot, tym mniej miał ochoty wysiadać.

Nagle z bramy wyszła dziewczyna z labradorem. Przez sekundę Grzegorz pomyślał, iż to Anna. Te same kasztanowe, kręcone włosy, podobna sylwetka. Twarzy nie zdążył dostrzec. *”To niemożliwe. Minęło piętnaście lat. Powinna mieć już czterdzieści, a ta dziewczyna ma najwyżej dwadzieścia. Ale współczesna medycyna czyni cuda… A może to jej córka? Wtedy nie miała dzieci. Dogonić ją? Zapytać? Jak to wyjaśnić? Czterdziestoletni mężczyzna zaczepiający młodą dziewczynę…”*

Oparł się o fotel, włączył radio i czekał. Po dwudziestu minutach dziewczyna z psem znów pojawiła się za zakrętem. Gdy podeszła bliżej, Grzegorz zrozumiał, iż wcale nie przypomina Anny. Gdy była sto metrów od niego, wysiadł z samochodu.

Labrador szarpnął smyczą, ciągnąc w jego stronę.

– Spokojnie, Burek – powiedziała dziewczyna, hamując psa.

– Przepraszam. Czy mieszkała tu kiedyś Anna? A może pomyliłem dom… – Grzegorz nagle uświadomił sobie, iż choćby nie znał jej nazwiska.

– Anna to moja mama. A pan kim jest? – spojrzała na niego uważnie.

– Niedawno wróciłem do miasta. Nie wiedziałem, iż ma córkę. – Grzegorz spojrzał na psa i zrezygnował z podejścia bliżej.

– Dawno pan nie był w Warszawie? – zmrużyła oczy.

– Piętnaście lat.

– W takim razie na pewno nie jest pan moim ojcem. – Roześmiała się głośno. – Nie jestem jej biologiczną córką. Rodzice zaraz wrócą. Chce pan na nich poczekać? – Podeszła do wąskich drzwi obok bramy.

Grzegorz wzruszył ramionami.

– A nie boi się pani? Nieznajomy mężczyzna… – zaczął.

Dziewczyna poważniała.

– Nie. Dlaczego pan myśli, iż w domu nikogo nie ma? Burek mnie obroni. Poza tym mamy kamery. Wchodzi pan? – Otworzyła drzwi.

Grzegorz włączył alarm w samochodzie i podszedł. Czekała, trzymając drzwi.

Ogrodzony teren przed dwupiętrowym domem był zadbany, ale nie wyperfumowany. Krzewy nie były idealnie przystrzyżone, trawa wymagała koszenia. Do domu prowadziła szeroka ścieżka z szarej kostki.

Dom zmienił się przez lata, ale to był ten sam. Piętnaście lat temu wydawał się Grzegorzowi ogromny. Mieszkał wtedy w maleńkim pokoju w akademiku, a wcześniej – w dwupokojowym mieszkaniu z rodzicami i młodszą siostrą. Właśnie dlatego ten dom zrobił na nim wrażenie. Teraz sam miał podobny, choćby większy.

Wnętrze dawniej było skromniejsze. Teraz stały tu drogie, gustowne meble, na ścianie wisiał płaski telewizor. Miękki dywan tłumił kroki.

– o ile chce pan coś wypić, tam jest bark – wskazała dziewczyna, kierując się ku schodom.

– Jadę samochodem – przypomniał sobie Grzegorz. – A jak pani na imię?

– Kinga. Zostawiam pana na chwilę, przebrać się. – Wyszła na górę.

Grzegorz został sam. Rozejrzał się. Na półkach nie było zdjęć. Usiadł przed kominkiem, którego dawniej tu nie było, w wygodnym fotelu i zamyślił się…

***

– No chodź, stary, jedź ze mną. Magda zaprosiła koleżankę. Co ja tam sam będę robił? – namawiał Krzysiek.

– Jutro egzamin. Muszę się uczyć – burknął Grzegorz, wbijając wzrok w książkę.

– Kilka godzin nic nie zmieni. I tak wszystkiego nie ogarniesz. Lepiej iść na egzamin z świeżym umysłem. No, Grzesiu, błagam – Krzysiek nie ustępował.

– Dobrze. Ale tylko na chwilę. – Grzegorz zamknął podręcznik.

– No to inna rozmowa. Jesteś prawdziwym kumplem. Zobaczysz, nie pożałujesz. Tylko nie gap się na Magdę, bo to moja dziewczyna – ostrzegł Krzysiek.

Chłopaki dotarli do domku na przedmieściach, gdzie mieszkała Magda, z lekkim opóźnieniem. W środku grała muzyka, na stoliku stała butelka wina, kieliszki, talerz z zakąskami i misa owoców.

– No nareszcie! – Magda spojrzała na nich z wyrzutem. Była olśniewająca – ciemnowłosa, o ognistym spojrzeniu.

– Grzesia musiałem przekonywać. Jutro egzamin – tłumaczył Krzysiek, obejmując ją w pasie.

– No to nie marnujmy czasu – uśmiechnęła się i pociągnęła Krzysztofa do stołu. – Nalej. Ania, gdzie jesteś? – zawołała w stronę schodów.

Wkrótce zeszła urocza dziewczyna w kwiecistej sukience. Nie była tak oszałamiająca jak Magda, ale Grzegorz od razu poczuł do niej pociąg.

– To moja przyjaciółka, Ania – przedstawiła Magda i przygłaśniła muzykę.
Młodzi wypili, Krzysiek z Magdą zaczęli tańczyć.

– Może i my? – zaproponował Grzegorz, sięgając po winogrono.

– Chodźmy. Ale mówimy sobie po imieniu – odparła bez ceregieli.

Ania tańczyła płynnie. Grzegorz obserwował ją, trzymając dłoń na jej talii. Żadnego makijażu. Co jakiś czas spoglądała na niego swymi ciemnoniebieskimi oczami, które w świetle migotały jak głębia jeziora.

Muzyka się zmieniła, ale przez cały czas tańczyli powoli.

– Gdzie poszli Magda z Krzysztofem? – Ania zatrzymała się, rozejrzała.

Zniknęli. Zostali sami, nagle spięci i niezręczni.

– Powinnam już iść. Ty też masz jutro egzamin – zauważyła Ania.

– Odprowadzę cię – zaoferował się Grzegorz.

Nawet nie zdążyli porozmawiać, gdy dotarli pod jej dom.

– Czekaj – Grzegorz przytrzymał ją, gdy już otwierała furtkę. – ZobaczymyGrzegorz wsiadł do samochodu, włączył silnik i odjechał, zostawiając za sobą dom, wspomnienia i przekonanie, iż niektóre drzwi lepiej pozostawić zamknięte.

Idź do oryginalnego materiału