WSPÓLNA WĘDRÓWKA: Spotkanie z nieznajomą w polskich górach

twojacena.pl 10 godzin temu

Pamiętam, iż kiedyś, w pewien pochmurny jesienny poranek, wsiadłam do przedziału wagonu kolejowego jadącego z Warszawy w stronę Krakowa. Przez ponad dwie godziny sunęliśmy po torach, a obok mnie siedziała młoda, elegancko ubrana kobieta, której nie sposób było nie zauważyć. Była to brunetka, około trzydziestu lat, z nowoczesną fryzurą i sylwetką, którą zazdrościłyby niejedna z nas, większych pań. Uśmiechnięta i gadatliwa, przyciągała uwagę, ale to oczy przykuły mój wzrok najbardziej choć w rzeczywistości nie widziałam ich wcale, bo miała na nich ciemne okulary przeciwsłoneczne, które nosiła mimo szarego nieba i gęstych chmur.

Byłam ciekawa, co skłoniło taką osobę do noszenia okularów w taką ciemną pogodę. Czy to ukrywało worki pod oczami, czy może jakieś siniaki? Zadałam sobie pytanie, ale nie miałam odwagi, by zapytać nieznajomą: Po co Pani te okulary w takiej mgle?, gdyż mogło to brzmieć nieuprzejmie, a może ukrywała jakąś dolegliwość wzroku. Zdecydowałam się milczeć i podtrzymywać tę typową, powierzchowną rozmowę, jaką realizowane są nieznajomi w wagonie.

Nagle, po chwili namysłu, Marta tak zwana spojrzała na mnie i, zmieniając ton głosu, zaproponowała:
Jadwigo, może bym Ci przepowiedziała? U mnie to wychodzi świetnie. Moja prababcia była wróżką, prawdziwą, nie oszustką, której dziś pełno na każdym rogu. Czy nie chciałabyś poznać swego losu? Spróbujemy, to takie fascynujące!

Zadrżałam lekko i odpowiedziałam niechętnie:
Dziękuję, Marta, ale nie wierzę w karty, ani w te wszystkie wróżby.
Tym bardziej nie ma się czego bać odparła, a w jej głosie dało się usłyszeć pewną pewność.
Starałam się brzmieć zdecydowanie, choć serce przyspieszyło, a w głowie pojawił się nieprzyjemny, jakby swędzący, kleszcz.

Nagle, tak jakby wewnętrzny głos podpowiadał mi, westchnęłam i powiedziałam:
No dobrze, może jednak spróbujemy? choć w duszy miałam zupełnie inne przeczucie. Otworzyłam usta, aby odmówić, ale zamiast tego skinęłam uprzejmym uśmiechem.

Marta skinęła głową, sięgnęła do torby i wyciągnęła aksamitną sakiewkę, z której wypadła talia kart. Położyła je na małym stoliku między nami. Wtedy zdjęła okulary i spojrzała na mnie dwa ogromne szkła całkowicie zasłoniły jej oczy. Serce zadrżało.

Jak zamierzasz wróżyć? Nie widzisz przecież! wyszeptałam przerażona.
Nie martw się, Jadwigo, czuję karty, znam je na pamięć. Nie mam wielu rozrywek w życiu, więc zaczynajmy odpowiedziała, zakładając ponownie okulary, które znowu zamknęły przed oczami mroczną otchłań.

Zlekceważyłam fakt, iż nie mogła zobaczyć moich ruchów, i zrezygnowałam z dalszych wątpliwości. Marta rozłożyła karty w krąg, zachowując wszystkie tradycyjne rytuały, i rzekła:
Odwróć tę najbliższą, pokaże Ci przeszłość.

Wyciągnęłam jedną kartę drżącymi rękami. Była zupełnie biała, bez wzoru. Marta zamyśliła się.

Dziwne. Biała kartka oznacza, iż nie było Cię w przeszłości. Jak to rozumieć? zapytała, a w jej głosie słychać było pewne zdumienie.
Co to za niezwykła talia? W normalnych kartach tak się nie zdarza próbowałam brzmieć pewnie, choć dreszcz przechodził po moim ciele. Czy naprawdę miałam do czynienia z czymś szalonym?

Spróbujmy jeszcze raz. Weź dowolną kartę, którą uznasz za odpowiednią.

Miałam jedynie jedno życzenie gwałtownie zebrać swoje rzeczy i opuścić przedział. Chciałam wysiąść na najbliższej stacji, by nie słyszeć już tego głosu i nie czuć dziwnych mrowień w głowie. Pomimo wewnętrznego oporu, sięgnęłam po kolejną kartę i odwróciłam ją. Wynik był taki sam pusty arkusz. Coraz bardziej przekonana byłam, iż Marta próbuje mnie oszukać, i zebrałam się na odwagę, by zapytać:

Czy możemy to skończyć? Chyba wszystkie Twoje karty są takie same. To żart, który mi się nie podoba!

Marta wydawała się poruszona.
Zapewniam, karty są normalne, rysunek został naniesiony cienką igłą, czuję go palcami, ale teraz kartki są gładkie jak połamane. Wierzę, iż sama się zdumiewam. Spróbuj jeszcze raz, tym razem o teraźniejszość, bądź odważna!

Zrobiłam głęboki wdech, wzięłam dwie karty jednocześnie i dotknęłam ich powierzchni. Rzeczywiście, były to białe, niepokalane kartki z gładkiego papieru. Rzuciłam je w stronę Marty.

Czy naprawdę musisz dalej to wymyślać? Powiedz szczerze, po co to wszystko? zapytałam, a w jej oczach pojawił się cień zmieszania i bladego wyczerpania.

Przysięgam, nie miałam zamiaru nic złego; chciałam tylko trochę Cię uprzyjemnić w drodze. Spróbujmy ostatni raz, na przyszłość

Z irytacją, ale przygnębiona, wzięłam następną kartę. Gdy ją odwróciłam, zobaczyłam kolejny biały arkusz i zawołałam:
Moja przyszłość jest biała jak śnieg! Co mam z tym zrobić?

Marta przybrała bladość i na jej twarzy pojawiły się nerwowe plamki.
Czy to oznacza, iż niedługo umrę? zapytała, a w jej głosie drżała niepewność.

Rozciągnęłam oczy, ale nie odparłam. Zamiast tego, podniosłam płaszcz i torbę, spojrzałam w okno i wkurzona westchnęłam:
Skąd mam wiedzieć? Kiedyś wszystko się kończy Do widzenia, wysiądę na tej stacji, mam pilną sprawę i zmykając z przedziału, wymamrotałam pod nosem: Co za wkurwiający typ, zepsuł mi humor, chciał przeprowadzić swój eksperyment!.

Wyszłam na korytarz, wyciągnęłam papierosa z paczki i poprosiłam przechodzącego przy stołku mężczyznę:
Czy masz zapalniczkę?

Uśmiechnął się, podając mi zapalniczkę, a w jego spojrzeniu migotało coś niepokojącego. Zapiął się w górę, po czym nieopatrznie przewrócił się na brudną podłogę. Musiałam się pochylić i samodzielnie podnieść zapalniczkę. Zapaliłam papierosa, wypuściłam kółko dymu i poczułam, iż ciężar serca nieco się ulżył. Drzwi wagonu otworzyły się, a zanim wyszłam na peron, poprawiłam swoją maskę, rzucając przelotny wzrok na zdezorientowanego mężczyznę.

Łasuchu, zobaczyć kości, to dopiero przyjemność! zażartowałam, a on wydał się nieco przerażony, ale i rozbawiony. Przeprosiłam go, tłumacząc, iż nie chciałam go przestraszyć. Powiedziałam, iż mój czas jeszcze nie nadszedł, a ja po prostu zgubiłam kontrolę. Co za jasnowidząca, choćby śmierć by się w nią wpatrywała, choć jest ślepa! pomyślałam sobie z goryczą.

Wysiedliśmy na peron w nieznanym, małym miasteczku. Patrząc na chmurę dymu, którą zostawiłam za sobą, pomyślałam:
Niech będzie spokojny twój wypoczynek, Jadwigo.

Idź do oryginalnego materiału