Wspólna droga

twojacena.pl 1 dzień temu

**Nam po drodze**

Zawsze uważano, iż Ola była samodzielnym i grzecznym dzieckiem. Rodzice pracowali od rana do nocy, a ona po szkole odgrzewała zupę, odrabiała lekcje, a czasem choćby sama gotowała makaron. I tak już od pierwszej klasy.

Kiedy była w jedenastce, do szkoły na praktyki przyjechali studenci. Lekcje historii prowadził wysoki, poważny Jakub Nowak – w okularach i szarym garniturze. Chłopaki nazywali go kujonem, śmiali się i próbowali rozrabiać, ale pod koniec i tak słuchali go z otwartymi ustami. Opowiadał historię jak nikt przed nim. Zadawał pytania, zmuszał do myślenia, pozwalał wymyślać alternatywne wersje wydarzeń.

Chłopcom błyszczały oczy. Po raz pierwszy ktoś dał im szansę, by sami „przepisali” historię, choćby tylko teoretycznie. Jakub studził ich zapał, gdy za bardzo odlatywali w wizjach rewolucji. Na jego lekcje czekali jak na premierę nowego sezonu ulubionego serialu.

Ola nie mogła oderwać od niego wzroku. Zaczęła czytać książki historyczne, by móc zabrać głos w dyskusji. Pewnego dnia odważyła się i przedstawiła swój pomysł. Jakub ją pochwalił: *Gdyby reformy potoczyły się tak, jak proponujesz, żylibyśmy w zupełnie innym świecie. Ale w tamtych czasach to było niemal niemożliwe.*

— Niestety, historii nie da się przepisać. Można co najwyżej zmienić podręczniki, podkreślając inne fakty — powiedział znacząco.

A potem jego praktyki się skończyły, a Ola straciła zainteresowanie historią. Pewnego dnia, wracając ze szkoły, zobaczyła Jakuba idącego w jej stronę.

— Cześć, Ola — powiedział.

Pamiętał jej imię! Serce Olęderwało z radości.

— Pan do szkoły? Lekcje się już skończyły — wydukała zmieszana.

— Nie. Chciałem cię spotkać.

Ola szeroko otworzyła oczy i poczuła, jak policzki płoną.

— Idziesz do domu? Mogę cię odprowadzić.

Szli razem, a Jakub wypytywał ją o szkołę, przyjaciół, plany na studia.

— Nie myślisz o historii? Wydawało mi się, iż cię wciągnęło. Mam sporo ciekawych książek, mogę ci pożyczyć.

Ola zamarła z wrażenia. Zapraszał ją do siebie? Nie Kasię Lewandowską, najładniejszą dziewczynę w klasie, tylko ją, Olę Kowalską, „Żabkę”, jak czule nazywał ją tata. Bała się na niego spojrzeć.

— Dziękuję, ale wybieram ekonomię… — mamrotała. — Ale książki chętnie bym przeczytała.

— Dobrze. Następnym razem przyniosę ci kilka, wybiorę coś według własnego uznania, jeżeli nie masz nic przeciwko.

*Następnym razem? Czy to znaczy, iż się jeszcze zobaczą?* Serce Oli waliło jak oszalałe.

— A będzie ten następny raz? — usłyszała swój głos i poczuła, jak twarz znów płonie.

— Oczywiście. jeżeli chcesz — uśmiechnął się Jakub.

Jego uśmiech odsłonił młodą, niemal chłopięcą twarz. Nagle zdała sobie sprawę, iż wcale nie jest od niej dużo starszy. To był pierwszy raz, kiedy go takim widziała.

— I mów mi po imieniu. Nie jesteśmy w szkole, już nie jestem twoim nauczycielem. To twój dom?

Ola skinęła głową. Zalew uczuć odebrał jej mowę. Pożegnał się i już miał odejść.

— Jakub, kiedy… przyjdziesz następnym razem? — z trudem wydusiła z siebie.

Wyjął telefon.

— Podaj mi numer, zadzwonię.

Ale Jakub nie zadzwonił. Wysłał wiadomość po kilku dniach. Spotkali się jeszcze parę razy, aż oboje wpadli w wir egzaminów — ona maturalnych, on akademickich. Zobaczyli się dopiero po jej studniówce. Cały ten czas Ola trzymała w tajemnicy ich spotkania. W końcu nie wytrzymała i opowiedziała koleżankom. Te wściekle jej zazdrościły. Żadna nie miała „dorosłego” chłopaka.

Ola dostała się na studia i dalej spotykała się z Jakubem. niedługo dowiedziała się mama i zaczęła się niepokoić. Poprosiła, by córka przyprowadziła go do domu. Poważny, stateczny Jakub spodobał się rodzicom. Bez nałogów, odpowiedzialny, a do tego nauczyciel. Mama się uspokoiła, a Ola fruwała na skrzydłach miłości.

Na trzecim roku wzięli ślub. Z dziećmi postanowili poczekać do końca jej studiów. Jakub kochał porządek. Ustawiał słoiki równo na półkach, książki w idealnych stosach, ręczniki wisiały prosto. Delikatnie prosił Olę, by nie rozrzucała swoich rzeczy. Ona traktowała to jak grę i niedługo sama zaczęła tak robić, by mu dogodzić.

Pewnego dnia Jakub wszedł do łazienki po Oli. niedługo usłyszała jego stanowczy głos i podbiegła.

— Ola, prosiłem, żebyś wycierała wodę po prysznicu — powiedział, powstrzymując irytację.

Ola zobaczyła kilka kropel na płytkach.

— Dobrze, następnym razem wytrę — odparła. — I tak zaraz sam będziesz się mył.

— Nie następnym razem, tylko teraz. Wiesz, gdzie jest mop?

Nie miał okularów. Jego szare oczy patrzyły na nią zimno. Widział dobrze — okulary nosił tylko po to, by wyglądać starzej.

— Serio? One i tak zaraz wyschną. — Ola nie wierzyła, iż mówi poważnie.

Ale Jakub nie żartował. Jego wzrok stał się kolczasty. Oli zachciało się skulić, zniknąć. Wzięła mopa i przetarza podłogę.

— I ręcznik powieś. — Wskazał długim palcem na mokry ręcznik zwisający z wanny.

— Już miałam, ale mnie rozcisłeś… — tłumaczyła się.

Pod jego surowym spojrzeniem powiesiła go na suszarce, dokładnie go prostując. Ola wyszła z łazienki, paląc się ze wstydu. Mąż zrugał ją jak uczennicę, szturchał jak kotka.

Jakub wymagał, by talerze na zlewie stały równo i według rozmiaru, by w szafach bielizna leżała w idealnych stosach…

Za każdym razem, wychodząc z kuchni, Ola lustrowała ją i prostowała naczynia, poprawiała ręcznik. jeżeli zapomniała, Jakub natychmiast przypominał i kazał poprawiać. Nie pozwalał na pieszczoty w ciągu dnia, wyciągając przed siebie wypielęgnowaną dłoń w geście obronnym.

Nagle Ola zrozumiała, iż wcale go nie zna. I co gorsza — iż go nie kocha. Podobało jej się, iż nauczyciel, dorosły mężczyzna, a nie rówieOla spojrzała na swoje życie, zdecydowała się na rozwód i po latach tułaczki w końcu zrozumiała, iż prawdziwe szczęście nie polega na spełnianiu czyichś oczekiwań, ale na znalezieniu kogoś, kto pokocha ją taką, jaka jest – choćby jeżeli ma bałagan w szafie.

Idź do oryginalnego materiału