Z mojego dzieciństwa pamiętam głównie moją wiecznie zmęczoną mamę, która pracowała bez wytchnienia. Wychowywała mnie sama. Nigdy nie wybaczyła zdrady ojcu i wyrzuciła go nie tylko z domu, ale też ze swojego życia. Nie chciała, by kiedykolwiek wrócił. Nikt mnie wtedy nie zapytał, czy chcę utrzymywać kontakt z tatą. Mama zdecydowała za mnie, przekonana, iż tak będzie lepiej. A ja bardzo gwałtownie zrozumiałam, jak to jest dorastać w niepełnej rodzinie. W szkole ciągle słyszałam od rówieśników, iż „nie mam taty” i iż nie wiadomo, „skąd się wzięłam”. Już wtedy obiecałam sobie, iż nigdy nie powtórzę błędów mamy.
Mój mąż pochodzi z zamożnej rodziny, sam też dobrze zarabia. Gdy go poznałam, od razu poczułam, iż to przeznaczenie. Inteligentny, pewny siebie, zadbany — mężczyzna jak z marzeń. Takiego ojca chciałam dla swoich przyszłych dzieci. Sama natura była dla mnie łaskawa, a i rozumu mi nie brakowało. Zwróciłam jego uwagę bez wielkiego wysiłku i gwałtownie zostałam jego żoną. Urządzaliśmy wspólne gniazdko z sercem, inwestując czas, pieniądze i siły. Wszystko dla nas.
Kiedy dowiedziałam się, iż jestem w ciąży, mój mąż był wniebowzięty. Otoczył mnie troską, wspierał na każdym kroku. Czułam się wtedy najszczęśliwszą kobietą na świecie.
Oczywiście, w ciąży przytyłam, byłam ciągle zmęczona. On patrzył na mnie już trochę inaczej, ale powtarzał, iż kocha mnie taką, jaka jestem. A jego późne powroty z pracy tłumaczyłam chęcią zarobienia większych pieniędzy przed moim urlopem macierzyńskim.
Pewnego dnia źle się poczułam i wróciłam wcześniej z pracy. Pierwsze, co zobaczyłam po wejściu do mieszkania, to czyjś płaszcz w korytarzu. Zaraz obok stały damskie buty, których nigdy wcześniej nie widziałam. Zamarłam. Od razu wiedziałam, co to oznacza. Kiedy zawołałam męża, wyskoczył z naszej sypialni z wymówką, iż „wcześniej skończył pracę” i chciał mi zrobić niespodziankę. Udałam, iż nic nie widzę, i poszłam pod prysznic, czując jak łzy cisną mi się do oczu.
Długo zastanawiałam się, co zrobić. Ale wtedy przypomniałam sobie swoje dzieciństwo bez ojca. Nie pozwolę, żeby moje dziecko dorastało tak samo! Jestem pewna, iż ta kobieta nic dla niego nie znaczy, to tylko chwilowe zauroczenie. Wierzę, iż ta burza minie. Kocham go i potrafię wybaczyć — dla dobra dziecka.
Kiedy wyszłam z łazienki, mąż szykował kolację. Po płaszczu i butach nie było śladu. Poprosiłam go, by dał mi pieniądze na fryzjera. Uśmiechnął się, wręczył mi kartę i zaproponował, żebym odświeżyła też garderobę. Może ktoś mnie oceni, powie, iż jestem naiwna. Może. Ale ja podjęłam decyzję. Zostanę w tym małżeństwie dla naszego dziecka. Bo zburzyć coś jest łatwo. Odbudować — już się nie da.
Wierzę, iż kiedy zostaniemy rodzicami, on już nigdy nie popełni tego błędu.