Walizka na kółkach
– Mamo, jestem już dorosła. Mogę choć raz zrobić to, na co mam ochotę? – zirytowała się Ania.
Kłóciły się od kilku dni, odkąd Ania oznajmiła mamie, iż chce z chłopakiem wyjechać na tydzień do Gdańska.
– A studia? Sesja już wkrótce.
– Przecież dobrze się uczę. Nadrobię. No proszę, mamo – jęczała Ania.
– Znasz go ledwie chwilę. A co potem? – Danucie brakowało już sił i argumentów, by odwieść córkę od wyjazdu.
– jeżeli mi nie pozwolisz, ucieknę z domu i nigdy nie wrócę! – krzyknęła Ania, rzuciła się na kanapę, przycisnęła poduszkę do brzucha i odwróciła się do okna.
„A jeżeli naprawdę odejdzie?” – niepokojąca myśl wpełzła do serca Danuci i rozrosła się do rozmiarów paniki. Córka to sens jej życia, jedyny bliski człowiek na świecie. Nie mogłaby jej stracić.
– Mamo, ty zawsze byłaś taka rozsądna i zostałaś sama. Chcesz, żebym i ja tak skończyła? – W głosie Ani zabrzmiały histeryczne nuty.
– Córeczko, wszystko przyjdzie w swoim czasie, nie spiesz się… – mówiła Danuta, choć wiedziała, iż córka jest zakochana i niczego nie słyszy.
Ania wtuliła twarz w poduszkę i rozpłakała się.
„Co ja robię? Czyżbym była wrogiem własnego dziecka? Czasy się zmieniły. Wszystko teraz pędzi. Może gdybym wtedy była odważniejsza, w porę zrozumiała, rozczarowała się przyszłym mężem, moje życie potoczyłoby się inaczej?” Danuta westchnęła.
– Dobrze. Jedź. Ale masz dzwonić codziennie. Dużo pieniędzy ci nie dam. Wiesz, iż oszczędzam na remont – poddała się zmęczona kłótnią Danuta.
Ania odrzuciła poduszkę, podbiegła do matki i przytuliła ją.
– Mamusiu, dziękuję. Nie trzeba pieniędzy. Krzysiek ma. Będę dzwonić codziennie. Kilka razy dziennie. Nie martw się, wszystko będzie dobrze – szczebiotała radośnie.
„Jak się nie martwić? Poczekaj, aż będziesz miała własną córkę, zobaczymy, czy nie będziesz się martwić” – pomyślała Danuta, ale głośno tego nie powiedziała. Bez sensu, i tak by nie zrozumiała.
Córka pobiegła do swojego pokoju i wróciła z walizką.
– Już choćby spakowałaś rzeczy? Naprawdę byś uciekła? – Przypuszczenie odbiło się bólem w sercu.
– I tak byś mnie puściła. Dobrze cię znam. Zaraz zadzwonię do Krzyśka. – Córka złapała telefon, ale nie zadzwoniła, tylko podeszła do matki.
– Może ty też byś gdzieś pojechała? Na przykład do cioci Hani. No co, sama będziesz siedziała w domu? Przecież urlop – powiedziała już łagodniej Ania.
– Znajdę sobie zajęcie. Tylko uważaj tam. Wiesz, o co mi chodzi? – burknęła Danuta.
Nastrój miał się taki, iż najlepiej byłoby wyć w poduszkę.
– Mamo, jestem dorosła. Wszystko rozumiem. – Ania wybrała numer chłopaka.
Serce Danuty zamarło. Z rozmowy zrozumiała, iż córka zaraz wyjedzie.
– No to już, mamo, taksówka czeka na dole. – Ania z walizką wyszła do przedpokoju.
Danuta rzuciła się za nią.
– Mamo, nie odprowadzaj. Jak w wygramy do pociągu, zadzwonię. Za tydzień wracam. – Ania cmoknęła mamę w policzek i, nie zauważając łez w jej oczach, wyfrunęła z mieszkania.
„No i po wszystkim, dorosła, mama już nie potrzebna. choćby odprowadzić nie pozwoliła”. Danuta wpadła do kuchni i wyjrzała przez okno. Na dole stała żółta taksówka, obok której nerwowo przechadzał się młody mężczyzna. „Nic, wygląda przyzwoicie. Może rzeczywiście wszystko będzie dobrze? Przecież od wszystkiego nie da się uchronić”.
Danuta smutnym wzrokiem odprowadziła taksówkę, wróciła do pokoju i usiadła na kanapie, na której przed chwilą siedziała jej córka. Łzy napłynęły do oczu. „No i zostałam sama. Cichutko, pusto. Zwariuję tutaj. Trzeba się przyzwyczaić. Rozstanie z dorosłą córką to los wszystkich matek”.
Tak Danuta siedziała dość długo, nie mogąc się zmusić do niczego. „A może i ja bym gdzieś pojechała? Na przykład na Mazury. W końcu urlop. Tam już nie lato, ale i tak cieplej niż tutaj”. Poszła do pokoju córki, włączyła komputer i sprawdziła, czy są bilety.
Znalazła tani bilet na poranny lot do Zakopanego na jutro. Danuta nie zastanawiała się długo, od razu kupiła bilet w obie strony na pięć dni. Męczyło ją ciągłe oszczędzanie. Siedzieć i czekać na telefony od córki? Tydzień wyda się wiecznością.
Zaczęła się pakować. W wirze zajęć i przygotowań oderwała się od niepokoju o córkę. Ania zadzwoniła wieczorem i jednym tchem wyrecytowała, iż są na dworcu, czekają na pociąg, wszystko w porządku… – rozległ się jej szczęśliwy śmiech i rozłączyła się.
Po dzisiejszych wydarzeniach Danuta nie mogła zasnąć. „Nic, w samolocie się prześpię” – zdecydowała, wstała, zmęczona bezsennością. Wezwała taksówkę, założyła jesienne palto i pojechała na lotnisko.
Mimo wczesnej pory lotnisko huczało jak rozdrażniony ul. Ludzie żegnali się, biegali, dzwonili.
Minęła parę, która stała na środku hali wtulona w siebie. Dziewczyna z zapłakaną twarzą wpatrywała się w chłopaka i powtarzała bezdźwięcznym głosem:
– Wrócisz? Obiecujesz? Kocham cię… – Chlipnęła i wtuliła się w jego pierś.
On coś szeptał, całując jej włosy na czubku głowy. Danuta odwróciła wzrok. Ich pożegnanie wydało się zbyt intymne i wzruszające.
Przeszła odprawę i usiadła czekać na boarding. Znowu przypomniała sobie córkę. Głupie dziewczyny, śpieszą się, boją się, iż nie zdążą, rzucają się w miłość jak w ogień. Ile w życiu będzie jeszcze rozstań, wyznań, rozczarowań. Czy starczy łez, by je wszystkie opłakać?
Danuta też kiedyś tak kochała. Także nieopatrznie rzuciła się w związki. I gdzie jest teraz? Mąż okazał się niegotowy na ojcostwo i odpowiedzialność. Rozstali się zaraz po urodzeniu córki. Były krótkieDrzwi otworzyły się, a Danuta zobaczyła przed sobą uśmiechniętego Jurka z bukietem goździków, którymi pachniały jej najszczęśliwsze chwile.