Wnuczka w Sercu

polregion.pl 3 dni temu

Weronika zasnęła dopiero nad ranem. Gdy otworzyła oczy, pokój zalewało światło słoneczne, a obok łóżka stał Mateusz i uśmiechał się.

„Całą noc na ciebie czekałam. Gdzie byłeś?”

„Moja mała, widzisz, iż nic mi się nie stało. Ubierz się, pójdziemy gdzieś na śniadanie” – powiedział Mateusz.

Na dworze było ciepło jak w środku lata.

„Chcesz lody?” Nie czekając na odpowiedź, Mateusz podszedł do budki i kupił Weronice ulubione lody śmietankowe w wafelku.

„Masz dobry humor. Wygrałeś w karty?” – spytała Weronika, zlizując wierzch lodów.

„Nie zgadłaś. Wpadłem na pewien pomysł. I do jego realizacji potrzebna mi twoja pomoc.”

„Ale nigdy mnie nie zabierałeś. Co mam zrobić?”

„Nic. Po prostu musisz być przy mnie. Ale jeżeli nie chcesz, poradzę sobie sam.”

„Nie, idę z tobą” – gwałtownie zgodziła się Weronika.

„Wiedziałem, iż się zgodzisz. Możesz wybierać białą sukienkę” – powiedział Mateusz, ulegając dobremu nastrojowi.

„Naprawdę? Oświadczasz mi się?” – ucieszyła się dziewczyna, zapominając choćby o lodach w ręce.

Żadnej kobiecie Mateusz nie pozwalał choćby wspomnieć o małżeństwie. Ale Weronika była wyjątkowa. Stała się jego talizmanem, przynosiła szczęście. Rok temu odebrał ją trzem chuliganom.

Weronika mieszkała z matką w małym miasteczku. Po odejściu ojca matka zaczęła pić. Gorzej było, gdy przyprowadziła do domu mężczyznę i oznajmiła, iż zostanie z nimi. Współlokator z nieskrywanym zainteresowaniem patrzył na Weronikę, a pewnego razu próbował położyć ją do łóżka. Dziewczyna uciekła, wsiadła do pociągu i znalazła się w dużym mieście.

Bez pieniędzy, bez znajomych. Co robić? Gdzie iść? Swoim zagubionym wyglądem zwróciła uwagę grupy chłopaków, którzy kręcili się po dworcu w poszukiwaniu łatwych ofiar. Wszystko mogło skończyć się dla niej tragicznie, ale na jej krzyk przybiegł Mateusz i odbił ją od chuliganów. Od tamtej pory byli razem.

Weronika zakochała się w Mateuszu. Wysoki, umięśniony, dobrze ubrany, przystojny i uśmiechnięty – samym wyglądem wzbudzał zaufanie. Z nim czuła się bezpieczna, choć Mateusz nie ukrywał, iż zajmuje się niezbyt uczciwymi interesami. Ale nigdy nie wciągał jej w swoje sprawy.

Usiedli na ławce nad Wisłą. W słońcu lody gwałtownie topniały, wafelek rozmókł, słodka woda spływała po dłoni i kapnęła na brzeg sukienki.

„Cholera!” Weronika zerwała się z ławki, odsuwając rękę z lodami, by nie ubrudzić się bardziej.

„Po prostu je wyrzuć” – leniwie mrużąc oczy w słońcu, powiedział Mateusz, jakby był najedzonym kotem.

Weronika rzuciła rozmoknięty wafelek do kosza, zlizała lody z ręki. „Jaka z niej jeszcze dziewczynka” – pomyślał Mateusz ze czułością.

„To będzie dobry interes, ale musimy wszystko dobrze przemyśleć. Nie można się pomylić. Facetowi z narzeczoną uwierzą łatwiej niż mnie samemu.”

„Z narzeczoną?” – powtórzyła Weronika, siadając z powrotem.

„Przecież jesteś moją narzeczoną.” Mateusz objął ją za ramiona, a ona przytuliła się do niego.

„Wczoraj przypadkiem dowiedziałem się o pewnej staruszce. Nie ma nikogo. Mąż dawno nie żyje, a kilka lat temu w strefie wojennej zginął jedyny syn. Ciągle o tym zapomina i wieczorami czeka na niego z pracy. Na palcu nosi pierścień, nigdy się z nim nie rozstaje. Wydaje mi się, iż takich skarbów musi mieć więcej. Mąż był istotną osobą.”

„Chcesz ukraść jej biżuterię?” – domyśliła się Weronika.

„Nie, nie chcę wzbudzać podejrzeń. Ona sama nam ją odda. Przyjdziemy do niej jako wnuk z narzeczoną. Łapiesz? Twoim zadaniem jest sprawić, by chciała podarować ci swoje drobiazgi na ślub.”

Mateusz miał swoje zasady. Weronice zrobiło się żal staruszki. Jedno to oszukiwać bogatych urzędników i ich żony, a co innego – samotną, ufną kobietę. Weronika zamyśliła się.

„Kup skromną sukienkę, która na pewno się jej spodoba” – nie zauważając jej zadumy, powiedział Mateusz.

„A jeżeli się zorientuje? Nie pozna w tobie wnuka? Raczej nie jesteś podobny do jej syna.”

„Ma słabą pamięć, a i nie widziała go od lat.”

Po dwóch dniach Mateusz z Weroniką stali przed żelaznymi drzwiami na trzecim piętrze starej ceglanej kamienicy. Mateusz ostatni raz ocenił Weronikę surowym spojrzeniem i był zadowolony z jej skromnego wyglądu. On sam, jak zwykle, był opanowany, elegancko ubrany i pełen uroku.

„Mniej mów, dobrze?”
Weronika skinęła głową.

Mateusz nacisnął dzwonek. Za drzwiami rozległy się szurające kroki, zaskoczył zamek. Weronika spodziewała się zobaczyć staruszkę, ale przed nią stała niewysoka starsza pani w staromodnej sukience z białym koronkowym kołnierzykiem. Puszyste siwe włosy były spięte z tyłu spinką z czarną kokardą.

„Kogo państwo szukają?” – spytała, mrużąc oczy.

„Panią, jeżeli to pani Zofia Janowska. Może to zabrzmi dziwnie, ale jestem pani wnukiem” – powiedział poważnie Mateusz.

„Nie rozumiem…” Kobieta zamrugała zdezorientowana. „Mój syn nigdy nie był żonaty. Młodzieńcze, coś pan pokręcił.”

„Możemy wejść?” – Mateusz uśmiechnął się jednym ze swoich czarujących uśmiechów. Jego uśmiech działał na ludzi bez pudła – słuchali go.

„Tak, oczywiście.” Zofia Janowska ustąpiła, wpuszczając gości.

„Cóż, dzień dobry. Tak panią sobie wyobrażałem. Mogę?” – Mateusz przeszedł do pokoju, zatrzymał się przed powiększonym zdjęciem młodego mężczyzny w mundurze na ścianie.

„Mama ma inne zdjęcie, jeszcze z czasów, gdy był kadetem” – odwrócił się do Zofii Janowskiej.

„Wciąż nie do końca rozumiem…” – słabym głosem powiedziała.

„Jestem z Lublina. Pani syn tam studiował, prawda? Mama poznała go na kilka miesięcy przed egzaminami. Gdy wyjechał, zrozumiała, iż jest w ciąży. Nie pisał, nie dzwonił, nie wiedziała, jak mu powiedziećWeronika nagle wybuchnęła płaczem, wyznała prawdę Zofii Janowskiej, a ta, zamiast je wyrzucić, przytuliła ją mocno i powiedziała, iż od dzisiaj ma prawdziwą rodzinę.

Idź do oryginalnego materiału