Wnuczka w Nowym Świecie

polregion.pl 2 dni temu

Kasia zasnęła dopiero nad ranem. Gdy otworzyła oczy, pokój zalewało słońce, a przy łóżku stał Krzysztof i się uśmiechał.

— Całą noc na ciebie czekałam. Gdzie byłeś?

— Moja mała, widzisz, nic mi się nie stało. Ogarnij się, pójdziemy gdzieś na śniadanie — powiedział Krzysztof.

Na zewnątrz było ciepło jak latem.

— Loda chcesz? — Nie czekając na odpowiedź, podszedł do budki i kupił jej ulubione crème brûlée w wafelku.

— Masz dobry humor. Wygrałeś w karty? — spytała Kasia, zlizując czubek lodów.

— Nie zgadłaś. Wpadłem na pewien pomysł. I do jego realizacji potrzebna mi twoja pomoc.

— Ale nigdy mnie nie brałeś ze sobą. Co mam robić?

— Nic. Po prostu bądź przy mnie. Ale jeżeli nie chcesz, poradzę sobie sam.

— Nie, idę z tobą — zgodziła się pospiesznie.

— Wiedziałem, iż się zgodzisz. Możesz wybierać białą sukienkę — powiedział Krzysztof pobłażliwie, w dobrym nastroju.

— Naprawdę? Oświadczysz mi się? — ucieszyła się dziewczyna, choćby zapominając o lodach w dłoni.

Żadnej kobiecie Krzysztof nie pozwalał choćby wspominać o małżeństwie. Ale Kasia to coś zupełnie innego. Stała się jego talizmanem, przynosiła szczęście. Rok temu wyrwał ją z rąk trzech chuliganów.

Kasia mieszkała z matką w małym miasteczku. Po odejściu ojca matka zaczęła pić. Stało się jeszcze gorzej, gdy przyprowadziła do domu mężczyznę i oznajmiła, iż będzie z nimi mieszkał. Współlokator patrzył na Kasię z nieukrywanym zainteresowaniem, a raz choćby próbował zaprowadzić ją do łóżka. Dziewczyna uciekła, wsiadła do pociągu i znalazła się w dużym mieście.

Bez pieniędzy, bez rodziny. Co robić? Gdzie iść? Jej zagubiony wygląd przyciągnął uwagę grupy chłopaków, którzy kręcili się po dworcu w poszukiwaniu frajerów. Wszystko mogło się źle skończyć, ale na krzyk Kasi przybiegł Krzysztof i odbił ją chuliganom. Od tamtej pory byli razem.

Kasia zakochała się w nim. Wysoki, wysportowany, dobrze ubrany, przystojny i uśmiechnięty — samym wyglądem budził zaufanie. Przy nim czuła się bezpiecznie, choć Krzysztof nie ukrywał, iż zajmuje się nie do końca uczciwymi interesami. Ale nigdy jej w to nie wciągał.

Usiedli na ławce nad Wisłą. Lody gwałtownie topniały na słońcu, wafel rozmókł, słodka woda spłynęła po dłoni i skapnęła na sukienkę.

— Cholera! — Kasia zerwała się, odsuwając rękę z lodem.

— Po prostu je wyrzuć — leniwie mrużąc oczy, jak najedzony kot, powiedział Krzysztof.

Kasia cisnęła rozmiękły wafel do kosza, zlizała lody z ręki. „Jaka ona jeszcze dziecinna” — pomyślał Krzysztof z czułością.

— Sprawa jest dobra, ale trzeba wszystko dobrze rozegrać. Nie można się pomylić. Ludzie szybciej uwierzą parze narzeczonych niż mnie samemu.

— Narzeczonych? — powtórzyła Kasia, siadając z powrotem.

— Przecież jesteś moją narzeczoną. — Krzysztof objął ją, a ona przytuliła się do niego.

— Wczoraj przypadkiem dowiedziałem się o pewnej staruszce. Nikogo nie ma. Mąż dawno zmarł, a kilka lat temu jedyny syn zginął w misji zagranicznej. Ciągle o tym zapomina i czeka na niego wieczorami. Na palcu nosi pierścień, nigdy go nie zdejmuje. Myślę, iż takich skarbów ma więcej. Mąż był istotną osobą.

— Chcesz ją okraść? — domyśliła się Kasia.

— Nie, nie chcę hałasu. Sama nam je odda. Przyjdziemy do niej jako wnuk z narzeczoną. Kapujesz? Twoim zadaniem będzie sprawić, by chciała ci podarować swoje błyskotki na ślub.

Krzysztof miał swoje zasady. Kasi zrobiło się szkoda staruszki. Jedno to oszukiwać bogatych urzędników, a co innego — samotną, ufną kobietę. Zamyśliła się.

— Kup skromną sukienkę, która na pewno się jej spodoba — nie zauważając jej wahania, powiedział Krzysztof.

— A jeżeli się zorientuje? Nie pozna w tobie wnuka? Chyba nie jesteś podobny do jej syna.

— Kiepsko z pamięcią, a i syna dawno nie widziała.

Dwa dni później Krzysztof z Kasią stali przed metalowymi drzwiami na trzecim piętrze starej kamienicy. Rzucił na nią oceniające spojrzenie — skromny wygląd dziewczyny go zadowalał. Sam, jak zawsze, był wysportowany, elegancki i uwodzicielski.

— Mniej mów, dobrze?
Kasia skinęła głową.

Krzysztof nacisnął dzwonek. Za drzwiami rozległy się szurające kroki, zaskoczył zamek. Kasia spodziewała się zobaczyć staruszkę, ale przed nimi stała niska, starsza kobieta w staromodnej sukience z białym koronkowym kołnierzykiem. Siwe włosy spięte były z tyłu spinką z czarną kokardą.

— Do kogo? — spytała, mrużąc oczy.

— Do pani, jeżeli jest pani Anna Nowak. To może zabrzmieć dziwnie, ale ja jestem pani wnukiem — powiedział poważnie Krzysztof.

— Nie rozumiem… — Kobieta zamrugała zdezorientowana. — Mój syn nigdy nie był żonaty. Mylisz się, młody człowieku.

— Możemy wejść? — Krzysztof uśmiechnął się jednym ze swoich czarujących uśmiechów.

— Tak, oczywiście. — Anna ustąpiła, wpuszczając ich.

— Oto i pani. Tak panią sobie wyobrażałem. Mogę? — Krzysztof wszedł do pokoju, zatrzymał się przed zdjęciem młodego mężczyzny w mundurze na ścianie.

— Mama ma inne zdjęcie, jeszcze z czasów szkoły oficerskiej. — Obrócił się do Anny.

— przez cały czas nie rozumiem… — powiedziała słabym głosem.

— Jestem z Lublina. Syn pani tam studiował, prawda? Mama poznała go kilka miesięcy przed ukończeniem szkoły. Gdy wyjechał, okazało się, iż jest w ciąży. Nie pisał, nie dzwonił, nie wiedziała, jak mu powiedzieć. Mama nigdy nie mówiła mi o ojcu, myślała, iż ją porzucił. A niedawno wszystko wyjaśniła. Odnalazłem panią, dowiedziałem się, iż ojciec zginął bohatersko…

Anna westchnęła i opadła na krzesło, oczy zaszkliły się łzami.

— MarcinAnna mocno przytuliła Kasię, a dziewczyna poczuła, iż w końcu znalazła miejsce, gdzie należy.

Idź do oryginalnego materiału