Kasia zasnęła dopiero nad ranem. Kiedy otworzyła oczy, pokój zalewało słońce, a przy łóżku stał Jakub i się uśmiechał.
– Całą noc na ciebie czekałam. Gdzie byłeś?
– Mała moja, widzisz, nic mi się nie stało. Ubieraj się, pójdziemy gdzieś na śniadanie – powiedział Jakub.
Na zewnątrz było ciepło jak w środku lata.
– Loda chcesz? – Nie czekając na odpowiedź, Jakub podszedł do budki i kupił Kasi ulubione lody śmietankowe w wafelku.
– Masz dobry humor. Wygrałeś w karty? – spytała Kasia, zlizując wierzch lodów.
– Nie zgadłaś. Mam pewien pomysł. I do jego realizacji potrzebna mi twoja pomoc.
– Ale nigdy mnie nie brałeś ze sobą. Co mam zrobić?
– Nic. Po prostu musisz być przy mnie. Ale jeżeli nie chcesz, dam radę sam.
– Nie, idę z tobą – gwałtownie zgodziła się Kasia.
– Wiedziałem, iż się zgodzisz. Możesz wybierać białą sukienkę – powiedział Jakub pobłażliwie, w dobrym nastroju.
– Naprawdę? Robisz mi oświadczyny? – ucieszyła się dziewczyna, zapominając choćby o lodach w ręce.
Żadnej kobiecie Jakub nie pozwalał choćby wspominać o małżeństwie. Ale Kasia była inna. Stała się jego talizmanem, przynosiła szczęście. Rok temu wyrwał ją z rąk trzech chuliganów.
Kasia mieszkała z matką w małym miasteczku. Po odejściu ojca matka zaczęła pić. Stało się jeszcze gorzej, gdy przyprowadziła do domu mężczyznę i oznajmiła, iż będzie z nimi mieszkał. Współlokator z wyraźnym zainteresowaniem zerkał na Kasię, aż pewnego dnia próbował ją zaprowadzić do łóżka. Dziewczyna uciekła, wsiadła do pociągu i znalazła się w dużym mieście.
Bez pieniędzy, bez rodziny. Co robić? Gdzie iść? Swoim zagubionym wyglądem zwróciła uwagę grupy chłopaków, którzy kręcili się po dworcu w poszukiwaniu frajerów i przygód. Wszystko mogło skończyć się dla Kasi bardzo źle, ale na jej krzyk przybiegł Jakub i wyrwał ją z rąk bandytów. Od tamtej pory byli razem.
Kasia zakochała się w Jakubie. Wysoki, wysportowany, dobrze ubrany, przystojny i uśmiechnięty – samym wyglądem wzbudzał zaufanie. Z nim czuła się bezpiecznie, choć Jakub nie ukrywał, iż zajmuje się nie do końca uczciwymi interesami. Ale jej w to nie mieszał.
Usiedli na ławce nad Wisłą. Lody gwałtownie topniały na słońcu, wafelek rozmókł, słodka woda spływała po dłoni i kapnęła na sukienkę.
– Kurde! – Kasia zerwała się z ławki i odsunęła rękę z lodami, żeby się nie pobrudzić jeszcze bardziej.
– Wyrzuć to wreszcie – leniwie mrużąc oczy w słońcu, jak najedzony kot, powiedział Jakub.
Kasia rzuciła rozmoknięty wafelek do kosza, zlizała resztki lodów z ręki. „Jeszcze dziecko z niej” – pomyślał Jakub z czułością.
– Sprawa jest pewna, ale trzeba wszystko dobrze przemyśleć. Nie można się pomylić. Chłopak z narzeczoną wzbudzi większe zaufanie niż ja sam.
– Z narzeczoną? – powtórzyła Kasia, siadając z powrotem.
– No właśnie, ty jesteś narzeczoną. – Jakub objął ją za ramiona, a ona przytuliła się do niego.
– Wczoraj przypadkiem dowiedziałem się o pewnej staruszce. Nikogo nie ma. Mąż dawno nie żyje, a kilka lat temu jej jedyny syn zginął w Afganistanie. Ciągle o tym zapomina i czeka na niego wieczorami. Na palcu nosi pierścień, nigdy go nie zdejmuje. Myślę, iż takich skarbów ma więcej. Mąż nie byle jaki był.
– Chcesz jej ukraść biżuterię? – domyśliła się Kasia.
– Nie, nie chcę robić zamieszania. Sama nam ją odda. Pojawimy się u niej jako wnuk z narzeczoną. Kapujesz? Twoim zadaniem jest sprawić, żeby miała ochotę podarować ci swoje błyskotki na ślub.
Jakub miał swoje zasady. Kasi zrobiło się szkoda staruszki. Jedno to oszukiwać bogatych urzędników i ich żony, a co innego osamotnioną, ufną kobietę. Kasia zamyśliła się.
– Kup skromną sukienkę, w której na pewno się jej spodobasz – nie zauważając jej zamyślenia, powiedział Jakub.
– A jeżeli się zorientuje? Nie pozna w tobie wnuka? Chyba nie jesteś podobny do jej syna.
– Ma problemy z pamięcią, a i tak dawno go nie widziała.
Dwa dni później Jakub z Kasią stali przed żelaznymi drzwiami na trzecim piętrze starej kamienicy. Jakub ostatni raz spojrzał na Kasię krytycznym wzrokiem i był zadowolony z jej skromnego wyglądu. Sam, jak zawsze, był wyprostowany, elegancko ubrany i czarujący.
– Mniej mów, dobrze?
Kasia skinęła głową.
Jakub nacisnął dzwonek. Za drzwiami rozległy się szurające kroki, zaskoczył zamek. Kasia spodziewała się zobaczyć staruszkę, ale przed nią stała niska, starsza kobieta w staromodnej sukience z białym koronkowym kołnierzykiem. Puszyste siwe włosy spięte były z tyłu klamrą z czarną kokardą.
– Kogo szukacie? – spytała kobieta, mrużąc oczy.
– Panią, jeżeli to Anna Kowalska. Może się to pani wydać dziwne, ale jestem pani wnukiem – powiedział Jakub poważnie.
– Nie rozumiem… – Kobieta zamrugała zdezorientowana. – Mój syn nigdy nie był żonaty. Młodzieńcze, chyba się mylicie.
– Możemy wejść? – Jakub uśmiechnął się jednym ze swoich uroczych uśmiechów. Jego uśmiech działał na ludzi bezbłędnie, słuchali go.
– Tak, oczywiście. – Anna Kowalska ustąpiła, wpuszczając gości.
– Witam. Taką właśnie panią sobie wyobrażałem. Mogę? – Jakub wszedł do pokoju, zatrzymał się przed powiększonym zdjęciem młodego mężczyzny w mundurze na ścianie.
– Mama ma inne zdjęcie, jeszcze z czasów, gdy był kadetem. – Jakub odwrócił się do Anny Kowalskiej.
– przez cały czas nie do końca rozumiem… – powiedziała słabym głosem.
– Jestem z Poznania. Pani syn tam studiował, prawda? Mama poznała go kilka miesięcy przed dyplomem. Kiedy wyjechał, zrozumiała, iż jest w ciąży. Nie pisał, nie dzwonił, nie wiedziała, jak mu powiedzieć. Mama nigdy nie mówiła mi o ojcu, uważała, iż ją porzucił. AKasia spojrzała w oczy staruszce, wzięła głęboki oddech i powiedziała: „Proszę pani, musimy panią przeprosić – to wszystko było kłamstwem”.