Na wyjściu z metra zrobił się zator. Na ulicy lało jak z cebra. Szczęśliwi posiadacze parasoli wytracali tempo w drzwiach, wygrzebując swoje sprzęty z toreb. Ci, którzy parasoli nie miały, nie śpieszyli się z wyjściem z suchej kryjówki. Ale z tyłu napierali inni i wypychali zablokowanych w drzwiach prosto pod deszcz.
– Wyciągaj parasol burknął Jakub tuż przy wyjściu.
– Nie mam parasola odparła zmieszana Kinga, nie mogąc oprzeć się naciskającej z tyłu fali ludzi.
– Przecież rano ci mówiłem, iż będzie padać zirytował się Jakub, stojąc już pod strugami wody i z żalem spoglądając na drzwi metra.
– Spóźniałam się, zakręciłam Mógłbyś sam wziąć. Swoją drogą, twój parasol jest większy, zmieścilibyśmy się pod nim we dwoje kontrowował Kinga.
– Dobra, nie jesteśmy z cukru, nie rozpuścimy się. Jakub zdecydowanie ruszył przed siebie, a Kinga ledwo nadążała.
– Właśnie iż duży. Wczoraj taszczyłem go cały dzień, a deszczu ani kropli. Ty masz składany. Po co w ogóle wyciągałaś go z torebki? Jakub wciąż gderał, idąc przed siebie.
– Suszyłam
Szli i przekrzykiwali się przez szum deszczu.
– Dla siebie zawsze znajdziesz usprawiedliwienie, a mnie wiecznie robisz winną zirytowała się Kinga, zmęczona już tą przepychanką słowną.
– Nie obwiniam cię, tylko stwierdzam fakt
– Stwierdziłeś tak, iż znów poczułam się winna. Nie można było powiedzieć tego inaczej, bez wyrzutów? Albo w ogóle się nie odzywać? Mam dość twoich docinków. Potrafisz z byle głupstwa zrobić problem na skalę kosmiczną powiedziała urażona Kinga.
– Deszcz nazywasz głupstwem? Jakub choćby się nie odwrócił. Po prostu powiedziałem
– Oj, nie zaczynaj znowu. Dość! Mam dość przerwała mu ostro Kinga.
Łapała już powietrze, głos jej drżał.
Jakub jeszcze przez chwilę burczał pod nosem, ale kiedy przestała odpowiadać, w końcu i on zamilkł. Kinga wiedziała, iż nie miała racji, no i ten cholerny deszcz Ubranie gwałtownie nasiąkło wodą, przylepiając się do ciała. Z włosów spływały strumienie.
Kiedy to się zaczęło? Te drobne utarczki, docinki? A może zawsze tak było? Pewnie tak. Tylko wcześniej starała się ustępować, gasić iskrę pretensji, zanim roznieci się kłótnia.
Na przeciw szł