Wina deszczu

polregion.pl 16 godzin temu

**Dziennik osobisty: Wszystko przez ten deszcz**

Po południu niebo zasnuło się chmurami, a pod wieczór zaczął mżyć deszcz. Wiosenny Kraków wyglądał przygnębiająco, zwłaszcza w taką szarą, dżdżystą pogodę.

Kacper jeździł autem po mieście już ponad godzinę, zabijając czas przed wyjazdem. Wieczorem ulice zapełniły się samochodami, więc co chwilę stał w korkach lub na światłach. Czas wlókł się niemiłosiernie, ale wracać do domu nie miał ochoty, a na dworzec było jeszcze za wcześnie.

Zatrzymał auto przy chodniku i wyłączył wycieraczki. Drobne krople deszczu pokryły przednią szybę, zniekształcając świat za nią.

Cały tydzień dochodził do siebie po odejściu Natalii. Wciąż bolało. Gdyby został w domu, znów by się upił, jak robił to przez ostatnie dni. Bez wina nie mógł zasnąć.

Żyli razem prawie rok, a przed tym dwa miesiące się spotykali. Na początku było dobrze, choćby bardzo. Zaczął już snuć plany, iż latem pojadą nad morze, i tam, na plaży, oświadczy się Natalii, mimo iż ostatnio często się kłócili. Natalia czepiała się go o byle co, ciągle była na coś zła, miała pretensje.

Tuż przed jej odejściem pokłócili się o prezent na Dzień Kobiet. Bukiet holenderskich tulipanów i torebka, o której od dawna marzyła, wydały się jej „małostkowe”.

— Przecież sama chciałaś tę torebkę — zirytował się Kacper. — I wcale nie była tania, nawiasem mówiąc.

— Wiedziałam, iż mi ją dasz. Myślałam, iż dorzucisz coś od siebie, zrobisz niespodziankę. Prezent ma zaskakiwać.

— No przepraszam, mogłaś podpowiedzieć, iż chcesz coś jeszcze — mruknął Kacper.

— A sam nie domyśliłeś się?

I Natalia znów się rozpędziła. Mówiła, iż nie umie zadowolić kobiety, za mało zarabia. Arek dał Magdzie futro, a Wiola dostała od chłopaka pierścionek z diamentem.

— Arek kombinuje, zarabia nieuczciwie, balansuje na granicy prawa.

— No i co? Przynajmniej ona ma nowe futro i jeździ na europejskie kurorty. A ty taki zasadniczy, więc siedzimy w biedzie.

— Nie dramatyzuj, nie jesteśmy biedni. Chciałem dać ci pierścionek, tylko później. Po co ci futro na wiosnę? Poza tym on sporo zaoszczędził, kupując je na wyprzedaży.

— Udajesz, czy naprawdę nie rozumiesz? — Głos Natalii brzmiał jak dzwonek pękniętego szkła.

Te wszystkie kłótnie miały przyczynę. Kacper choćby domyślał się jaką, ale nie chciał w to wierzyć. Wcześniej też się kłócili, ale nocą się godzili. Tym razem Natalia odwróciła się do ściany, a gdy próbował ją objąć, klepnęła go po ręce.

Rano nie odezwała się do niego. Próbował dodzwonić się przez cały dzień, ale nie odbierała, aż w końcu wyłączyła telefon. Kacper ledwo doczekał się wieczora. Wracając do domu, kupił kwiaty, ale gdy wszedł do mieszkania, znalazł tylko kartkę.

Natalia napisała, iż ma dość, iż jest zmęczona i odchodzi do kogoś, kto świat by jej u stóp położył. Z szaf zniknęły jej rzeczy i walizka, z którą jeździli na wakacje.

Kacper miotał się po mieszkaniu, rzucając wszystkim, co wpadło mu w ręce, zwłaszcza drobiazgami, które Natalia zostawiła lub celowo nie zabrała do nowego, bogatszego życia. Potem wziął reklamówkę, wrzucił do niej resztę jej rzeczy, włącznie z zapomnianą szczoteczką do zębów, kremem i szlafrokiem wiszącym w łazience. Nie lenił się, wyniósł to wszystko do śmietnika za blokiem.

Najgorsze było to, iż nie po prostu odeszła, tylko do innego, wystawiając go na pośmiewisko. Tak właśnie się czuł. Nie mógł spać, przeszkadzał mu zapach Natalii, który wciąż wypełniał poduszki. Wspomnienia dusiły go. Wstał, sięgnął po butelkę i wypił kieliszek wina. Nie pomogło, ale jakoś przespał kilka godzin.

Tak mijał cały tydzień. W pracy pojawiał się z podkrążonymi oczami. Koledzy współczuli. Wszystko odbiło się na jego pracy. Szef ulitował się nad Kacprem i wysłał go „leczyć złamane serce” na staż do Gdańska zamiast nowego pracownika.

— Zmień otoczenie, odpocznij i wracaj w formie — poklepał go po ramieniu.

Po pracy Kacper wstąpił do domu, spakował rzeczy do torby sportowej, wrzucił je do bagażnika i ruszył jeździć po mieście. Szyby auta pokryły się kroplami, za którymi znikał Kraków, widać było tylko rozmazane światła mijających samochodów.

Kacper opuścił szybę i zobaczył na kamienicy szyld kawiarni. Natychmiast wyobraził sobie przytulne wnętrze, stoliki, przygaszone światła i cichą muzykę — właśnie to, czego potrzebował, by się rozerwać. Wysiadł z auta i wszedł do środka. Ludzi nie było wielu, ale wolnych stolików brakowało. Przysiadł przy barze i poprosił o kawę.

— W barze serwujemy tylko alkohol. Proszę usiąść przy stoliku i zamówić u kelnera — poradził barman.

— Rozumiem — odparł Kacper i rozejrzał się po sali, szukając, do kogo mógłby się przysiąść.

Nieopodal baru zauważył samotną dziewczynę. Przed nią stała filiżanka, a ona skupienie mieszała w niej łyżeczką. Ciemne włosy miała związane w kucyk. Delikatny profil z niewielkim noskiem, oczy… Oczu nie widział. Wpatrywała się w filiżankę. Obcisłe spodnie i dopasowany sweter podkreślały jej zgrabną sylwetkę.

*„Ciekawe, jaki ma kolor oczu?”* Zapragnął natychmiast to sprawdzić. Jakoś był pewien, iż go nie odtrąci. Podszedł do jej stolika.

— Mogę? — zapytał i usiadł naprzeciwko.

Dziewczyna podniosDziewczyna podniosła na niego wzrok, a w jej zielonych oczach Kacper zobaczył cały świat, który nagle nabrał kolorów i sensu, i już wiedział, iż to właśnie ona jest tym, na kogo czekał całe życie.

Idź do oryginalnego materiału