Moje oczekiwania wobec Świąt są z roku na rok coraz skromniejsze, doszłam już do absolutnego minimum: wyspać się, odpocząć, spotkać się na luzie z rodziną, najchętniej też poza stołem, w plenerze. No i oczywiście podjeść trochę tego, czego się nie jada na co dzień: trochę na słodko, trochę na słono. Żadnego mycia okien czy szorowania fug, żadnego zarywania nocy czy zrywania się o świcie. Wyzbywszy się wreszcie odziedziczonej w spadku po kobietach z mojego rodu świątecznej spinki, traktuję Wielkanoc i Boże Narodzenie jako okazję, by ugotować, upiec i zjeść dokładnie to, na co mam ochotę ja i moi domownicy. W dodatku w ilościach takich, jakie jesteśmy w stanie przejeść bez zażywania leków na trawienie. A dzieci w tym roku zażyczyły sobie mazurka cytrynowego z bezą, kolega małżonek: kokosowo-czekoladowego oraz sałatki (o smaku jego matki). A ja jestem prosta dziewczyna – wilgotne, czekoladowe ciasto to coś, na co zawsze mam ochotę, jednak pozwalam sobie na nie rzadko. Stanęło więc ono na szczycie mojej świątecznej listy marzeń, tuż za wyspaniem się i kawałkiem pasztetu z chrzanem.
Szukałam zatem pomysłu na czekoladowe ciasto, które będzie cudownie wilgotne, lekko klejące wręcz, ale nie niskie jak brownie, tylko żeby dało się upiec jak na Wielkanoc przystało – w formie z kominkiem. Może i mam bowiem w pogardzie wiele wielkanocnych tradycji, ale umówmy się: raczej takich jak palemka, rzeżucha czy żur z jajkiem, niż ciasta. Nie raz narażałam się na surowe komentarze entuzjastów 3-bita oraz fanek świątecznej szarlotki, zaprawiona jestem w odpieraniu ataków autorek świątecznych galaretkowców, zatem powiem to raz jeszcze: na Wielkanoc uznaję tylko mazurki i baby, względnie dobry serniczek i basta.
A i ten zestaw wyłącznie o określonych parametrach: mazurki bez lukru, żadnych konfitur czy dżemów, żadnej barokowej przybiórki z rodzynek. Spód cienki, maślany, rozpływający się w ustach. Przy babce zasadniczo warunek jest jeden – żeby była mokra. Suche ciasto to bowiem jedna z najgorszych rzeczy, jakie się mogą zdarzyć przy świątecznym stole, obok białej kiełbasy i baleronu, rzecz jasna (a tak przecież kojarzy się babka – z sucharem, który należy zwilżać herbatą, by przeszedł przez gardło na podwieczorku u cioci Krysi). Moje poszukiwania zawiodły mnie w rewiry cokolwiek zaskakujące, bo nie wiem, jak inaczej nazwać obecność warzyw w ciastach. W tym przypadku pożądaną wilgotność i kleistość mojej babki czekoladowej dały nam bowiem buraki, w dodatku w niebagatelnej ilości, a mimo to – zupełnie niewyczuwalne w smaku. Polecam zatem niniejszym ten bardzo udany i mocno czekoladowy efekt moich eksperymentów, zarówno od święta, jak i na co dzień.
wilgotna babka czekoladowa
(buraczane ciasto czekoladowe)
Ultraczekoladowa, bardzo wilgotna babka o intensywnym smaku i rewelacyjnej fakturze. Buraków nie czuć w niej nic a nic, a dzięki nim ciasto jest apetycznie mokre i długo zachowuje świeżość. Dodatek owocowego pudru na wierzchu jest opcjonalny, jednak fajnie przełamuje i urozmaica czekoladowość ciasta kwaskowatym aromatem. W wersji „na co dzień” ciasto można upiec w dużej keksówce lub prostokątnej foremce, doskonale smakuje z dodatkiem siekanych orzechów włoskich.
Składniki:
- 500 g gotowanych buraków (kupuję gotowe już ugotowane)
- 5 jajek
- 150 ml oleju
- 300 g mąki
- 300 g drobnego cukru
- 80 g gorzkiego kakao
- 3 łyżeczki proszku do pieczenia
- 1 łyżeczka ekstraktu waniliowego
- szczypta soli
- 1 tabliczka gorzkiej czekolady
- polewa: 1 tabliczka gorzkiej czekolady + 50 g masła
- na wierzch: czekoladowe jajeczka w skorupkach, migdały w czekoladzie, puder owocowy (np. liofilizowane truskawki w proszku)
Przygotowanie:
- piekarnik nagrzać do 180 stopni (góra-dół)
- buraki pokroić na mniejsze kawałki, umieścić w misce z jajkami i olejem i zblendować na gładką masę
- mąkę wymieszać z proszkiem, cukrem, solą i kakao, połączyć z masą jajeczno-buraczaną, dokładnie wymieszać lub zmiksować
- dodać ekstrakt z wanilii i posiekaną drobno czekoladę, wymieszać i wylać do wysmarowanej masłem i oprószonej mąką foremki (użyłam formy do babki o średnicy 22 cm i wysokości 10 cm)
- piec około 60 minut (do suchego patyczka)
- kiedy baba ostygnie, przygotować polewę: czekoladę wraz z masłem rozpuścić w kąpieli wodnej (w metalowej misce lub rondelku, ustawionym na większym garnku z niewielką ilością gotującej się wody)
- babkę polać polewą i udekorować