Wielkopolskie kontynenty

kulturaupodstaw.pl 1 rok temu
Zdjęcie: fot. Emilian Prałat, na zdj. pałac w Czempiniu


Specyficznym tego przejawem są wyobrażenia kontynentów, jakie odnajdujemy w rzeźbie i malarstwie. Odzwierciedlają one nie tylko stan ówczesnej wiedzy geograficznej, ale są zarazem swoistą manifestacją „bycia na czasie” zleceniodawcy z jednej strony i umiejętności ich wykorzystania, jako elementów ideowych, z drugiej. Co ważne – alegorie i symbole kontynentów pojawiają się zarówno w realizacjach sakralnych, jak i świeckich.

Lubiń

W XVIII wieku nastąpiła gruntowna barokizacja gotyckiego wnętrza kościoła klasztornego benedyktynów w Lubiniu. Wówczas to powstał wyjątkowy zespół malowideł freskowych pokrywających sklepienia i kopuły. Powstał on po 1730 roku i jest dziełem bliżej nieznanego malarza bawarskiego o nazwisku Gross.

Szczególnie interesujące jest przedstawienie nad nawą główną. W jego centrum umieszczono wyobrażenie rydwanu ciągniętego przez benedyktynów (m.in. przez papieża, biskupa, opata), w którym zasiada Matka Boska. Po obu stronach sceny kłębią się święte benedyktynki i święci benedyktyni. Uwagę jednak zwracają sceny ukazane w narożach sklepienia.

Sklepienie nawy głównej kościoła klasztornego w Lubiniu, fot. Emilian Prałat

W północno-wschodnim narożu przedstawiono w chmurach byka, na którego grzbiecie siedzi młoda dziewczyna. To rzecz jasna scena porwania córki Agenora Europy przez skrytego pod postacią byka, najważniejszego z greckich bogów – Zeusa.

Miała z nim później dwóch (lub trzech) synów, natomiast motyw jej uprowadzenia – będący jednym z tzw. mitów tebańskich – stał się szczególnie często podejmowanym przez artystów, tematem dzieł rzeźbiarskich i malarskich. Warto dodać, iż w sztuce symbolem Europy był też koń.

W narożu południowo-wschodnim z kolei dostrzegamy biegnącego, niejako w locie lwa, z rozwartą paszczą i uniesionymi łapami. Za nim widać mieszkańca Afryki w barwnym stroju, z pióropuszem, trzymającego w ręku rodzaj berła. Lew niemal od początku jego pojawienia się w świadomości Europejczyków, był łączony z Afryką. W sztuce starego kontynentu jest niezwykle częsty, a średniowiecze wprowadzając chociażby motyw Matki Boskiej stojącej na lwie, przyczyniło się do jego popularyzacji. Wtedy również znalazł swoje miejsce w heraldyce.

Naroże północno-zachodnie przeznaczono dla personifikacji Azji. Reprezentuje ją wielbłąd o bardzo długiej szyi i gęstej sierści. Przed nim, na tle drzewa o podłużnych, gęstych liściach klęczy mieszkaniec Azji – w mniemaniu artysty wykonującego malowidło – Indianin, o ciemnej karnacji i w pióropuszu na głowie. Drzewo przypomina palmę, która najbardziej kojarzyła się z obszarem tropikalnym i w takiej formule najczęściej się pojawia.

Alegoria Azji na sklepieniu nawy głównej kościoła klasztornego w Lubiniu, fot. Emilian Prałat

Ostatnie malowidło jest najciekawsze. Ukazuje Amerykę (wówczas rozumianą jako jedna całość). Jej symbolem stała się wielka ryba, przypominająca węża, a będąca obrazowym odzwierciedleniem potężnej Amazonki. Towarzyszy jej mężczyzna o śniadej cerze, w bardzo ozdobnym ubraniu i z parasolowatym baldachimem.

Lubińska polichromia wskazuje na dwa istotne elementy. Pierwszym i nadrzędnym jest dowiedzenie, iż chwała Marii jest powszechna i rozciąga się na wszystkie kontynenty. W ten obrazowy sposób mówiono zarazem o kulcie Matki Boskiej jako szczególnie misji benedyktynów realizowanej na wszystkich krańcach znanego świata. Drugi element to umiejętne wykorzystanie alegoryczno-symbolicznego znaczenia motywów o proweniencji jeszcze antycznej i wprzęgnięcia ich w służbę sztuki chrześcijańskiej.

Jak nośny i trwały był to element, niech świadczy fakt, iż malowidła o podobnej treści powstawały jeszcze długo po realizacji lubińskiej, a bodaj najsłynniejszym i najlepszym europejskim alegorycznym przedstawieniem czterech kontynentów, jest zespół fresków wykonanych w latach 1752–1753 przez Giovanniego Battistę Tiepolo w rezydencji biskupiej w bawarskim Wurzburgu. Powstały później od lubińskiej polichromii pokazuje, jak trwała była fascynacja tą tematyką.

Czempiń

Równie interesujące są, tym razem rzeźbiarskie, przedstawienia, które możemy odnaleźć na fasadzie pałacu w Borówku, dzisiaj w granicach Czempinia. Obecny budynek pochodzi z lat 1729-1739 i powstał na zlecenie Andrzeja Szołdrskiego. Po obu stronach odcinkowego naczółka, w którego centym znalazł się herb Łodzia Szołdrskich, umieszczono po dwie symboliczne postacie odpowiadające poszczególnym kontynentom.

Alegorie Ameryki i Europy, fot. Emilian Prałat

Pierwsza na lewo od naczółka znajduje się Europa – kobieta o gęstych włosach spływających na szyję, o bardzo poruszonej twarzy. Siedzi na byku, którego prawą ręką trzyma za rogi, lewą zaś dłonią dotyka serca, co wskazuje zarówno na strach, jak i miłosne uniesienie. Ubrana jest w bardzo obszerne szaty, które przysłaniają niemal całą jej sylwetkę.

Mimo tego widać jednak w jej ruchach dużo gwałtowności. Na lewo od niej przedstawiono mieszkańca Ameryki. Wysoki mężczyzna o nieproporcjonalnie dużej głowie z wydatnymi policzkami, dużym nosem i uszami przywodzi na myśl nieco portrety Majów. Jest bardzo atletycznie zbudowany, co widać zwłaszcza w partii nóg. Ubrany jest w krótką spódniczkę oraz obszerny płaszcz spadający na plecy. Na głowie ma rodzaj hełmu z piór.

Po przeciwnej stronie szczególną uwagę zwraca alegoria Azji – mężczyzna spoglądający ku Europie, głaszczący wielbłąda wychylającego się zza jego boku. Mężczyzna bardzo przypomina wyobrażenie Sarmaty – długie, zakręcone wąsy, obszerne spodnie, zapinana na guziki koszula i duży płaszcz z kołnierzykiem, fikuśne nakrycie głowy tworzą łącznie obraz bardzo zamożnego i nieco orientalnego kupca.

Zwieńczenie fasady pałacu w Czempiniu z rzeźbami alegorycznymi, fot. Emilian Prałat

Ostatnia postać nawiązuje swą formą i opracowaniem do mieszkańca Ameryki. Afrykańczyk został ukazany zgodnie z podówczas panującym wyobrażeniem, jako mężczyzna dość postawy, o bardzo mocnych negroidalnych rysach twarzy, ubrany w spódniczkę ze strusich piór, koszulę o krótkich rękawach i pióropusz. U boku ma strusia.

Wszystkie opisane i ukazane powyżej postacie wpisują się w pewien ogólny model wyobrażania kontynentów i ich mieszkańców, a zarazem prezentują swoisty stereotyp, zwłaszcza o ile chodzi o fizjonomię. W odniesieniu do malowideł lubińskich jak i rzeźb czempińskich istniał jakiś wzornik, w oparciu o który prace powstały. Kto był jego autorem i jaki prezentowały model? Tego nie wiemy, natomiast alegorie kontynentów – w większości pomijane czy niezauważane – są po dzień dzisiejszy jedną z osobliwości, którym warto się przyjrzeć przy okazji wizyty w Lubiniu i Czempiniu.

Idź do oryginalnego materiału