Niezapomniana podróż w czasie. W Maurzycach żniwa jak przed laty
Dziś nowoczesny kombajn i prasa do słomy, a kiedyś tylko praca ludzkich rąk. Dziś kilka godzin, a kiedyś kilka dni, dziś potrzebny jest jeden operator maszyny, a przed laty w pole wychodziły całe rodziny i ich sąsiedzi.
W miniona niedzielę przypominanie całego obrzędu, z przygotowaniami i kończącą żniwa zabawą rozpoczął Stanisław Wróbel, wieloletni kierownik Regionalnego Zespołu Pieśni i Tańca Boczki Chełmońskie. Najpierw kosami i sierpami zboża kosiło kilka osób, teraz to ok. 70-osoba grupa, byli i obecni członkowie zespołu, a także ich rodziny. Jest wspólne śpiewanie, wiązanie snopków i wspólny posiłek w przerwie żniw.
Jak podkreśla pan Stanisław, to odtworzenie wszystkich prac, które on sam wykonywał zanim na wsie wjechały kombajny. – Jako 14-latek pomagałem ojcu, wszystko pamiętam, i ostrzenie kos, i wspólne śniadanie – mówi wspominając czasy, gdy żniwa na wsi były wielkim wydarzeniem.
- Żniwa były czasem wytężonej pracy i wysiłku, który był wynagradzany zebraniem z pola plonów. Zaczynano je po 16 lipca, czyli po święcie Matki Boskiej Szkaplerznej – mówi Michał Świercz, etnograf z Działu Plastyki Ludowej w Muzeum Archeologicznym i Etnograficznym w Łodzi. Jak dodaje, przed laty istotny był również wybór pierwszego dnia prac. - Była to najczęściej środa lub sobota, czyli dni, w którym patronuje Matka Boska. Nigdy nie rozpoczynano żniw w piątek, ponieważ jest to dzień męki pańskiej.
Wszystko odbywało się w wielkim poszanowaniu do ziemi. - Ziemię traktowano jako matkę, była to matka ziemia, chodzono po niej boso, z ogromnym nabożeństwem, starano się używać bardzo delikatnie narzędzi, żeby tej matki nie urazić, więc wszelkie zabiegi odnośnie plonów miały charakter magiczno-religijny, który był związany z kulturą ludową, tradycyjną przełomu XIX i XX wieku – podkreśla Michał Świercz.
W obrzędzie było wiele symboliki. Pierwszego dnia koszono i symbolicznie wiązano pierwszy snopek, a pierwsze ścięte kłosy błogosławiono i układano w formie krzyża. Bardzo ważne było przygotowanie żniwiarzy do pracy – musiała być kąpiel, czysta bielizna i modlitwa w intencji udanych zbiorów.
- Po nabożeństwie cała grupa, śpiewając pieśni wędrowała na pole. Tam czyniono znak krzyża, wypowiadano magiczne słowa i najważniejszy, czyli gospodarz danej ziemi, rozpoczynał plony. Uroczysty charakter miało także ścięcie ostatnich kłosów zboża, z których pleciono rodzaj bukietu – opowiada etnograf. Trafiał od do domu gospodarza i to tam, w dniu zakończenia prac odbywała się zabawa.
Podczas widowiska są zachowane wszystkie szczegóły – począwszy od przygotowań, czyli klepania kos i prania w bali oraz na tarze koszuli na żniwa czy od ubijania masła na śniadanie dla żniwiarzy. A to musiało być pożywne, czyli był potężny bochen tradycyjnego, swojskiego chleb, jajka na twardo i ser.
W pracach brali udział i kobiety, i mężczyźni i dzieci. Każdy miał swoje zadania. Mężczyźni kosili, dzieci pomagały przy ostrzeniu kos trzymając drzewiec czy przy młócce cepami, kobiety oprócz przygotowania jedzenia wiązały skoszone żyto w snopki. Były też tradycyjne pieśni śpiewane kiedyś aby praca szła sprawniej i przyjemniej, a żniwiarze chodzili po polu boso.
- Co roku coś dodajemy, staramy się ubogacać ten obrzęd – w tym roku to było właśnie pranie – opowiada pan Stanisław. Jak dodaje od pierwszego widowiska, a pokazali je w 2013 roku, zespół stara się jak najwierniej oddać tradycję żniw. – Najpierw mieliśmy stroje pożyczone, teraz każdy ma własne, tak samo kosy czy cepy. A dla dzieci to choćby sam robiłem takie mniejsze.
Tak samo jest ze sprzętami, czy choćby kubkami i koszyczkami wykorzystywanymi w widowisku. Wszystko po to, aby jak najlepiej oddać tamte czasy, trud rolniczej pracy, ale i wielką wspólnotę, jaką tworzyli mieszkańcy polskiej wsi.
Zespół Boczki Chełmońskie pokazuje dawne, ale w niedzielę Maurzycach można było zobaczyć również pracę w polu z wykorzystaniem maszyn popularnych w latach 80-tych ubiegłego wieku. O tę część zadbało Stowarzyszenie Retro-Łowiczanka.