Wielka Niespodzianka

twojacena.pl 1 dzień temu

Przed niewielką estradą tańczyli goście pod przewodnictwem jubilata – sześćdziesięciopięcioletniego szefa Władysława. „Boże, jaki przystojny…” – nieskładnie podśpiewywały panie solistce małego zespołu.

Halina z mężem, zmęczeni zabawą, winem i obfitym jedzeniem, pozostali przy zniszczonym stole. Na drugim jego końcu dwóch kolegów o czymś dyskutowało, a trzeci drzemał, opierając głowę na złożonych dłoniach.

Halina przysunęła się do męża i szepnęła mu prosto do ucha:

– Może wrócimy do domu? Wszyscy są pijani, nikt nie zauważy naszej ucieczki. Od hałasu rozbolała mnie głowa. – Dla większej przekonywalności przycisnęła opuszki palców do skroni.

Władysław spod oka rozejrzał się po sali.

– Masz rację, nie ma tu już po co zostawać, chodźmy – powiedział.

Wyszli z restauracji niezauważeni.

– Uff, jak przyjemnie! – Halina wciągnęła pełną piersią świeże nocne powietrze.

– Taksówka? – zapytał Władysław.

– Nie, przejdźmy się, odetchnijmy. – Halina wzięła męża pod rękę i powoli ruszyli w ciemne uliczki.

– Nie zmęczysz się w tych szpilkach? – spytał Władysław.

– Wtedy mnie poniesiesz. Pamiętasz, jak dwadzieścia lat temu? Włożyłam nowe buty i obtarłam nogi. Szliśmy z kina pieszo, bo jeszcze nie mieliśmy samochodu, a autobusy już nie jeździły. Niosłeś mnie w ramionach aż do domu – westchnęła Halina.

Władysław przycisnął jej rękę do boku, potwierdzając, iż pamięta.

– Ach, jacy byliśmy młodzi i zakochani. Dwadzieścia lat minęło jak jeden dzień. Wydaje się, iż to dopiero co wzięliśmy ślub, czekałam na Alicję, byliśmy tak szczęśliwi… – Halina znów westchnęła.

– niedługo czeka mnie awans, a z nim nowe możliwości i wyższa pensja. Alicja niedługo urodzi nam wnuka. A jesienią zagramy mój jubileusz. Jesteśmy zdrowi. Czy to nie powód, by być szczęśliwymi? – zapytał Władysław.

Halina nie zdążyła odpowiedzieć, bo dotarli już do domu.

Pierwsza wzięła prysznic, zmyła makijaż. Wyszła z łazienki z mokrymi jeszcze włosami, w obszernym, miękkim szlafroku. Władysław w myślach porównywał ją z Angeliką, przypominając sobie gładką skórę kochanki, jej jędrne, młode ciało, kuszące oczy, bujną czuprynę… „Co lata robią z kobietami. Czyżby Angelika za dwadzieścia lat wyglądała tak jak Halina? Nie, z nią nic takiego się nie stanie, dla mnie zawsze będzie młoda, bo zawsze będę od niej starszy o te dwadzieścia lat. Gdyby tylko była teraz tutaj…”

Wspomnienia o młodej i namiętnej kochance tak rozpaliły jego pragnienie, iż wszedł pod lodowaty prysznic, by ochłonąć.

Rankiem wyjął z szafy wyprasowaną koszulę, z ledwie wyczuwalnym zapachem płynu do płukania, zdjął z wieszaka krawat. Halina zawsze od razu dobierała krawaty do koszul i wieszała je razem. Z kuchni ciągnął zachęcający aromat świeżo zaparzonej kawy.

– Chcę dziś pojechać na działkę. Pewnie jabłka już opadły, zbierę, ugotuję kompot, upiekę szarlotkę – powiedziała Halina, stawiając przed mężem filiżankę.

– Po co? W sobotę moglibyśmy pojechać razem samochodem – zauważył Władysław, przeżuwając kanapkę.

– Do soboty jeszcze trzy dni. Jabłka całkiem zgniotą. No i sprawdzę, czy wszystko w porządku.

– No, jak uważasz – Władysław dopił kawę i postawił pustą filiżankę na stole.

– Zostanę na noc. Nie wrócę po zmroku, i tak nie zdążę na autobus. Kolację zostawię w lodówce – powiedziała Halina, gdy Władysław wychodził już z kuchni.

Zamarł, odwrócił się do niej.

– Naprawdę chcesz zostać na noc?

– Tak, a dlaczego cię to dziwi? Masz może jakieś plany na mój udział? – Halina uśmiechnęła się smutno.

– Nie. Tylko… uważaj tam. – Władysław wyszedł do przedpokoju.
Wkrótce za nim zatrzasnęły się drzwi.

Władysław wsiadł do samochodu i przekręcił kluczyk. Zanim wyjechał z podwórka, wybrał numer Angeliki.

– Cześć. Nie obudziłem? Słoneczko, mam dobrą wiadomość. Halina wyjeżdża dziś na działkę, zostanie na noc. Więc mamy cały wieczór tylko dla siebie – zaszczebiotał do słuchawki.

– Zrozumiałam, kochanie – zaśpiewał w odpowiedzi głos Angeliki, po czym rozległ się głośny odgłos całusa.

– Jesteś taka pojętna. Czekam na ciebie wieczorem. Już tęsknię. – Władysław wsunął telefon do kieszeni marynarki i ruszył, głośniej włączając radio.

Wszystko układało się znakomicie. Humor Władysława się poprawił. „Najwyższy czas porozmawiać z Haliną, powiedzieć jej wszystko i postawić kropkę nad i. Angelika dręczyła go pytaniami, kiedy wreszcie będą razem”.

Po pracy Władysław wstąpił do sklepu i kupił butelkę droższego wina oraz owoce. Przed domem spojrzał w okna swojego mieszkania – światła nie było, więc Halina wyjechała. Wbiegł na trzecie piętro, przeskakując po dwa stopnie. Serce protestowało w piersi, oddech się załamał. „Mnie też nie oszczędziły lata. Trzeba by zapisać się na siłownię” – pomyślał, otwierając drzwi.

W przedpokoju gwałtownie się rozebrał, z ciężką torbą ruszył do kuchni i zastygł w progu. Przy oknie, tyłem do niego, stała Halina. Jej sylwetka wyraźnie rysowała się na tle szyby.

– Ty… nie wyjechałaś? – wybełkotał Władysław, starając się, by głos nie zdradził rozczarowania. „Muszę jak najszybciej zadzwonić do Angeliki, odwołać spotkanie. Zaraz ma przyjść”. – Dlaczego bez światła?

– Niespodzianka! – wesoło powiedziała Angelika i odwróciła się twarzą do niego.

Władysław zapomniał zamknąć usta. Nie wierzył, nie rozumiał, jak to możliwe? O mało nie upuścił torby. Zapalił światło i rozejrzał się. Przed nim faktycznie stała Angelika. Spięła włosy z tyłu głowy, tak jak zwykle robiła to Halina, więc w ciemnościWładysław powoli się uśmiechnął, zrozumiawszy w końcu, iż prawdziwe szczęście nigdy nie opuściło tego domu, a lekceważona przez niego miłość wciąż czekała na przebaczenie.

Idź do oryginalnego materiału