Więc w takiej postaci jeszcze komuś się przydałaś? były mąż nie wierzył w jej szczęście.
Barbara Piotrowska stała przed lustrem w przedpokoju, poprawiając kołnierzyk białej bluzki. Za plecami rozległ się znajomy głos męża:
Znowu te swoje programy włączyłaś? Basia, ile można! Dwadzieścia lat to samo kuchnia, telewizor, kuchnia, telewizor.
Nie odwróciła się. Na ekranie francuski cukiernik demonstrował technikę przygotowania makaroników. Barbara uważnie śledziła każdy jego ruch, mentalnie notując proporcje.
To nie programy, Grzesiu. To kursy mistrzowskie odparła cicho, nie odrywając wzroku.
Jaka różnica! Grzegorz przeszedł do kuchni, gdzie na stole stygły świeżo upieczone eklerki. I znowu się tym nażarłaś. Spójrz na siebie, Basiu. Dwadzieścia lat temu byłaś inna.
Barbara wiedziała, co miał na myśli. Po urodzeniu dzieci trochę przytyła, ale nie dramatycznie. Po prostu przestała być tą delikatną dziewczyną, w której zakochał się na studiach. Teraz była kobietą po czterdziestce, matką dwóch studentów, którzy przyjeżdżali do domu tylko na wakacje.
Dzieci uwielbiają moje wypieki powiedziała, nie odwracając się.
Dzieci już dorosły, Basiu. A ty wciąż siedzisz w tej kuchni.
Mówił to nie po raz pierwszy. Ale w ost













