Więc to ty za tym stoisz, babciu? – zapytała dziewczyna, patrząc na portret

twojacena.pl 1 tydzień temu

— To ty to wszystko założyłaś, babciu? — zapytała Ola, patrząc na portret.

Po kłótni z mężem Ola nie spała całą noc. Czuła, iż w ich relacji coś jest nie tak, ale gdy wieczorem wrócił do domu i oznajmił, iż kocha inną, nie była na to przygotowana. Wyszedł, a ona długo płakała, użalając się nad sobą.

Raz pragnęła go odzyskać. Ale odzyskać znaczy wybaczyć zdradę. A Ola nie była pewna, czy potrafiłaby mu jeszcze zaufać.

Innym razem chciała się go zemścić, by i on cierpiał. Ale miłość nie znika od razu, choćby po zdradzie. Dlatego odłożyła tę myśl na później i zaczęła myśleć, jak żyć dalej.

Tuł przed świtem przypomniała sobie letnie wakacje spędzane u babci w małym miasteczku pod Łodzią. Jakże tam było jej dobrze! Gdyby tylko mogła tam wrócić, znów stać się małą dziewczynką…

Ale babcia zmarła trzy lata temu. Ola nie pamiętała, by rodzice sprzedali mieszkanie. Może mieszkali tam jeszcze jacyś krewni? Trzymając się tej myśli, zasnęła.

We śnie ujrzała park niedaleko domu babci. Babcia w kremowym płaszczu i słomkowym kapeluszu siedziała na ławce, patrząc, jak Ola z jakimś chłopcem bawi się ze szczeniakiem. *„Wiedziałam, iż przyjedziesz, czekałam”* — nagle powiedziała babcia, spoglądając prosto na Olę. Nie na tamtą małą dziewczynkę, ale na nią, dorosłą.

Ola obudziła się z wrażeniem, iż babcia wciąż jest blisko. Im dłużej wspominała sen, tym pewniejsza była, iż to znak. Skoro babcia na nią czekała, musiała się tam wybrać.

— Mamo, co stało się z mieszkaniem babci? Sprzedaliście je? Może ktoś tam mieszka? — zapytała tego wieczoru.

— Nie, oczywiście. Babcia nie miała innych krewnych. Zostawiła list, w którym napisała, iż zostawia je tobie.

— Więc mogę tam zamieszkać? — ucieszyła się Ola.

— Po co ci to? Chcesz jechać pod Łódź? Co tam będziesz robić? — zdziwiła się matka.

— Nie mogę tak żyć. Potrzebuję zmiany, przestrzeni, by poukładać myśli…

Mieszkanie, w którym żyli z mężem, było jego własność. Po rozstaniu Ola zamieszkała z matką, która wciąż powtarzała, iż Krzysztof się opamięta i wróci, iż to wspaniały mąż, którego nigdy nie zastąpi.

— Ale to stare mieszkanie, wymaga remontu — mówiła matka. — Jedź na wakacje, jeżeli chcesz odpocząć.

Lecz we śnie babcia czekająca na nią…

— Masz klucze?

— Gdzieś były… — Matka przeszukała szufladę. — O, chyba to one. — Podała Oldze dwa klucze. — Twój ojciec się zajmował tym mieszkaniem. Dawno powinniśmy je sprzedać…

— Najpierw tam pojawię, zobaczę, co dalej. W porządku? — Ola ścisnęła klucze w dłoni.

— Naprawdę tam chcesz jechać? A praca?

— Biorę urlop. Proszę, nie odradzaj mi.

Następnego dnia Ola wręczyła przełożonej podrzucone od razu podpisane podanie. Wróciła do domu, spakowała rzeczy i ruszyła na dwór.

Pięć godzin później taksówka zatrzymała się przed starym ceglanym blokiem. Ola weszła na drugie piętro i stanęła przed brzowymi drzwiami.

Zastanawiała się, czy nie postąpiła nierozsądnie. Nie da się wrócić do przeszłości, babci już nie ma… Ale była zbyt zmęczona, by zawracać. Klucz obudził się w zamku.

W środku przywitały się znajome sprzęty, stęchłe powiecie i cisza. Bez babci wszystko wydawało się obcy. Otworzyła okna, przeszła pokoje, potem wzięła się za przynoszenie — zdjęto firany, wymyła podłogi, okna.

Kiedy padła na kanapie, nie miała siły myśleć o Krzysztofie.

Kiedy zbierała się do pryszu, rozdarł powietrze chrypli dzwonek. W drzwiach stała pulchna kobieta koło pięćdziesiątki z kręconymi włosami.

— Witam! To pani nowa lokata? Myślałam, kto tu hałasuje?

— Nie, jestem wnuczką Antoniny. adekwatnie przyjechałam…

— Olcia? A to ja, Grażyna! Pamiętasz? Bawiłaś się z moim Krzysiem! Twoja babcia była ciekawym człowiekiem… — Grażyna mówiła dziesięć minut, nie zauważając, iż Ola nie reaguje.

— Wiesz, mój syn się żeni. Kupilibyśmy od ciebie to mieszkanie. To byłoby wygodne… No trudno, jednak cieszę się, iż przyjechałaś… — w końcu westychnęła. — O, gadu-gadu, pewnie przeszkadzam! jeżeli czegoś potrzebujesz, jesteśmy obok. — I wyszła na ulicę.

Po jej wizycie Oldze rozbolała głowa. Wzięła pryszu, napiła się kawy i poszła po nowe firany — stare już się nie nadawały.

Następnego dnia obudziła się późno. W kuchni kapał kran. Choć próbowała go dokręcić, nic nie pomagało.

— Chyba będę musiała kupić nowy… — pomyślała i poszła poprosić o pomoc męża Grażyny.

Drzwi otworzył Leszek, wysoki i chudy, w przeciwieństwie do swojej żony. Wziął narzędzia i naprawił kran.

— Wystarczy zmiana uszczelek — powiedział.

Ola zaproponowała herzbie. Gdy nalewały wrzątek, rozległ się dzwonek.

W progu stała Grażyna.

— Zauważyłam, iż Leszka nie ma w domu… A jak zapomniałam kluczy… — wbiegła do środka, nie dając Oldze dojść do słowa.

— Aha, dwie filiżanki? Kogoś masz? — spojrzała podejrzliwie i od razu zrozumiała. — A ty, stary kobieciarzu! Gdzie jesteś?!

Ola i Grażyna przetrząsnęły całe mieszkanie, ale Leszka nie było.

— Może poszedł po rury… — rzekła Ola.

Grażyna zamarła. Potem wypadła na klatkę.

— Leszek, możesz wyjść — powiedziała cicho Ola.

Zza firanku wysunął się mąż Grażyny.

— Powiem, iż poszedłem po papierosy… — Wymknął się cicho.

Ola wygłosiła się. Słychać było krzyki za ścianą, więc wyszła na spacer.

Miasteczko pełne zieleni i kwiatów. Szła długo, wdychając świeżość. W sklepie kupiła parę przedmiotów.

Wracając, przeszła przez ulicę bez patrzenia na światła. Gdy zatrzymałW drodze do domu spotkała Krzysztofa, który z płaczem wyznał, iż popełnił największy błąd w życiu, ale Ola już wiedziała, iż prawdziwe szczęście znalazła w małym miasteczku pod Łodzią, gdzie czekała na nią nie tylko babcina pamięć, ale też nowa miłość i nowe życie.

Idź do oryginalnego materiału