Więc na ślub mnie nie zaprosisz? Wstydzisz się mnie?

newsempire24.com 1 dzień temu

Więc na ślub nie zaprosisz, córeczko? Wstydzisz się mnie?

Karolina zakochała się w kolegę z klasy, Jacku, w ostatniej klasie liceum. Był zwyczajnym, niepozornym chłopakiem. Ale po wakacjach nagle wyrósł, rozwinął się w ramionach. Pewnego dnia na wuefie skręciła nogę. Jacek zaniósł ją na rękach do gabinetu pielęgniarki. Przytulała się do niego, nagle zauważając, jaki jest silny i przystojny.

Od tamtej pory już się nie rozstawali. Wiosną Karolina zrozumiała, iż jest w ciąży. Po maturach wzięli ślub. Jacek nie poszedł na studia, zaczął pracować na budowie. Tuż przed Nowym Rokiem Karolina urodziła dziewczynkę, Kasię. Jacek pomagał młodej żonie – spacerował z córeczką, gdy Kasia prała, gotowała lub po prostu odsypiała. Na wiosnę poszedł do wojska.

A tu nowy problem – ojciec nagle odszedł od matki Karoliny do innej kobiety. Mama nie wytrzymała. Gasła w oczach, straciła euforia życia. Zdiagnozowano u niej agresywną chorobę, i dwa miesiące później odeszła. Kasia została sama z maleństwem. Teściowa czasem wpadała, robiła wyrzuty, iż Karolina zaniedbała się, w mieszkaniu bałagan, dziecko nie zadbane. Ale pomocy nie oferowała.

Stara sąsiadka ulitowała się nad Karoliną. Poprosiła, by sprzątała jej mieszkanie i chodziła po zakupy za niewielką zapłatę. Przy okazji mogła pilnować Kasi.

Karolina radziła sobie, jak umiała. Wreszcie Jacek wrócił z wojska. ale przyszedł tylko po to, by powiedzieć, iż ich ślub był błędem, dziecięca miłość minęła, iż przez młodość narobili głupstw. Oskarżył ją, iż ciążą związała go ręce i nogi. A on chce iść na studia.

Kasia została sama z małą Kasią. I nikt bliski, komu mogłaby się poskarżyć, poprosić o pomoc, wypłakać. Wysilała się ponad siły, samotnie wychowując córkę. A Kasia wyrosła na prawdziwą piękność, prymuskę. Uwielbiana przez chłopaków. ale Kasia odrzucała zaloty wszystkich.

– Nikogo nie lubisz? – pytała Karolina.

– Dlaczego? Lubię Tomka. Michał też niczego sobie. Ale są tacy sami jak my. Ich rodzice żyją od pierwszego do pierwszego. Nie chcę tak. Nie chcę spędzić życia w biedzie. Jestem ładna, a uroda ma swoją cenę.

– Uroda gwałtownie mija, córeczko. Ja też kiedyś byłam piękna, a popatrz, co ze mnie zostało. Po urodzeniu ciebie wszystko gdzieś zniknęło.

– Dlaczego porównujesz mnie do siebie, mamo? Nie zamierzam rodzić, przynajmniej na razie. Najpierw trzeba dobrze wyjść za mąż, znaleźć bogatego i wpływowego męża – przerwała jej Kasia.

– A gdzie go znajdziesz, bogatego? W naszym małym mieście więcej jest palców u ręki niż bogaczy. I nie w pieniądzach szczęście. Bogaci wybierają sobie równych, na takich jak ty choćby nie spojrzą – tłumaczyła Karolina.

– A ja i tak tu nie zostanę. Kończę szkołę, jadę na studia do Warszawy. Tam więcej możliwości. Nawiasem mówiąc, mamo, potrzebuję nowej sukienki. I butów. I płaszcz modny znalazłam w sklepie. Nie mogę przecież jechać w takich szmatach. – Kasia wskazała na piękną suknię, na którą Karolina ściągała pieniądze miesiącami.

Wzięła dodatkową pracę. Wracała do domu wykończona. Od razu kładła się spać. We wszystkim sobie odmawiała, byle Kasia miała wszystko, jak inni. Sąsiedzi chwalili Karolinę, jaką mądrą i urodziwą córkę sama wychowała, bez męża. Karolina była dumna, choć nie mówiła, ile ją to kosztowało. Coraz bardziej oddalały się od siebie, przestały się rozumieć, choć mieszkały pod jednym dachem.

Po maturze Kasia wyjechała do Warszawy, zabierając matce ostatnie grosze. Dostała się na uniwersytet. Dzwoniła rzadko, na telefony Karoliny odpowiadała krótko, iż wszystko gra, iż nie ma czasu, iż zajęta nauką, prosiła o przysłanie pieniędzy. Przez całe studia nie było choćby dwóch tygodni, by Kasia odwiedziła dom. Na ostatnim roku nagle przyjechała w środku semestru.

– Mamo, wychodzę za mąż. Ojciec Adama ma firmę. Mieszkają w ogromnym domu. Dostałam już prawo jazdy. Po ślubie Adam kupi mi samochód… – opowiadała nachalnie córka.
Karolina cieszyła się, widząc, iż córce naprawdę się powiodło.

– Jak się cieszę, córeczko. A kiedy poznasz mnie z narzeczonym? Na ślub choćby nie mam się w co ubrać. Nie szkodzi, poproszę Ewę z piątego piętra, by uszyła mi suknię. Pracuje w atelier. A kiedy ślub? Żeby zdążyć. – Karolina zaczęła się martwić.

Kasia spuściła wzrok, zawahała się.

– Mamo, powiedziałam rodzicom Adama, iż mieszkasz za granicą i nie możesz przyjechać. – Ostrożnie zaczęła Kasia, ale widząc szeroko otwarte oczy matki, przeszła do krzyku. – Nie mogłam przecież powiedzieć, iż jesteś zwykłą sprzątaczką, iż jesteśmy biedni. Rodzice Adama by tego nie zrozumieli, o żadnym ślubie nie byłoby mowy, jak ty tego nie pojmujesz?

– Więc na ślub nie zaprosisz? Wstydzisz się mnie? – prosto zapytała zmartwiona Karolina. – Jak to możliwe? To nieładnie. Co ja ludziom powiem?

– Mam gdzieś, co ludzie powiedzą albo pomyślą. Co powiedzieli, kiedy tatuś rzucił cię z dzieckiem? Kto wtedy ci pomógł? jeżeli nie chcesz, bym jak ty spędziła życie w ubóstwie, harując na trzech posadach, zaakceptujesz moje warunki i nie przyjedziesz na ślub. Kim ty jesteś, a kim oni? Spójrz na siebie. Zębów brak, ubrana jak baba z jarmarku…

Słowa Kasi odbiły się bólem w sercu Karoliny.

– Nie spodziewałam się tego po tobie, córeczko. Wszystko dla ciebie robiłam, sobie wszystkiego odmawiałam, a ty… Wcześniej czy później twój narzeczony i jego rodzice dowiedzą się o twoim kłamstwie, co wtedy zrobisz?

– Nie dowiedzą się, jeżeli ty nie powiesz.

Karolina popłakała, ale się pogodziła. Bolą takie słowa od córki, ale nie będzie jej psuć życia. Byle Kasia była szczęśliwa. Do wyjazdu córki, a wyjechała po dwóch dniach, prawie nie rozmawiały. Matka i córka zupełnie się od siebie oddaliły.

Karolina została zupełnie samaPewnego dnia zadzwonił telefon – Kasia, przez łzy, wyznała, iż Adam porzucił ją dla innej, a teraz zrozumiała, jak bardzo skrzywdziła matkę.

Idź do oryginalnego materiału